Rachel [T]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

będzie dalsza część?
Zaczytałam się;)
c[:



_________________
[img]http://pogaduchynaluzie.xaa.p​l/images/banner.gif[/img]

PostWysłany: Sro 11:21, 14 Lip 2010
Nimrod
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 13 Lip 2010

Posty: 20

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

wow! rewelacja. Świetnie się to czyta, czekam na ciąg dalszy



PostWysłany: Sob 22:49, 14 Sie 2010
bedzieburza
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 14 Sie 2010

Posty: 116

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Początek wciągający tak jakbym stała obok nich w tej kuchni. ;) .. Pod koniec coś się zespsuło. Może chodzi już o nastrój Rachel albo że nie jest już tak hmm..brak mi tej energii jak na początku.. Ale może dalsza część będzie porządnie rozwinięta. Trzymam kciuki bo treść nie jest wcale aż tak zła ;p;p



_________________
Enjoy yourself.
It's later than you think.
Enjoy yourself.
While you still in the pink.
The years go bye, as quickly as a wink.
Enjoy yourself, Enjoy yourself.
It's later than you think.

PostWysłany: Pią 15:14, 20 Sie 2010
Ticho
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 30 Sie 2009

Posty: 120

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Współczuję Rachel. Zrobiło mi się smutno, gdy przeczytałam ostatni fragm. Aha i czekam na kolejne fiki, bo bardzo mnie to wciągnęło i bardzo się w to wczułam. Zamurowało mnie po ostatnim fragm...



PostWysłany: Sro 22:10, 25 Sie 2010
ilovehouse
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 16 Sie 2010

Posty: 17

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Nie zamierzałam kontynuować tłumaczenia tego fika (głównie dlatego, że druga część jest w mojej ocenie o klasę gorsza od pierwszej). Ale zmieniłam zdanie widząc jaką popularnością się ostatnio cieszy i biorąc pod uwagę fakt, że 3 i 4 część są niezłe, więc można jakoś tą 2 przeboleć. Poza tym, może akurat Wam podejdzie...
---------------------------------------------------------------------------------------------------


zbetowane przez hattrick

Jake

Chłopak Maddie – Jake, pojawił się nagle w pobliżu Rachel, dokładnie w momencie, gdy ta gryzła swoją kanapkę z serem i salami.

- Cześć, Rachel – powiedział, poczym bez żenady przelazł przez długi stół szkolnej stołówki, by znaleźć się obok miejsca, gdzie siedziała jego dziewczyna. – Cześć, Maddie – powiedział i ścisnął rękę, którą dziewczyna trzymała na stole.

Maddie szybko zabrała dłoń, robiąc przy tym nieprzyjemną minę.

- Nie dotykaj mnie! Zerwaliśmy ze sobą, pamiętasz?

Jake odskoczył od niej z rękami wzniesionymi do góry w uniwersalnym geście „co złego to nie ja”.

- Tak jakby – powiedział. – Przypomnij mi dlaczego?
- Ponieważ – Maddie rzuciła mu mordercze spojrzenie – pocałowałeś moją najlepszą przyjaciółkę.

Rachel zakrztusiła się swoją kanapką i próbowała poradzić sobie z tym, wymuszając atak kaszlu. Zawsze czuła się nieco niezręcznie, dowiadując się, że inni myślą o niej jako o swoim najlepszym przyjacielu.

- Racja – pokiwał głową chłopak. – A nie jesteś nadal zła na Rachel?
- Wspólnota jajników – powiedziała Maddie poważnie, a następnie zachichotała zadowolona z siebie. – Nie gniewam się długo na Rachel.
- Suka – wymamrotał Jake, odchodząc. A potem, nagle odwrócił się. - Rachel... gdybyś czegoś potrzebowała...

Maddie niedbałym gestem pokazała mu palec serdeczny. Chłopak przeklął ponownie, zanim odszedł w swoją stronę.

- Ależ z niego dupek – powiedziała Maddie.
- Dwa dni temu – skomentowała Rachel, unosząc jedną brew – opowiadałaś mi jaki był uroczy, gdy zapomniał się uczesać.
- Dwa dni temu – Wywróciła oczami koleżanka – nie całował się z tobą.
- Słusznie – Rachel osunęła się nieco niżej na swoim krześle, patrząc bezmyślnie na swoją kanapkę i mleko. – Jestem Twoją najlepszą przyjaciółką?
- No. – Dziewczyna wzruszyła ramionami – To znaczy, jesteś jedyną osobą, co do której jestem pewna, że nigdy mnie nie zdradzi. - Ściągnęła brwi, patrząc na przyjaciółkę – Co? Ja nie jestem twoją najlepszą przyjaciółką?
- Nie wiem – Czternastolatka wierciła się nieswojo na krześle – Ja tak naprawdę... nie mam najlepszych przyjaciół.
- Och – powiedziała Maddie, miażdżąc w jednej ręce tekturowe opakowanie po smażonych ziemniaczanych kulkach. – Rozumiem – dodała, poczym wstała i odeszła, mamrocząc coś o pracy domowej i ich bardzo surowym nauczycielu języka angielskiego.

Rachel siedziała teraz na ławce samotnie. Większość ludzi z sąsiednich stołów zniknęła wcześniej, stadnie migrując na boisko do koszykówki. Było to typowe zachowanie jej rówieśników na dwadzieścia minut przed lunchem. Spojrzała w dół na swoją kanapkę i ze zdziwieniem stwierdziła, że nie ma już na nią ochoty.

Siedzenie samotnie przy stoliku zawsze wydawało jej się takie żałosne. Nawet jeżeli była to tylko chwila, zanim wszyscy jej znajomi zejdą się z różnych odległych miejsc szkoły. Próbowała znaleźć logiczne uzasadnienie dla tego uczucia, zanim stwierdziła, że ulubiony uczeń jej mamy, który studiował medycynę w jej szpitalu, miał rację: psychologia to nie jest prawdziwa nauka.

Siedziała więc po prostu, czując się żałośnie przez kilka minut i żuła swoją kanapkę, nie czując nawet jej smaku.

- Rachel!

Znała ten głos i nie powinna była się odwracać, ale zrobiła to i oto stał tam.

- Cześć, Jake – powiedziała bezbarwnym głosem. Wiedziała, że brzmi trochę jak jej własna matka po męczącym dniu w pracy, ale nie mogła się zdobyć na pełną analogię.
- Wszystko w porządku? - Pytanie było tak nie w jego stylu, że zupełnie ją zaskoczyło.
- Eh, tak jakby – przyznała półprawdę.
- Nie wyglądasz, jakby naprawdę było w porządku.
- Nie – przyznała – nie jest.
- Nie – potwierdził Jake.

Usiadł na ławce obok niej i siedzieli tak w milczeniu przez kilka minut. Rachel czuła się nieco mniej żałośnie, za to bardziej nieswojo. Zastanawiała się, czy dziwnie nieprzyjemne uczucie w okolicach jej żołądka zostało wywołane nieświeżym salami czy faktem, że ich wspólny pocałunek wciąż i wciąż odtwarzał się w jej myślach.

- Hej, Rachel?
- Co? - Jej ton nie należał do najmilszych, ale była teraz w raczej podłym nastroju. Niezbyt skora do przebaczania.
- Przepraszam za całą tę sprawę... z całowaniem. Wiesz... nie chciałem wszystkiego schrzanić.
- Och – odpowiedziała pusto Rachel – Dobra. – Spojrzała na niego kątem oka. - Nie powinieneś też przeprosić Maddie?
- Chyba tak. – Nie kipiał entuzjazmem na myśl o tej perspektywie.
- Bo wiesz... – ostrzegła go Rachel – zerwaliście ze sobą tylko dlatego, że mnie pocałowałeś. Jeżeli ją przeprosisz, to prawdopodobnie się pogodzicie.

Chłopak potrząsnął głową. Jak bardzo przerażające było to, że patrzył jej tak bezpośrednio prosto w oczy? Pomijając fakt, że tak właściwie to nie było przerażające. Wcale.

- Nie sądzę, żeby tak się stało – powiedział.

Rachel zamrugała kilkakrotnie oczami, żeby pozbyć się uczucia uczestniczenia w konkursie na bezwiedne patrzenie w przestrzeń.

- Dlaczego nie? Myślisz, że ci nie wybaczy czy coś takiego?

Uniósł stopy pod stołem i patrzył chwilę w dół, zanim odpowiedział:

- Po prostu nie jestem pewien, czy nadal... lubię ją w ten sposób.
- Naprawdę?
- Mhm.

Potem znowu zrobił ten trik z przerażającym patrzeniem jej głęboko w oczy. Czy chciał w ten sposób przekazać podwójne znaczenie swoich słów, czy...?

- Dlaczego patrzysz na mnie w ten sposób? - spytała i w momencie, gdy tylko słowa uciekły z jej ust, zdała sobie sprawę, jak bardzo przypominały kwestię z jakiejś mydlanej opery. Jak zdanie niedbale wypowiadane przez telewizyjne aktorki.

Jego odpowiedź była sto razy gorsza, jednak Rachel ledwie to zauważyła z powodu swojego żołądka, który natychmiast zaczął wywracać koziołki.

- Lubię na ciebie patrzeć.

„Och” było jedyną odpowiedzią, na jaką mogła się zdobyć.

I wtedy położył dłoń na jej ramieniu, by przytrzymać ją nieruchomo i drugi raz ją pocałował.



_________________
"To change the world, start with one step
however small, first step is hardest of all"
strony internetowe

PostWysłany: Pon 18:44, 30 Sie 2010
orco
Tłumacz



Dołączył: 17 Wrz 2009
Pochwał: 28

Posty: 638

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Jakie to słodkie... Czeka na kolejne części



PostWysłany: Wto 19:49, 31 Sie 2010
ilovehouse
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 16 Sie 2010

Posty: 17

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Zbetowane przez hattrick

DNA or Lack Thereof / DNA lub brak takiego

W piątek (czyli cztery dni po kłótni i trzy po pocałunku) po raz pierwszy od początku tygodnia ojciec Rachel wrócił do domu wcześniej od żony.

- Hej – powiedziała, gdy kuśtykając, przechodził przez drzwi. W tej dłoni, która nie była akurat zajęta przez jego laskę, trzymał teczkę z aktami pacjenta. Oczy miał bezbarwne i patrzył tępo w pustą przestrzeń korytarza biegnącego do kuchni. – Hej – powtórzyła.
- Rachel – powiedział, jak gdyby w ogóle jej nie zauważył. Niepewnie wszedł do kuchni i usiadł przy stole naprzeciwko niej.
- Dzień minął mi w porządku, dzięki – zaczęła dziewczyna na wpół sarkastycznym, na wpół zatroskanym tonem – A tobie?

Nic nie odpowiedział, a Rachel przygryzła delikatnie drżącą dolną wargę, żeby powstrzymać się od płaczu. Tak wiele razy pragnęła rozumieć, co dzieje się w jego głowie.

Mężczyzna otworzył teczkę i pochylił się nad dokumentami. Przewracał kartki i przebiegał palcami po spisie poziomów hormonów i protein. Rachel wyciągnęła głowę i spojrzała na listę objawów wypisaną na jednej ze stron. Czasami, gdy ojciec przynosił do domu kartę pacjenta, czytała listę symptomów i wysuwała swoją amatorską diagnozę w oparciu o wiedzę, wyciągniętą z ciągłego wertowania medycznych książek i czasopism, które nieustannie walały się po większości mebli w ich domu. Zwykle uświadamiał jej, jak bardzo się myli, ale później przyznawał, że ta diagnoza była brana pod uwagę. W końcu, ku jej uciesze, mówił, że nie jest większą idiotką niż jego zespół (matka Rachel była najczęściej niezwykle pomocna jako tłumaczka komplementu).

Już otwierała usta, by zasugerować bakteryjne zapalenie opon mózgowych (głównie dlatego, że była to choroba szeroko opisywana w książce na temat chorób zakaźnych, w którą wgryzała się od kilku ostatnich tygodni), ale w tym właśnie momencie jej ojciec z pełnym rezygnacji westchnięciem przewrócił kartki z powrotem na pierwszą stronę i Rachel zobaczyła dużą, zawierającą tylko jedno słowo, czerwoną pieczątkę, którą przeoczyła wcześniej: ZMARŁY.

Och

- Tato? - zapytała ostrożnie Rachel.

Nie odpowiedział.

- Tato? - powtórzyła nieco dobitniej.

Kiedy nadal nie zdradzał żadnych oznak, że w ogóle ją słyszy, sięgnęła do leżącej przed nim teczki, zamknęła ją i zabrała.

- Oddaj to – powiedział.

W jego głosie nie było ani narzekania, ani złości, tylko zmęczenie.

- Mów do mnie – odpowiedziała dziewczyna.

Spojrzał na nią bezradny, zmęczony.

- Co?
- Nigdy nie znajdujesz diagnozy, gapiąc się w akta, a ja potrzebuję z tobą porozmawiać.
- Dobrze – odpowiedział bezbarwnie. – Jak było w szkole?

Rachel spojrzała na niego, mrużąc oczy.

- Nigdy nie pytasz mnie o szkołę.
- Lisa mówi, że powinienem.
- Dobra. W szkole było w porządku. Mój nauczyciel matmy mnie nie cierpi.
- Och – odparł ojciec. – Dlaczego? - zapytał po chwili.

Dziewczyna potrząsnęła głową.

- Nie wiem. Nie o tym chciałam rozmawiać.

Odepchnął od siebie kartę pacjenta z wyolbrzymionym westchnięciem.

- O czym chcesz rozmawiać?
- Noo...- przeciągała „o” w nieskończoność – Nooo....
- Co? - uciął jej ojciec zirytowany. Rachel spojrzała zawstydzona w dół, a ojciec bardzo szybko powiedział: – Ha.

Zerknęła na niego zaniepokojona. On coś wiedział.

- Jak mu na imię? – zapytał.
- Nie... - zaczęła Rachel.

Mężczyzna roześmiał się w ten okropny sposób, w jaki naśmiewał się z ludzi.

- Nic nie mów – przerwał – i tak zamierzałaś mi się zwierzyć. Powiedziałbym, że... nie minął jeszcze tydzień. Prawdopodobnie trzy lub cztery dni. Iii... - przez chwilę uderzał palcami o blat stołu – były chłopak przyjaciółki.

Rachel stęknęła.

- Nienawidzę cię! - Sama nie była pewna, czy naprawdę tak myśli czy nie. – Jak możesz wiedzieć to wszystko?
- Masz trzynaście lat, więc wszystko, o czym możesz chcieć rozmawiać, musi mieć coś wspólnego z chłopcami. Hormony szaleją. – Łypną na nią okiem.

Rachel skuliła się w sobie.

- Tato! Jesteś okropny!
- Trzy lub cztery dni, jesteś córeczką tatusia – uśmiechnął się szeroko. Stwierdziła, że wygląda na niemal dumnego. – Nie potrafisz utrzymać przede mną tajemnicy na dłużej. No i były chłopach przyjaciółki – ostentacyjnie pociągnął nosem – zalatuje od ciebie poczuciem winy.

Rachel wywróciła oczami.

- Masz rację.
- Zawsze mam rację. – Zerknął na nią znowu. – Która przyjaciółka, tak przy okazji?
- Maddie – wymamrotała dziewczyna. patrząc pod stół na swoje kolana – Ma na imię Jake.
- Ile dni?
- Trzy. Wiesz jakie to irytujące, gdy wszystko tak odgadujesz niczym Sherlock Holmes? To jest do bani.
- Czytasz Sherlocka Holmesa?
- Co jest? - Wywróciła oczami. – Zaimponowałam ci?
- Nie imponuje mi nic, co robisz. Jesteś moim dzieckiem – wyprostował się dumnie – powinnaś być geniuszem.

Rachel po raz kolejny wywróciła oczami (trzynasty raz tego dnia).

- Na wypadek, gdybyś nie zauważył, właściwie to nie noszę w sobie twoich genów.
- Cóż, no wiesz... - Nagle zeskoczył z krzesła i pokuśtykał do ekspresu do kawy. – DNA to nie wszystko. Niektórzy psychologowie uważają, że geny w ogóle nie wpływają na ludzkie zachowanie.

Dziewczyna odwróciła się, by spojrzeć na ojca. Właśnie pochylał się dziwnie, próbując wydobyć czysty kubek ze zmywarki.

- Nienawidzisz psychologów.
- Wszyscy nienawidzą psychologów – odpowiedział.

Nie była w stanie stwierdzić, czy zgadza się z nią czy nie. Wyprostował się wreszcie tryumfalnie, trzymając w dłoni kubek, postawił go na blacie i zaczął uzupełniać wodę w ekspresie.

- W zasadzie – zrobił głupią minę – nie da się studiować nauk ścisłych, nie nienawidząc psychologów. Ale oni przeważnie mają rację.
- Ale – Rachel przerwała gapienie się na niego – ta cała teza z DNA nie ma sensu.

Jej ojciec podszedł z powrotem do stołu, zostawiając swój kubek na blacie.

- Masz rację. Psychologowie to idioci - powiedział, co wywołało u jego córki napad szczerego śmiechu. Mężczyzna siedział przez chwilę, stukając czubkiem buta w podłogę. - Nie, zachowanie jest....

Przerwał wpół zdania, wstał nagle, a potem znowu usiadł.

- Cholera – wyszeptał.

Rachel osunęła się niżej na swoim krześle, aż jej stopy dotknęły nóg krzesła po przeciwnej stronie stołu (jego krzesła).

- Rozwiązałeś to, prawda?
- Tak.

Nigdy nie wyjaśniał wszystkiego. Większość ludzi potrzebowała choć trochę się komuś tłumaczyć. Rozmawiali ze swoimi przyjaciółmi, współmałżonkami lub z kimkolwiek. Ale ojciec Rachel we wszystkim, co mówił, zawierał te swoje absurdalne podteksty, które tylko Rachel (i prawdopodobnie jej matka) mogły tylko próbować rozumieć.

W tym wypadku, podtekst brzmiał. Jasne, że to rozwiązałem. Ale jest już za późno, pacjent zmarł i nic więcej nie ma znaczenia. Bo właśnie tak zawsze to odbierał, kiedy jego pacjent zmarł. Zmarł, ponieważ on nie rozwiązał zagadki. A jedną z zasad rozwiązywania zagadki było zrobienie tego w wyznaczonym limicie czasu. Właśnie dlatego zależało mu na życiu pacjentów, reprezentowali dla niego limit czasu. Natomiast rozwiązanie zagadki, kiedy gra dobiegła , budziło dużo mniejsze zainteresowanie, miało jedynie niewyraźny sens przygnębiającego zakończenia sprawy.

Rachel musiała zdusić w sobie dojmującą chęć, by go przytulić. Greg House się nie przytulał.

- Tato? - spytała łagodnie.

Spojrzał na nią. W jego oczach było tyle bezradności, ale nie mogła się powstrzymać.

- Czy kochałbyś mnie bardziej, gdybym... no wiesz... gdybym naprawdę była twoją córką?
- Nie.

To była odpowiedź, którą miała nadzieję usłyszeć, ale kiedy to się stało, wszystko było tak bardzo nie tak. Nie to miałam na myśli. Chciała wykrzyczeć. Ale teraz, jedyne, co mogła usłyszeć, to ten podtekst. Nigdy nie byłbym w stanie naprawdę cię kochać.



_________________
"To change the world, start with one step
however small, first step is hardest of all"
strony internetowe

PostWysłany: Pią 17:58, 03 Wrz 2010
orco
Tłumacz



Dołączył: 17 Wrz 2009
Pochwał: 28

Posty: 638

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Ciekawe, będą kolejne części?



PostWysłany: Wto 9:48, 29 Mar 2011
basiag95
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 01 Lut 2010

Posty: 97

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Nie sądzę, następne części są coraz gorsze, coraz bardziej skupiają się na sercowych rozterkach 13latki.
Wśród czytelników też jak widać części poza pierwszą nie wzbudziły zainteresowania. Więc nie planuję kontynuować.



_________________
"To change the world, start with one step
however small, first step is hardest of all"
strony internetowe

PostWysłany: Wto 10:32, 29 Mar 2011
orco
Tłumacz



Dołączył: 17 Wrz 2009
Pochwał: 28

Posty: 638

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Szkoda, bo bardzo mi się spodobało. Ciekawie poczytać o Hausie jako rodzicu widzianym oczami Rachel.
Szkoda :(



PostWysłany: Wto 13:59, 29 Mar 2011
basiag95
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 01 Lut 2010

Posty: 97

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.03872 sekund, Zapytań SQL: 14