 |
 |
 |
|
 |
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat
|
Wiadomość |
Autor |
|
 |
|
lizbona
Diabetolog


Dołączył: 21 Gru 2008
Pochwał: 8
Posty: 1682
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
|
 |
Cudowne! ! ! ! Uwielbiam tego fika :) Jest świetny :D
Czekam na cd i Wena życzę :* :*
|
|
_________________
"Jeśli reguł moralności nie nosisz w sercu, nie znajdziesz ich w książkach..."
"... miłość po prostu jest. Bez definicji. Kochaj i nie żądaj zbyt wiele. Po prostu kochaj.."-Paulo Coelho
"Miłość prawdziwa zaczyna się wtedy, gdy niczego w zamian nie oczekujesz..."-Antoine de Saint-Exupéry
Wysłany:
Wto 18:37, 30 Gru 2008 |
|
minnie
Student medycyny


Dołączył: 24 Gru 2008
Posty: 62
Miasto: Szczecin
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Podobał mi się ten fragment, dobrze oddajesz samotność Housa, czekam na cd. :)
|
|
Wysłany:
Wto 19:52, 30 Gru 2008 |
|
runiu
Stażysta


Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 101
Miasto: Gorzów Wlkp.
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Miałam mnóstwo pomysłów i nie do końca jestem pewna, czy to dobrze, że zostały umieszczone w jednym fick’u. Troszkę to chaotycznie wyszło. Poprawię się na przyszłość, może :D
Część 3 - ostatnia
Odkąd brał Vicodin miewał dziwne sny. Przyzwyczaił się do tego. Ale teraz, kiedy naprawdę został sam jego sny były bardzo dziwne, wręcz niepokojące. Potrafiło mu się śnić kilka nocy z rzędu to samo. Biegł i nie mógł się zatrzymać, nie wiedział gdzie jest, nie wiedział dokąd ma dobiec. A szczyt swojej samotności osiągał wtedy, kiedy wchodził do szpitala po kolejnej nieprzespanej nocy i nikt nie spytał dlaczego. Nawet Wilson, którego uważał za przyjaciela.
Mimo iż różne moment w swojej samotności, takie w których chciało mu się krzyczeć „Cuddy kocham Cię” i tak w których nienawidził jej z całego serca. To nie robił nic by w jakikolwiek sposób to zmienić.
„To musi się skończyć” szepnął do siebie. Ciągle był przekonany, że Cuddy nie umie podzielić swojej miłości na dwie osoby, nie mógł niestety wiedzieć jak bardzo się mylił.
Tej nocy, jak każdej zresztą zbudził Cuddy płacz dziecka. Tak bardzo nie chciało jej się wstawać, mimo że kochała Joy. Jedynym jej marzeniem w tej chwili był męski głos szepczący do ucha „ja pójdę”. Przez chwilę głośny płacz nie miał znaczenia, usiadła na łóżku, czekała, sama nie wiedziała dlaczego, przecież to nie realne … był tylko płacz niemowlęcia. Wstała, poszła do dziecięcego pokoiku, pomalowanego na jasno żółty kolor. Wyjęła Joy z łóżeczka, siadła na bujanym fotelu, by odbyć conocny rytuał usypiania małej.
Przeszedł wolno przez rozsuwane szpitalne drzwi wejściowe. Pierwszą osobą jaką zobaczył, była Cuddy. Wyglądała na bardzo nie wyspaną i była bledsza niż zwykle. Miała na sobie golf. Co świadczyło o tym że było z nią bardzo źle. Ogarnęła go przedziwna fala uczuć, których nie potrafił nazwać. Spojrzała mu w oczy, próbując przypisać wyrazowi jego twarz jakąś emocję. Wiedział ze czytała z niego jak z książki i nie musiał nic mówić, bo Cuddy wiedziała swoje.
- Cześć – powiedział spuszczając wzrok, już żałował tego co zrobił.
- Cześć – uśmiechnęła się.
- Coś się stało? Marnie wyglądasz… - przyznał
- Joy nie daje mi spać. – Co ona robi? Po co mu mówi takie rzeczy? Lisa idiotko opanuj się, on to może wykorzystać przeciwko tobie.
„Nie zrobi tego.” Powiedział głos w jej głowie. Wszystkie odzewy zdrowego rozsądku umilkły, teraz liczył się tylko Greg House, dziwnie zgaszony Greg House.
- A u Ciebie wszystko ok? – spytała, zakładając rękę na rękę.
- Tak, świetnie, mogę robić co chcę nikt mnie nie pilnuje, Burbona dowoli, Vicodinu też…
- Tak, tylko pozazdrościć… - przyznała, błądząc wzrokiem po jego twarzy. Coś się na niej zmieniło, nie patrzyła na niego od przeszło trzech miesięcy, coś było nie tak. Żałowała, że nie mogła się dowiedzieć co.
- Idę, bo kaczuszki na pewno tęsknią, miłego dnia Cuddy – po tych
słowach ruszył do windy. A ona zastygła bezruchu obserwując go. Tyle rzeczy miała mu do powiedzenia, tylko czemu się bała że ją wyśmieje?
Kolejny przypadek medyczny, kolejny pacjent, kolejne badania i „gdzie tu jest czas na samotność”? Pomyślał. Usłyszał charakterystyczne kroki. Podniósł wzrok. Wilson.
- Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór? – zapytał szybko.
- Mam, Burbon i dziwki, jak zwykle, a co? – nie wiedział co odpowiedzieć, zastosował starą, sprawdzoną taktykę.
- Myślę, że moglibyśmy gdzieś wyskoczyć razem, na piwo czy coś – Wilson omiótł spojrzeniem całe pomieszczenie. – przyjadę po Ciebie o 19. – dodał wychodząc, nie zaczekał na odpowiedź, wiedział że House dawno nigdzie nie był i że się zgodzi.
Cały dzień spoglądał nerwowo na zegarek. Czekając na tą godzinę, w której będzie mógł wreszcie pojechać do domu i czkać na Wilsona.
17.30 chyba może już wyjść, przecież nic już nie zdziała, pacjent był stabilny.
W lepszym humorze niż zwykle pojechał do domu.
„Już Cię mam” pomyślał, uśmiechnięty Wilson, kiedy wyszedł z jego gabinetu. Wrócił trochę wcześniej z pracy, wykonał kilka telefonów. Spojrzał na zegarek. 18.40 już powinien wyjeżdżać, ale coś mówiło mu, że żeby podgrzać atmosferę musi się spóźnić. Kiedy dojechał pod dom House’a było grubo po 19. Zapukał trzy razy. House otworzył, niemalże natychmiast.
- Co tak długo? – spytał z wyrzutem. Wilson uśmiechnął się pod nosem. Miał rację, jak zwykle.
- Zatrzymali mnie w szpitalu. – celowo nie przeprosił. W ciągu pięciu minut jechali po szerokiej dwupasmowej drodze w stronę centrum.
- Musimy jeszcze zajechać do Cuddy – oznajmił Wilson. Nie powiedział mu tego od razu bo to było jasne, że House powie mu że ma jechać sam a on zaczeka.
- Po co? – spytał
- Jakieś dokumenty, nie wzięła ze szpitala, prosiła żebym jej przywiózł.
- No taaak
Resztę drogi, żaden z nich się nie odezwał. Wilson tylko od czasu do czasu rzucał przyjacielowi krótkie spojrzenia uśmiechając się pod nosem.
Dojechali. Onkolog rzucił House’owi krótkie spojrzenie po czym zapytał:
- Idziesz?
- Nie
- Dlaczego? – z jednej strony nie chciał być obiektem szpitalnych plotek rozprowadzanych przez Wilsona, a z drugiej naprawdę chciał zobaczyć Cuddy.
- No dobra, idę – powiedział wysiadając z auta.
„Nawet nie wiesz jaki jesteś naiwny.” Pomyślał Wilson z triumfalnym uśmiechem na twarzy, którego House nie zauważył.
Zadzwonili do drzwi. Przed nimi stanęła Cuddy.
- Cześć Lisa, przywiozłem Ci te dokument o które prosiłaś, ale chyba zostawiłem je w samochodzie. – mówiąc to ruszył w stronę pojazdu zostawiając House sam na sam z Administratorką.
- Cześć – rzucił
- Cześć, wejdziesz? – nie skończyła nawet otwierać drzwi a Wilson już odjechał z piskiem opon.
Greg patrzył to na nią, to na świtała odjeżdżającego auta, powoli zaczynał rozumieć o co chodzi.
- Ty to zaplanowałaś? – Spytał, przechodząc przez próg mieszkania.
- Tak – opowiedziała, zamykając drzwi.
- Gdzie Joy? – zmiana tematu, normalka w jego przypadku.
- Śpi. Napijesz się czegoś? Wody, soku, wina? Może kawy? – udała się do kuchni. Była ubrana w luźne ciuchy, ale dla niego i tak we wszystkim wyglądała pięknie.
- Wino jest ok. Chociaż miałem iść na piwo z Wilsonem, będziesz miała trudne zadanie, musisz mi go zastąpić. – złośliwy uśmieszek znowu zagościł na jego twarzy.
- Postaram się, ale najpierw musimy wyjaśnić sobie kilka rzeczy. – przewrócił oczami podszedł do niej, blisko.
- Tęskniłaś za mną? – spytał wprost, nie chciało mu się dłużej uciekać, był tym zmęczony.
- Bardzo – tym razem to ona podeszła do niego. Przywarła, jakby ją ktoś tam przykleił, jakby nigdy nie opuszczała tego miejsca.
- Przepraszam – wtulił twarz w jej miękkie włosy – za to że mnie z tobą nie było, kiedy tego potrzebowałaś, za to, że uciekałem, za to że cię wtedy zostawiłem. Nie wiem czy jestem na to wszystko gotowy. Powiem więcej uważam, że nie. Więc jeśli tym razem to ty zostawisz mnie, zrozumiem. – odsunęła się kawałek od niego, tak by móc spojrzeć mu w oczy, wiedziała że to słowa go dużo kosztowały i teraz miała stuprocentową pewność, że nie kłamie.
- zostawię cię – szepnęła , a jego plecy przeszył zimny dreszcz, nabrał powietrza, przestał na moment oddychać. – za jakieś trzydzieści, może czterdzieści lat, jeśli nie zrobisz nic głupiego i pozwolisz się nam razem zastarzeć. To jak będzie?
Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Pocałował ją, tak samo jak kiedyś. Jego usta miały ten sam słonawy posmak i znowu usłyszała z oddali Hendrix’sa, który grał swój jedyny koncert z zaświatów specjalnie dla nich.
I wierzę, kiedyś będzie lżej,
Słońcem będzie nowy dzień,
Ciągle nam za krótki,
A wieczór po nim słodki…
…rozstąpi się ciemność *
Tej nocy ponownie zbudził ją płacz Joy. Po chwili usłyszała zachrypnięty głos Greg’a w swoim prawym uchu.
- Ja pójdę, śpij.
Z tą różnicą, że wszystko było całkowicie realne. Nie spała. Czekała aż uśpi ponownie Joy i wróci. Po jakichś trzydziestu minutach leżał znowu po prawej stronie jej łóżka. Wtuliła się w niego bardzo szybko. Nie chciało im się spać. Leżeli patrząc w gwiazdy za oknem. „Kochać to znaczy patrzeć w tą samą stronę.” Dopiero teraz, po czterdziestu latach życia dotarł do niej sens tych słów. Po piętnastu, może dwudziestu minutach ciszy, innej niż tą którą znała, odezwała się w końcu:
- House, udało nam się – poprawiała ułożenie swojej głowy na jego obojczyku, łaskocząc go włosami.
- Stworzyliśmy coś, z niczego, powinniśmy dostać pokojowego Nobla – powiedział głaszcząc jej miękką skórę na brzuchu. Chwilę potem ponownie zasnęli.
Nic nie wskazywało na to, że się kiedykolwiek na nowo zejdą, a jednak. I wcale im nie przeszkadzało, że historia lubi się powtarzać...
*Fragment piosenki „Sen o Lepszym Dniu” zespołu „Lipali”
|
Autor postu otrzymał pochwałę.
|
Wysłany:
Sro 12:31, 31 Gru 2008 |
|
Arroch
Jeździec Apokalipsy

Dołączył: 20 Gru 2008
Pochwał: 11
Posty: 7916
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
*rozpłynęła się z zachwytu i została po niej mokra kałuża*
Borze szumiący, to było genialne, romantyczne i takie Huddy w jednym
*padła i potrzebuje reanimacji* Cytat: |
- Stworzyliśmy coś, z niczego, powinniśmy dostać pokojowego Nobla – |
Zakochałam się w tym fiku :serducho:
OGROMNIE mi się podobało :*
|
|
_________________
Wysłany:
Sro 12:53, 31 Gru 2008 |
|
jeanne
Dziekan Medycyny


Dołączył: 21 Gru 2008
Pochwał: 50
Posty: 11087
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Podzielam zachwyt jeanne! To było cudowne!
mogłabym cytować i cytować. Wylałaś miód na moje serduszko -ten tekst był idealny -delikatny, nastrojowy, klimatyczny. Trochę ckliwy, troche humorystyczny... dokładnie tak jak lubie. Bardzo mi sie podobało!
|
|
_________________
Wysłany:
Sro 12:58, 31 Gru 2008 |
|
T.
Mecenas Timon


Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 37
Posty: 2458
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
ojej dziękuję :* Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się że moje ficki będą się podobały :D
i bardzo się cieszę że podobało się Tobie T. bo twoje fick'i są dla mnie jak, hym, nie mam pojęcia do czego to porównać, jak Led Zeppelin dla metalu. Czasem mam wrażenie, że gdyby nie twoje ficki i długie namowy Karoli do pisania, nie skleciłaby nic. :mrgreen:
Dzięki za to, że chcecie je czytać :*
|
|
Wysłany:
Sro 13:13, 31 Gru 2008 |
|
Arroch
Jeździec Apokalipsy

Dołączył: 20 Gru 2008
Pochwał: 11
Posty: 7916
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Boskie :)
Cudowne, bardzo mi się podoba :)
Cytat: | „Kochać to znaczy patrzeć w tą samą stronę.” |
:serducho: :serducho: :serducho:
|
|
_________________
"Jeśli reguł moralności nie nosisz w sercu, nie znajdziesz ich w książkach..."
"... miłość po prostu jest. Bez definicji. Kochaj i nie żądaj zbyt wiele. Po prostu kochaj.."-Paulo Coelho
"Miłość prawdziwa zaczyna się wtedy, gdy niczego w zamian nie oczekujesz..."-Antoine de Saint-Exupéry
Wysłany:
Sro 13:29, 31 Gru 2008 |
|
minnie
Student medycyny


Dołączył: 24 Gru 2008
Posty: 62
Miasto: Szczecin
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Przyłączam się do wszystkich zachwytów nad fikiem. Uroczy i romantyczny. Bardzo mi sie podobało :)
|
|
Wysłany:
Sro 13:54, 31 Gru 2008 |
|
runiu
Stażysta


Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 101
Miasto: Gorzów Wlkp.
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
bardzo fajny fik :D
|
|
_________________ Aby coś docenić trzeba to stracić...
Baner & Avek by Ewel
_________________
Wysłany:
Sro 14:08, 31 Gru 2008 |
|
Arystokratka
Lekarz rodzinny


Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 335
Miasto: Międzyrzec Podl.
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Naprawdę nastrojowy fik - romantyczny i niesamowicie spokojny zarazem. Po prostu świetny! :prosze:
|
|
Wysłany:
Sro 15:15, 31 Gru 2008 |
|
rocket queen
Pumbiasta Burleska
Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 57
Posty: 3122
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
No więc najpierw idę skoczyć z jakiejś wysokiej wieży, bo jak ja mogłam wcześniej tego nie przeczytać?! *skacze w wieży* STOP! Najpierw muszę wyrazić mój zachwyt, dopiero potem skoczę :D.
Arroch, tym tekstem całkowicie odkupiłaś swoją(minimalną) winę, dziękuję bardzo za dedykację :*:*:*
Fik jest piękny, w życiu nie pomyślałabym, że to dopiero drugi w Twojej karierze. Wspaniale dobierasz słowa, wszystko jest tak barwnie opisane, mam w głowie obraz tych wszystkich opisanych scen^^. I klimat hałsowy oddany w zupełności, Greg zachowujący się jak on, ale jednocześnie potrafiący się przełamać, potrafiący zrobić coś dla drugiej osoby(jej, jak on wstał do Joy^^).
I co jeszcze mi się podoba to to, że fik jest Huddy, ale każdą postać jaką wprowadzasz epizodycznie jest właśnie taka jak w serialu, czyli fik dopracowany w każdym calu :D.
Bardzo, bardzo mi się podobało Arroch, mam nadzieję, że to dopiero początek Twojej twórczości :*:*:*
|
|
_________________
all made by Rocket :D
Wysłany:
Czw 3:00, 01 Sty 2009 |
|
Willanka
Stażysta


Dołączył: 22 Gru 2008
Posty: 110
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
*rooooooooooooozpłynięta* :zakochany: To było takie słodkie, a jednocześnie nie przesłodzone do przesady; było romantyczne, prawdziwe i jednocześnie jakby wyśnione... czytałam jednym tchem, absolutnie zachwycona :D no i co ja mam jeszcze powiedzieć? Dialogi były boskie, dowcipne :lol:... Podpucha Lisy z tym "zostawię cię" świetna :lol:, sama zamarłam, no i ta końcówka......... :serducho: buziaki :*:*:*
|
|
_________________
"- And so the lion fell in love with the lamb...
- What a stupid lamb.
- What a sick, masochistic lion" - cytat z "Twilight"
Banner by Ewel
:zakochany:
Wysłany:
Czw 17:50, 01 Sty 2009 |
|
amandi
Stażysta


Dołączył: 26 Gru 2008
Pochwał: 1
Posty: 148
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
*ómarłam*
Nawet nie wiesz jak żałuję, że nie mogłam komentować tego fika na bieżąco. Ale po niepewności, jaką zasiała we mnie pierwsza i druga część odetchnełam z ulgą, czytając ostatnią.
Naprawde, cudowne.
|
|
Wysłany:
Nie 17:44, 04 Sty 2009 |
|
ECC
Gość
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
I ja dolaczam do grona tych którym sie podobało.
Lubię jak w fikach House jest jak "zbity pies". Taki samotny, cierpiący w środku i totalny tchórz, który za nic w świecie nie przyzna sie do tego, ze kogoś potrzebuje.
Cuddy w golfie - też ciekawy widok, wiele mówiacy o zmianach w jej zyciu. Tak a propos - czy ona w ogóle pojawiła sie kiedykolwiek w golfie?
No i ta jej troska. Cała Cuddy. I przyznała sie do uknucia planu.
|
|
_________________ ikonka od woźnego rocket queen
FUS - Frakcja Uaktywnionych Seksoholików
Wysłany:
Nie 21:28, 04 Sty 2009 |
|
Lupus
Kot Domowy

Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 5
Posty: 3179
|
Powrót do góry |
 |
|
|
|
 |
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |