 |
 |
 |
|
 |
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat
|
Wiadomość |
Autor |
|
 |
ToAr, naprawdę niezły z Ciebie pisarz. Masz pełną głowę pomysłów (przynajmniej tak mi się wydaje), które w iście genialny sposób starasz się przelać na papier. SUPER!
|
|
_________________
Banner od Jeanne
Wysłany:
Pią 22:01, 24 Lip 2009 |
|
bozenka21
Urolog


Dołączył: 12 Lut 2009
Pochwał: 10
Posty: 2404
Miasto: Gdańsk
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
|
 |
Chasper w planach mam Chaseronkowy ship, więc może mi wybaczysz ;)
|
|
_________________ Toaroraptorus vel Szpon Sprawiedliwości
Bywają rozstania niezależne od dwojga.Bolesne bo żadne go nie chce.
Wysłany:
Pią 22:21, 24 Lip 2009 |
|
ToAr
(prze)Biegły Rewident

Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 63
Posty: 11254
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Fajny;)
Kiedy następna część?
|
|
_________________
Hameron and Hilson forever...
Wysłany:
Sob 13:13, 25 Lip 2009 |
|
allison23
Student medycyny


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 90
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Cytat: | Już połowa za nami, kolejna część dedykuję lesiowi. Teraz musicie się uzbroić w cierpliwość, bo wybywam na prawie dwa tygodnie. |
zBETOwane przez Sarusię
House wyszedł właśnie na lunch. Zawsze idealnie synchronizował się z Wilsonem, którego spotykał przy windzie.
- Co dzisiaj zjemy? – zapytał przyjaciela.
- Kogo dzisiaj pocałujemy? – zadrwił Wilson.
- Ktoś dzisiaj jest w niehumorze. Czy to ten dzień? – zripostował.
- Pacjentka ma nawrót – odparł poważnie.
- Chyba z nią nie sypiasz? – zapytał równie poważnie.
- House!?
- No dobra, już o nic nie pytam.
Wilson znowu wpakował się w kłopoty, ale House miał teraz poważniejsze zmartwienie – Cameron. Weszli do kafeterii i stanęli w kolejce. Wilson zapakował sobie na tackę kanapkę z tuńczykiem, sałatkę i jogurt. House jak zwykle przyszedł z nim, aby mieć na kim żerować. Usiedli wspólnie przy stoliku. Wilson zabrał się za sałatkę i nawet nie zauważył jak jego kanapka zniknęła z tacki.
- Pyszna – powiedział House z pełną buzią.
- House, czy Ty nie możesz chociaż raz kupić sobie lunchu sam? – zapytał, przerywając jedzenie.
- Nie, bo wtedy mógłbym Cię zranić – odparł, biorąc kolejny kęs kanapki.
- Jak to? – zdziwił się.
- Wtedy pomyślałbyś, że nie jesteś mi już potrzebny – odpowiedział poważnie.
- Achh… - Wilson najwidoczniej zwątpił i nie zamierzał kontynuować tej dyskusji. – Co z Cameron? – zmienił temat.
- Dobrze, wczoraj dawałem jej lekcję jak robić usta-usta – uśmiechnął się.
- Znowu się z nią całowałeś? – przed tym pytaniem Wilson o mało nie zakrztusił się sałatką.
- Tak, ale to nic wielkiego – odparł.
- Jak to? Przecież ona ma męża – odezwało się chodzące sumienie House’a.
- No i widocznie jej na nim zależy, bo po całunku powiedziała, że to koniec – odparł.
- I zamierzasz odpuścić? – zapytał z niedowierzaniem.
- To się jeszcze okaże – odpowiedział, ściszając głos.
Do kafeterii weszli Cameron i Chase trzymając się za ręce. Wzięli coś do jedzenia i usiedli niedaleko nich. Cameron od razu spostrzegła House’a. Wymienili się spojrzeniami, Cameron czuła się po tym zakłopotana. Nie spojrzała na niego drugi raz. House jednak bacznie się im przyglądał. Rozmawiali o czymś, to znaczy Chase coś mówił, a Cameron się uśmiechała i potakiwała głową. W pewnej chwili spojrzenia Cameron i House’a się kolejny raz spotkały i zatrzymały na chwilę. Przerwało je dopiero odwrócenie się Chase’a, który chciał zobaczyć na kogo Cameron tak zaciekle patrzy.
- House, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – zapytał Wilson.
- Nie, muszę coś załatwić – odowiedział, po czym wstał i wyszedł.
* * *
- Nawet nie wiesz jaki miałem dzisiaj zabieg…
Cameron udawała, że słucha tego, co mówi Chase. Dla pozoru uśmiechała się i potakiwała głową. Jednak jej myśli zaprzątało zupełnie co innego. Wczorajszy wieczór w gabinecie House’a i to, co mu powiedziała. Zrobiła to z premedytacją, chciała sprawdzić jak postąpi, ale także bała się tego, co może się stać. Musiała to skończyć, każda kobieta na jej miejscu zrobiłaby to samo. Celowo unikała jego spojrzeń. Powodowały one pojawienie się kolejnych wątpliwości, co do słuszności jej decyzji, a nie chciała ich mieć. Już miała wątpliwości i w ich wyniku sperma jej zmarłego męża leży w zamrażalniku u matki. Okłamała Chase’a, nie chciała tego robić po raz kolejny. Kłamstwo nie było najgorsze, najgorsze było to, że w pewnym momencie może się zdradzić i wtedy stracić kogoś, kto mógł jej zagwarantować normalne życie. Im więcej kłamstw, tym większe prawdopodobieństwo, że może się jej w końcu powinąć noga. Nie mogła się jednak powstrzymać, spojrzała w stronę House’a. „O mój Boże, on na mnie cały czas patrzy!” – przeraziła się, ale jednocześnie nie potrafiła oderwać się od jego pięknych niebieskich oczu. Rozpłynęła się. Zauważył to Chase i obrócił się. Jego mina od razu zrzedła.
- Cameron, co to ma znaczyć? – zapytał.
- Co? – oderwała szybko wzrok, udając zdziwioną.
- To patrzenie na House’a – wytłumaczył.
- Wie, że ma u mnie dług do spłacenia i nie jest z tego faktu zbyt zadowolony. Zresztą, było to widać i nie mogłam sobie odmówić zobaczenia tego – wymyśliła historyjkę na poczekaniu.
- Na pewno? – zapytał podejrzliwie.
- Tak – odparła, kłamiąc mu prosto w oczy.
- Dobrze, muszę już iść, kolejna operacja czeka – powiedział.
- Spotkamy się po niej? – zapytała.
- Dobrze – odparł, odchodząc od stolika.
- Co Ty, do cholery, wyprawiasz? – zapytała osoba, która po chwili się do niej dosiadła.
|
|
_________________ Toaroraptorus vel Szpon Sprawiedliwości
Bywają rozstania niezależne od dwojga.Bolesne bo żadne go nie chce.
Wysłany:
Nie 13:01, 26 Lip 2009 |
|
ToAr
(prze)Biegły Rewident

Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 63
Posty: 11254
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Niech zgadnę kto to będzie... mój uluibieniec czy może zazdrosna pani administrator? Nie mów. Chcę tą przyjemnosć zaskoczenia podczas czytania następnej części.
|
|
Wysłany:
Nie 16:12, 26 Lip 2009 |
|
hattrick
Fikopisarz Miesiąca


Dołączył: 18 Cze 2009
Pochwał: 41
Posty: 9231
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Ehh, ależ ja teraz ciekawa jestem. Chyba umrę, zanim się doczekam.
Świetny fik!
|
|
_________________
Banner od Jeanne
Wysłany:
Nie 16:50, 26 Lip 2009 |
|
bozenka21
Urolog


Dołączył: 12 Lut 2009
Pochwał: 10
Posty: 2404
Miasto: Gdańsk
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Lupus za ToArem przyszedł do Hameronu.
Na jak długo? To się okaże. Jeśli wkrótce urzeczywistni się tytuł fika to pewnie ucieknę z podkulonym ogonem i z za krzaków będę śledzić rozwój wydarzeń.
Na razie moja huddy-słabość nie czuje zagrożenia. House wydaje mi się nieprawdziwy w swoim zainteresowaniu Cameron. Nie rozpoznaję żadnego podtekstu w jego zachowaniu. Może on chce czegoś dowieść? Może chce się zabawić?
Dialogi miejscami są fantastyczne.
|
|
_________________ ikonka od woźnego rocket queen
FUS - Frakcja Uaktywnionych Seksoholików
Wysłany:
Nie 18:41, 26 Lip 2009 |
|
Lupus
Kot Domowy

Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 5
Posty: 3179
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Dziękuje za dedykację :wink: Jak zawsze było ciekawie a pierwsza potyczka Housa i Wilsona była genialna :D Liczę na kolejne tak świetne części.
|
|
_________________
Banner pożyczony od Jeanne
Zamałżowiony kochanej Pauli :*
Wysłany:
Nie 20:38, 26 Lip 2009 |
|
lesio
Starachowicki Magnat


Dołączył: 31 Sty 2009
Pochwał: 15
Posty: 5489
Miasto: Starachowice
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Ja myślę, że to House!
A jak ktoś inny to się zdziwię. A może to Wilson?
Zobaczy się.
Czekam na C.D.
|
|
_________________
Hameron and Hilson forever...
Wysłany:
Pon 17:56, 27 Lip 2009 |
|
allison23
Student medycyny


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 90
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
allison23, to nie może być House, bo House by nie powiedział "Co ty do cholery wyprawiasz?". Ten układ mu nawet pasuje. To jest ktoś, kto troszczy się o bezpieczeństwo House'a lub jest o niego zazdrosny. Nasuwają się tylko dwie odpowiedzi...
|
|
Wysłany:
Pon 17:58, 27 Lip 2009 |
|
hattrick
Fikopisarz Miesiąca


Dołączył: 18 Cze 2009
Pochwał: 41
Posty: 9231
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
No tez prawda.
Strzelam, że to Wilson. Był wtedy w bufecie.
|
|
_________________
Hameron and Hilson forever...
Wysłany:
Pon 18:21, 27 Lip 2009 |
|
allison23
Student medycyny


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 90
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
allison23, chyba, że zobaczyła to Cuddy. Gdyby wtedy akurat stała w drzwiach, widziałaby to z lepszej pozycji. Ale za to Wilson jeszcze nie upominał Cam... Więc teraz może jego kolej.
|
|
Wysłany:
Pon 18:23, 27 Lip 2009 |
|
hattrick
Fikopisarz Miesiąca


Dołączył: 18 Cze 2009
Pochwał: 41
Posty: 9231
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
To Cuddy!
Opf. Wstaw nowy rozdział szybko proszę;d Szkoda, że są takie krótkie - co jak co ogranęłam całość i aż mnie korci, żeby doczekać się zdrady^^
Kocham Cameron i House'a i chciałam, żeby oni coś razem;d
Pozdrawiam,
MB
|
|
Wysłany:
Pon 20:46, 27 Lip 2009 |
|
madame_butterfly
Student medycyny

Dołączył: 23 Lip 2009
Posty: 2
Miasto: Warszawa
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
ToAr napisał: | Chasper w planach mam Chaseronkowy ship, więc może mi wybaczysz |
Wielkiemu TuSinowi zawsze !! :D
To zacieram rączki na ten fik :twisted:
***
łał !! nie wiem jak wytrzymam te dwa tygodnie! wiągnął mnie Twój fik straszliwie :D i stawiam że tą tajemniczą dosiadającą się osobą jest Cuddy. CZEKAM NA CIĄG DALSZY :twisted:
|
|
_________________ Ubrana u Mireli : )
Wysłany:
Sro 0:17, 29 Lip 2009 |
|
Chasper
Onkolog


Dołączył: 26 Kwi 2009
Pochwał: 6
Posty: 3096
Miasto: Wrocław
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Bilety
zBETOwane przez Ewel za co jej dziękuje :*
Cytat: | Wracamy po długiej nieobecności, wszak trzeba tego ficka skończyć. Dla wszystkich spragnionych kolejna część. |
- Jem lunch. Nie widać? – odpowiedziała jakby nigdy nic.
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi! – zdenerwował się Wilson.
- House Ci wszystko wypaplał? – zapytała, choć to pytanie było czysto retoryczne.
- A jak myślisz? Daj sobie z tym spokój – próbował dać jej dobrą radę.
- Nie muszę, bo niczego między nami nie ma – ripostowała Cameron.
- A ta wymiana spojrzeń tutaj? To ma oznaczać nic!? – Wilson spojrzał w oczy Cameron.
- Wilson nie baw się w moją mamusię. Jestem dorosła i wiem co robię – odparła poważnie.
- Czy Ty nie widzisz tego, że House się Tobą bawi? Jak mu się znudzisz, to Cię porzuci, a Chase’a wtedy już nie będzie u Twojego boku – powiedział, nie zrażając się poprzednią wypowiedzią.
- A może to ja się bawię nim? – odparła pewna siebie.
- Tak, tylko jego ta zabawa nic nie kosztuje, a Ty przez nią możesz naprawdę wiele stracić – odpowiedział myśląc, że i tak rzuca grochem w ścianę.
- Dziękuje za to, że się próbujesz o mnie troszczyć. Uwierz jednak, że wiem co robię i wszystko kontroluję – odparła Cameron.
- Ostrzegałem Cię, więc nie przychodź do mnie później z płaczem – powiedział wkurzony i odszedł.
„Co ona sobie do cholery wyobraża?” – pomyślał Wilson. - „Myśli, że House się w niej zakochał i zrobi dla niej wszystko. On pewnie chce tylko zobaczyć, jak daleko jest w stanie się posunąć. Czy będzie potrafiła zdradzić Chase’a, a jak tego dowiedzie, to rzuci ją, jakby była zabawką, którą się już znudził”. Wkurzało go to, co robią House i Cameron. Jednak on sam był chyba ostatnią osobą, która mogła udzielać im porad. Od tej chwili postanowił nie wtrącać się w to, co będzie się działo między nimi. „W końcu to nie moja sprawa” – dopowiedział sobie w myślach, wchodząc do swojego gabinetu.
* * *
„Czemu on udziela mi rad” – pomyślała Cameron, opatrując ranę na Ostrym Dyżurze. „Jakby był specjalistą od związków. Wiem co robię i póki co, to ja kontroluję sytuację. Pilnuję się, jestem silna” – powtarzała sobie. Skończyła opatrywać ranę i odniosła kartę pacjenta.
- Dr Cameron – zawołała pielęgniarka przy recepcji.
- Tak? – odparła Cameron.
- Ktoś zostawił dla Pani kopertę – odpowiedziała.
- Dziękuję – powiedziała, zabierając przesyłkę.
Cameron pośpiesznie otworzyła kopertę i zobaczyła zawartość. Po chwili biegła już w stronę głównego holu szpitala.
- Dziękuję! – krzyknęła obejmując Chase’a od tyłu, bowiem mył swoje ręce po skończonej operacji.
- Ale za co? – zapytał zdziwiony.
- Już Ty nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi – odparła, cały czas go tuląc.
- Cameron naprawdę nie wiem o co Ci chodzi – zirytował się Chase.
- O bilety na koncert Bon Jovi, które zostawiłeś w recepcji – wytłumaczyła Cameron.
- Ale ja nie zostawiałem żadnych biletów – był zaskoczony tym, co od niej usłyszał.
* * *
- Jak zwykle się obijasz, udając, że wypełniasz papierki – powiedział House wchodząc do gabinetu Wilsona i siadając na kanapie.
- W przeciwieństwie do Ciebie, ja przynajmniej udaję – odparł, nie odrywając wzroku znad swoich akt.
- Pożyczyłem Twoją kartę kredytową, bo zapomniałem swojej – powiedział spokojnie.
- Ile? – zapytał, jakby nie zrobiło to na nim najmniejszego wrażenia.
- Tylko 1600 $ - odpowiedział tym samym, spokojnym tonem.
- Co? – oderwał oczy od papierów. – Na co do cholery wydałeś tyle pieniędzy? – zapytał.
- Na bilety na koncert Bon Jovi – uśmiechnął się.
- Przecież Ty nie cierpisz tego zespołu – odparł Wilson. – Cameron? – spytał po chwili.
- Tak – na jego twarzy pojawił się uśmieszek.
- Jeszcze kiedyś będziesz tego żałował – odpowiedział Wilson.
- To się dopiero okaże – wyszedł, kładąc jego kartę na biurku.
|
|
_________________ Toaroraptorus vel Szpon Sprawiedliwości
Bywają rozstania niezależne od dwojga.Bolesne bo żadne go nie chce.
Wysłany:
Czw 21:04, 13 Sie 2009 |
|
ToAr
(prze)Biegły Rewident

Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 63
Posty: 11254
|
Powrót do góry |
 |
|
|
|
 |
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |