Całe szczęście, że jestem facetem i nie biorę sobie tego serialu zbyt do serca ;)
Life is brutal
_________________ Toaroraptorus vel Szpon Sprawiedliwości
Bywają rozstania niezależne od dwojga.Bolesne bo żadne go nie chce. Wysłany:
Wto 2:27, 12 Maj 2009
jeanne obejrzyj jakąś komedię albo pooglądaj *pewien temat* i nie myśl o głupotach ;)
Życie dostarcza nam rozczarowań i tego się nie zmieni. Wiesz Shore jest facetem, gdyby scenariusz napisała kobieta, to byłoby pewnie inaczej ;) Jakby wyglądał 6 sezon jakby się zeszli?
Dodano 1 minut temu:
T. dobranoc ;)
_________________ Toaroraptorus vel Szpon Sprawiedliwości
Bywają rozstania niezależne od dwojga.Bolesne bo żadne go nie chce. Wysłany:
Wto 2:33, 12 Maj 2009
Dobranoc T. Niech chociaż tobie się przyśni coś innego :*
DOMA ja nawet się nie wybieram do snu, jestem tak pobudzona jak nigdy wcześniej.
ToAr chcesz żebym wpadła w depresje oglądając pewien temat? Przecież za chwile one tam wywiwszą transparenty i się będą bujać na tych cholernych kołkach, że to czym my się podniecaliśmy, było halucynacją.
Ja nie chciałam happy-endu. Naprawdę. Nie chciałam żeby ten serial stał się łzawym m jak miłośc, ale nie chciałam czegoś takiego.
A tak w ogóle gdzie była Cuddy?! Dlaczego z nim nie pojechała? Tylko poszła na wesele? Nie mogła się chociaż odrobinę zmartwić? Boję się. BOję się tego jak ten przyszły sezon będzie wyglądał, bo House już nigdy nie będzie taki sam. Nic nie będzie takie samo.
jeanne może chciała mu to ułatwić? Widziałaś jak House patrzył na Wilsona tam wchodząc...
Dodano 2 minut temu:
OMG
Spojler:
Jak dla mnie rozdział zamknięty. Chameron ślub bierze, ale co tam ślub, szczególnie, że wiemy, że Chameron to nie będzie happy story.
Źródło *pewne forum*
<lol><lol>
_________________ Toaroraptorus vel Szpon Sprawiedliwości
Bywają rozstania niezależne od dwojga.Bolesne bo żadne go nie chce. Wysłany:
Wto 2:41, 12 Maj 2009
Ale czy zostawiając go uławiła mu to? Jezu nie wiem. Ale ok, może nie chciała mu przypominać o tych halucynacjach, ale czy musiała isc na ten ślub? Może faktycznie ma go daleko w dupie... Widziałam. Widziałam również jak wyglądał w gabinecie u WIlsona i to było straszne, najstraszniejsze ze wszystkiego.
ToAr właśnie dlatego. Przed chwilą przeczytałam. Borze, ja sobie coś zrobie. *oddychaj jeanne, oddychaj*
DOMA to jest dziwne. To jest chore. Ja w ogóle nie rozumiem jak ona mogła zostawić go samego z Wilsonem, no jak?
jeanne a kto go zaprowadził do Wilsona? Wiedziała, że potrzebuje teraz przyjaciela, nie jej. Usunęła się w cień. Co jak co, ale House ma z Wilsonem większą więź emocjonalną. Według mnie wyolbrzymiacie.
_________________ Toaroraptorus vel Szpon Sprawiedliwości
Bywają rozstania niezależne od dwojga.Bolesne bo żadne go nie chce. Wysłany:
Wto 2:43, 12 Maj 2009
ToAr rozumiem, że się usunęła w cień, ale jeżeli go kocha, jeżeli coś czułaby do niego, to chyba jakoś nie mogłaby pójść na to wesele i się tam bawić wiedząc, że on może już nie wrócić...
_________________ Toaroraptorus vel Szpon Sprawiedliwości
Bywają rozstania niezależne od dwojga.Bolesne bo żadne go nie chce. Wysłany:
Wto 3:04, 12 Maj 2009
Zaraz wstawię najdłuższą wypowiedź w moim życiu, której i tak pewnie nie doczytacie do końca i uznacie, że jestem jakaś psychiczna :P
Wybaczcie, że takie żale tu wypisuję, ale po prostu musiałam to z siebie wyrzucić, a to jest chyba na to najlepsze miejsce.
To będzie post rozpaczy...
Odkąd oglądam Housa zawsze najbardziej wyczekuję scen z Huddy. W ostatnim czasie wszystkie moje myśli skupione były na Housie i na jego relacjach z Cuddy. Przez to zawaliłam szkołę, w ogóle się nie uczyłam, poprzez ciągłe opowiadanie Huddy to, Huddy tamto zraziłam do siebie chyba wszystkie mi najbliższe osoby... Mój tydzień opierał się na przeglądaniu wszystkich spojlerów (teraz wiem, że nie powinnam tego robić), siedzeniu na forum i napalaniu się na Hus, ciągłym odtwarzaniu zapowiedzi... A zwłaszcza ten ostatni tydzień. Tak jak ktoś wcześniej napisał, też przez całe 7dni chodziłam uśmiechnięta i chyba nic nie było w stanie zepsuć mi humoru. Przez cały dzisiejszy dzień nie mogłam wytrzymać sekundy w jednym miejscu. Po początku odcinka byłam dosłownie wniebowzięta. A koniec... Przed chwilą pobrałam sobie odcinek (w sumie to nie wiem po co) i w kółko odtwarzam ostatnie 7 min. i zastanawiam się dlaczego? Dlaczego tak to zrobili. Te wszystkie "Huddy promo". Po co? Dali mi taką nadzieję, a zniszczyli to w parę min. I wiem, że pewnie tak jest lepiej, bo nie zrobi się z tego jakaś telenowela. Wiedziałam, że na pewno House i Cuddy nie będą paradować po szpitalu trzymając się za ręce, ale nadzieję na chociaż mały happy end typu Huk, miałam ogromną. A to, że z końcówki poprzedniego odcinka zrobili jedną, wielką halucynację boli mnie najbardziej. Tak samo jak to, że Cuddy po prostu została na tym weselu, ale to już omówiliśmy. Nie wiem co jeszcze mogę napisać. Nie umiem opisać tego jak się teraz czuję. To pewnie wydaję się dziwne. Jakby cały sens mojego życia opierał się na medycznym serialu. Teraz to zafascynowanie Housem, dzięki któremu miałam radość w wielu chwilach jakby nagle zniknęło. Naprawdę nie wiem co mam teraz zrobić. To wszystko co piszę, brzmi jak jakaś największa tragedia w moim życiu. Chyba normalnie zamknę się w sobie...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach