Vice: Wrath [ M ] [ T ]
"Wrath" znaczy "gniew".
Nie wiem, czy to mnie coraz gorzej idzie to tłumaczenie, czy to raczej autorka używa takich sformułowań, które się trudno przekłada. Stawiam na to pierwsze. ;)
Linki do tłumaczeń:
1. Envy
2. Sloth
3. Gluttony
4. Wrath
5. Pride
6. Greed
7. Lust
Autor: TheVerbalThingComesAndGoes
Tytuł: Vice (tłum. wada, przywara, defekt)
Link do oryginału: http://www.fanfiction.net/s/5208620/3/Vice

4. Wrath
- You ok with your dad now?
- No.
(2.08 The Mistake)
ira
Nienawidzi tego, że wciąż pamięta ten dzień.
Po piętnastu latach powinien się od tego uwolnić, ten moment nie powinien być wciąż tak świeży w jego pamięci, że może go żywo przywołać w każdej sekundzie i w każdym detalu. Nie powinien wciąż czuć urazy tak mocno, że to zaciemnia jego osąd i zniekształca obraz sytuacji.
Teraz jest dużym chłopcem i nie powinien czuć potrzeby pławienia się w tym tylko dlatego, że nie potrafi pozbyć się myśli, że dziś jest ten dzień, w którym odszedł jego ojciec.
Chase wyłamuje palce, odnajdując w tym dziwne źródło ulgi. Lubi ten dźwięk, kocha to uczucie i zawsze po tym oddycha mu się nieco łatwiej.
To go pociesza.
Wyjmuje butelkę piwa z lodówki i bierze łyk, podczas gdy jego umysł dusi się przez wspomnienia, które powinny zblaknąć dawno temu.
Pamięta powrót do domu ze szkoły, adidasy skrzypiące na potłuczonym szkle, silny i niemal gryzący smród wymiocin zmieszanych z alkoholem atakujący nozdrza i wywołujący mdłości w żołądku. Znalazł swoją matkę zemdlałą na podłodze łazienki, twarzą do ziemi. Posprzątał bałagan, podczas gdy ona obudziła się, tylko po to, by poprzez łzy zmierzyć się ze szczegółowym opowiedzeniem o okolicznościach odejścia ojca.
To miał być dobry dzień, okazało się, że był w najlepszej dziesiątce w klasie, wyobrażał sobie, że może mogliby razem wyjść to uczcić i jego matka ostatecznie zakończyłaby ten dzień trzeźwa, chociaż raz.
Chase spogląda na kalendarz wiszący na ścianie, pijąc coraz więcej piwa. Myśli, że może powinien się go pozbyć. Ale wie, że to by nie zrobiło żadnej różnicy, nie zmieniłoby niczego.
Od tamtego dnia kupa beznadziei, poprzednio znana jako jego schludne, małe życie, zamieniła się w gówno, którego nie mógł znieść.
Nienawidzi tego, że wciąż pamięta ten dzień.
- Do diabła – mruczy. Butelka szybuje w stronę ściany, zanim Chase zdaje sobie sprawę z tego, co robi. Nawet się nie wzdryga, kiedy przedmiot pęka w drobny mak.
Telefon dzwoni, a Chase chowa twarz w dłoniach na moment zanim decyduje się odebrać.
Później posprząta ten bałagan.
|