|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat
|
Wiadomość |
Autor |
|
|
Jesteś do niczego!
zBETOwane przez Sarusię
- Jesteś do niczego! Nawet najprostszej rzeczy nie potrafisz zrobić – krzyknął mężczyzna
- Nie krzycz. Próbowałam – usprawiedliwiała się kobieta.
- Nie szukaj wymówki. Wszystko muszę zrobić sam, a teraz nie mogę. Nie widzisz? – ciągnął dalej.
- Wiem, nic nie potrafię sama zrobić – przytaknęła kobieta.
- Beze mnie byś umarła – odparł mężczyzna.
Wszystkiemu przysłuchiwał się House, który chciał wejść do pokoju pacjenta. Jednak zamiast wejść i oznajmić kolejne swoje zwycięstwo, zawrócił do swojego gabinetu.
- Idź przekaz pacjentowi dobrą nowinę – rzekł House.
- Przecież sam chciałeś to zrobić? – zdziwił się Foreman.
- Nie rozumiesz nawet najprostszych poleceń – odparł zirytowany.
Foreman wyszedł i skierował się w stronę pokoju pacjenta. House usiadł na swoim krześle, obracając się w stronę okna. Położył nogi na parapecie i zaczął podrzucać swoją piłeczkę. Nad czymś myślał? Co wspominał?
* * *
- Zostaw, to ja to zrobię – powiedział John.
- Potrafię to zrobić – odrzekła Bythe.
- Powiedziałem zostaw – powtórzył stanowczo.
- Jak chcesz. Rób sobie to sam – odparła, wychodząc z pokoju.
Zawsze musiał wszystko robić sam, bo tylko on potrafił to robić. Niektóre czynności były zarezerwowane tylko dla niego. Kiedy jakaś inna osoba chciała się tym zająć padały słowa „Zostaw, ja to zrobię”. Nikt inny tego nie mógł zrobić, a wszelkie próby pomocy były jakby ujmą w jego dumie. Nie potrzebował niczyjej pomocy i nigdy się nie mylił. Wszyscy go chwalili. Taki obraz siebie kreował. Jednak nikt nie wiedział jaki jest naprawdę. Nikt oprócz nas.
- Jeśli ja już tego nie zrobię, to nikt nie kiwnie palcem – irytował się John.
- Ale to może jeszcze poczekać – powiedziała Bythe.
- Nie może – odpowiedział.
Wszystko musiało być na miejscu i odbywać się w wyznaczonych godzinach. W przeciwnym wypadku było źle. Każda praca wykonana przez kogoś innego była poddawana gruntownej inspekcji i zawsze coś znajdował. Coś, czym mógł udowodnić, że daną rzecz zrobiłeś źle i on zrobiłby to lepiej. On zawsze wszystko robił lepiej. Przynajmniej zawsze tak mówił.
- Co to ma być? – krzyczał John.
- Co? – odpowiedziała Bythe.
- Pytam co to ma być? – powtórzył.
- Nie wiem – odparła.
- Nic nie potrafisz zrobić. Kompletnie nic!
Krzyk to była jego broń. Zawsze krzyczał, kiedy coś mu się nie podobało. Wystarczyła błahostka i to był powód do wywołania kłótni. Musiał nam pokazywać, że jesteśmy gorsi od niego. Nic nie potrafimy zrobić. Tylko on potrafi. Według niego nie byliśmy mu w ogóle potrzebni, byliśmy bezużyteczni. Lubił się tak dowartościowywać. Każdą porażkę odbijał sobie w domu, podnosząc swoją wartość. Niszczył innych…
|
|
_________________ Toaroraptorus vel Szpon Sprawiedliwości
Bywają rozstania niezależne od dwojga.Bolesne bo żadne go nie chce.
Wysłany:
Czw 20:34, 17 Cze 2010 |
|
ToAr
(prze)Biegły Rewident
Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 63
Posty: 11254
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
Ciekawie :) to na pewno coś innego niż inne ficki. Podoba mi się :) Tu jak widać jest pokazana jakim człowiekiem był ojciec Grega. Czekam na następną część
|
|
_________________ " Kochankowie i szaleńcy widzą i czują więcej
niż chłodny umysł jest w stanie ogarnąć "
Wysłany:
Czw 20:45, 17 Cze 2010 |
|
LoveMeDead
Stomatolog
Dołączył: 17 Mar 2010
Pochwał: 2
Posty: 512
|
Powrót do góry |
|
|
|
Trochę mało Huddy jak dla mnie, skoro ten fick ma być o nich :wink:
Ale będę czekać cierpliwie na rozwój wydarzeń :D
Życzę wena :wink:
|
|
_________________
Następny sezon będzie nasz! Nawet "Marian" nam nie przeszkodzi! :mrgreen:
Gusia - moja Bratnia Dusza :wink: Danielek18 - mój młodszy, zÓy i ironiczny brat :mrgreen:
Wysłany:
Pią 17:39, 18 Cze 2010 |
|
zaneta94
Grzanka
Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 30
Posty: 11695
Miasto: Dziura zabita dechami :P
|
Powrót do góry |
|
|
|
Ciekawe, trochę inne i niezwykłe. Tak masz dar do pisania fajnych opowiadań.
|
|
Wysłany:
Pią 18:25, 18 Cze 2010 |
|
basiag95
Student medycyny
Dołączył: 01 Lut 2010
Posty: 97
|
Powrót do góry |
|
|
|
Bardzo podoba mi się przytaczanie wydarzeń z życia małego Grega i powiązanie ich z teraźniejszośicą (ficku) :)
|
|
_________________ I WATCH FOR CUDDY ! :serducho:
my sweet daughter - maagdaa
Dumnie należę do NBA -> Nimfkowa Brygada ANTYspaniowa x D
Wysłany:
Sob 0:05, 19 Cze 2010 |
|
kretowa
Gastrolog
Dołączył: 12 Wrz 2009
Pochwał: 3
Posty: 1406
|
Powrót do góry |
|
|
|
Bezradność
zBETOwane przez Shitzune
Cuddy weszła do gabinetu House’a i usiadła na krześle przy biurku. Spojrzała na House’a, który nad czymś intensywnie myślał. Martwiła się o niego, choć sama nie wiedziała dlaczego. Przecież on nie ma uczuć, a przynajmniej ich nie okazuje.
- House, zrobiłeś wszystko, co można było – odparła po chwili ciszy.
- Nieprawda, skoro umiera – warknął, nie odrywając wzroku od zdjęć rentgenowskich, które wisiały w jego gabinecie.
- To już koniec, zostaw to – powiedziała, gładząc go po ręce.
- Jeszcze nie, nie poddałem się – odpowiedział, wyciągając rękę spod jej.
- House, ona umiera…
- Nie na taki doping liczyłem…
* * *
Nie rozumiał, dlaczego ich rodzice się pobrali i jak wytrzymali te dwadzieścia kilka lat razem. Przecież oni się nie rozumieją, ba! Nawet nie próbują zrozumieć. A podobno próba zrozumienia racji drugiej osoby jest podstawą jakiegokolwiek związku. Nie potrafili ze sobą rozmawiać, a każda próba kończyła się sprzeczką. Oczywiście na zewnątrz wszystko musiało wyglądać jak idealna rodzina. Idealna rodzina oficera marynarki wojennej.
- Zrób najpierw to, a później tamto – odparł John.
- Wiem, nie musisz niczego mówić – zripostowała Blythe.
Zawsze wszystko odbywało się na zasadzie wydawania komendy. „Zrób to”, „zrób tamto”, „nie tak”, „źle to robisz”. Wszystko na komendę i według jego myśli. Zawsze zastanawiałem się, jak można znosić takie zachowanie, znosić je tak długo. A nadrzędną zasadą było to, że „wszystko, co się dzieje w domu, pozostaje w jego murach”.
Przez lata obserwował ten związek i zastanawiał się, czy tych dwoje ludzi kiedykolwiek darzyło się uczuciem innym niż pogarda i nienawiść. Z każdym kolejnym rokiem wzajemna niechęć, wyrzuty wobec siebie się nasilały i nawarstwiały, a on czekał na punkt kulminacyjny tego wszystkiego.
* * *
Jednak nigdy się tego nie doczekał. Wiedział, że prędzej któreś z nich umrze, niż się rozstaną. Tak się też stało. Najgorsza w tym wszystkim była bezradność. W chwili, w której człowiek czuje się bezradny, zaczyna się o to obwiniać. Obserwował to wszystko przez lata, przez lata czuł się bezradny. Postanowił sobie, że jak zacznie własne życie, to nigdy więcej nie pozwoli sobie na to uczucie, uczucie bezradności.
Siedział teraz w swoim gabinecie, patrząc na zdjęcia rentgenowskie. Nie mógł niczego zauważyć, nie miał żadnej wskazówki, niczego, co by naprowadziło go na dobry trop. Czuł się bezradny i to go przerażało. Nie mógł temu uczuciu pozwolić drugi raz triumfować. Po prostu nie mógł…
|
|
_________________ Toaroraptorus vel Szpon Sprawiedliwości
Bywają rozstania niezależne od dwojga.Bolesne bo żadne go nie chce.
Wysłany:
Sro 22:26, 29 Gru 2010 |
|
ToAr
(prze)Biegły Rewident
Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 63
Posty: 11254
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|