Czasem lepiej nie wiedzieć...
Mój drugi fik konkursowy..
Enjoy! ;)

Gorąca sierpniowa noc od kilku godzin oplatała swym mrocznym ramieniem piasek jednej z greckich plaż. Maleńkie drobiny zanurzały się, co chwila w słonej wodzie, jakby chciały się przed czymś ukryć. Fale leniwie zalewały plażę, a biała, morska piana staranie zatarła ślady bosych stóp. Z oddali ruch wody z utęsknieniem obserwowała wąska asfaltowa ścieżka, gorąca jeszcze od południowego słońca. Kłębiaste chmury spowiły niebo nie pozwalając zaprezentować swej pełni srebrnemu Księżycowi, który tego wieczoru musiał dać za wygraną. Nawet potężne wzgórza skryły się przed światem, nie imponując już wszystkim swoim rozmiarem. Zmęczone minionym dniem, ze spokojem spoglądały w czarną dal.
Ciemność ogarnęłaby każdy zakamarek, gdyby nie dzielni rycerze stojący na straży światła. Wysokie latarnie rozciągnięte wzdłuż szarej alejki, jak co wieczór rzuciły wyzwanie mrokowi, by przystąpić do nierównego pojedynku. Drewniane leżaki wylegiwały się w świetle żarówek, a brązowe dotąd, trzcinowe parasole, choć przez kilka godzin mogły przybrać odrobinę jaśniejszy odcień.
Lekki wiatr pojawiał się, co chwila, próbując wprawić w ruch szerokie liście palm i zasłony wiszące w oknach piętrowych hoteli. Rezygnował jednak szybko z nadzieją, że może za chwilę powróci ze zdwojoną siłą.
Zgiełk dnia przeniósł się do ukrytych w głębi miasteczka małych knajp. Czerwone i niebieskie światła neonów bawiły się, odbijając w szybach okien, a gorzki smak drinków przyjemnie łaskotał gardła pijących. Dotychczasowe śmiechy znikły gdzieś. Nawet niedawno przybyła cisza ziewnęła przeciągle i przetarła oczy broniąc się przed zaśnięciem.
Delikatnie uniósł powieki. Przyjemny słodki zapach oplótł jego nozdrza. Wziął głęboki oddech, chcąc zachłysnąć się powietrzem. Miało idealny, niesamowity smak. Smak kobiety. Uniósł ostrożnie głowę, a podmuch morskiego wiatru musnął lekko jego nagie ramiona i tors, przyprawiając tym samym o gęsią skórkę.
Okno hotelowej sypialni było uchylone, jakby w obawie przed tym, że promienie latarni nie zdołają przedostać się do środka przez grubą warstwę szkła. Niesforna firana chroniąca przed owadami, powiewała lekko, poddając się letniemu wietrzykowi, a stojący na stoliku zegar leniwie i z niechęcią przesuwał swoje zgrabne wskazówki. Leżące w nieładzie ubrania przypominały zmęczone dziecko, które nie dało rady dotrzeć do łóżka i zasnęło już na podłodze. Cztery buty rozbiegły się po sypialni, a czerwony krawat trwał wtulony w gruby dywan.
Uniósł się ostrożnie tak, by jej nie zbudzić. Spała zanurzona w aksamitnej pościeli nieświadomie eksponując swoje piękno. Blask ulicznego światła przedzierał się przez okno, jakby tylko po to, by podziwiać każdy centymetr jej ciała. Jasne promyki opadały delikatnie na nagie ramiona i długą gładką szyję. Zgrabne kobiece udo wynurzyło się spod miękkiego okrycia, by wyjść na spotkanie mrocznej nocy. Ciemne loki rozsypane na poduszce układały jakieś tajemnicze wzory. Jeden z nich zagubiony oplótł policzek wijąc się aż do długich rzęs. Błogi spokój i lekkość biła z jej twarzy w niczym nie przypominając drapieżnej kobiety sprzed kilku godzin.
Powoli pochylił się nad nią i sięgnął ręką jej twarzy. Delikatnie pogładził policzek i odsunął osamotniony kosmyk włosów. Miękkość jej skóry sprawiła, że znowu poczuł ten zapach… Zapach namiętności. Zapach pożądania. Woń, którą ta kobieta dla niego jeszcze nie pachniała. Aż do dzisiejszej nocy…
Musnął wargami jej zamknięte powieki. Lekko. Delikatnie. Jak kropelka rosy, która upada na wysuszoną ziemię.
Westchnęła tak cichutko, że lekki podmuch wiatru zdołałby ją zagłuszyć. Zapragnął poczuć jeszcze raz jej zapach, miękkość jej skóry. Tym razem jego wargi zatrzymały się na gładkim policzku. Leniwie otworzyła oczy. Kąciki ust uniosły się na jego widok. Odpowiedział tym samym.
Magia tego miejsca trwała nadal. Biała zasłona poszybowała w górę i do hotelowej sypialni wdarł się świeży podmuch wiatru. Okno lekko zaskrzypiało i uderzyło głośno o brzeg ściany. Niesforny dotąd, cienki kawałek materiału zaplątał się na klamce niszcząc tym samym swoje szanse na dalszą wolność.
Jego ciepła dłoń ostrożnie spoczęła na jej nagim biodrze. Kciuk swobodnie nakreślał jakieś nieznane kształty, chcąc jeszcze bardziej zatracić się w jej jedwabiście gładkiej skórze. Była kobietą idealną. Figura, uśmiech, ciemne loki, a przede wszystkim oczy. Za jej cudowne oczy mógłby oddać wszystko. Zatopił się w tej głębokiej szarości, zapominając o całym świecie. Mimo mroku widział doskonale każdy najmniejszy szczegół. Wpatrywał się w nią, by zachować w pamięci wszystkie kształty, by odkryć w końcu, dlaczego ten piękny uśmiech potrafi hipnotyzować.
Widział jak jej oczy błyszczą. Promienie latarni sprawiły, że dostrzegał w nich brąz własnych tęczówek. Patrzył. Ciągle patrzył. Zatracał się coraz bardziej. Nie mógł uwierzyć, że ta kobieta należy do niego, że oddała mu się cała. Chciał, by ta chwila nigdy nie dobiegła końca. Pragnął nie myśleć o tym, co wydarzy się potem. Własne obawy nie dały mu jednak spokoju:
- Lisa, powiemy House’owi?
|