Odcinek 21 szalenie mi się podobał. Oglądałam na bieżąco 6 sezon, równolegle oglądam 5 na dvd. I już wiem, co nie dawało mi spokoju i co mam do zarzucenia sezonowi 6. W 5 sezonie (w poprzednich zresztą czasami też, ale nie w takim natężeniu) cały czas miałam taką nadzieję, że jak tylko House będzie chciał to się zmieni a jego otocznie to zobaczy, pomoże a Cuddy wreszcie się przekona, że jest dla niej idealny (związek z Lucasem jest sztuczny - moim zdaniem kobieta z jej pozycją, charakterem i tak inteligentna, nie będzie szczęśliwa z kimś takim prostym i mało błyskotliwym jak Lucas). A tymczasem w całym sezonie 6 House jest inny (ze szkodą dla serialu i widzów), a nic z tego nie wynika. House nigdy nie był tak bezbronny i potrzebujący ludzi jak teraz. I oczywiście właśnie wtedy wszyscy się od niego odwracają. Nie wiem w jakim kierunku ten serial zmierza, ale jak 7 sezon będzie taki sam to długo nie pociągnie.
Mnie osobiście w 6 sezonie brakuję PRZYCHODNI! Ja po prostu kochałam tych ludzi. Ja chcę House takiego jak widziałam o 1sezonu do 5 sezonu. Nie chcę widzieć jego załamania, to dołujące. Moim zdaniem , za dużo czasu w tym sezonie poświęcało się życiu prywatnemu postaci , za to mało przypadkowi. Ja chce mniej Hilsona! Znaczy w tym sezonie jest strasznie irytujące. Oczywiście zwalenie relacji między Cuddy , a House komplentnie mnie zdołowało! Pod koniec sezonu zrobiło sie na prawdę ciekawie aż powróciło to nieskończone czekanie na następny odcinek. Szkoda , że dopiero teraz!
_________________ „Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to co, już masz w sobie.” Wysłany:
Nie 14:57, 16 Maj 2010
6 sezon miał swoje leprze i gorsze odcinki, jednak wg. mnie zdecydowanie jest najgorszy ze wszystkich sezonów. Mi również brakuje przychodni. House jest zdecydowanie za miły. Zagadki medyczne takie sobie, robione na siłę. A związek Cuddy i Lucasa .. no comments.
_________________ Work smart, not hard Wysłany:
Nie 19:43, 16 Maj 2010
Oczywiście -według mnie- najlepszy był sezon 3 i 5. Co sie tyczy 6... jest inny niż reszta. Być może rzeczywiście naciągany.
Cuddy i Housa w tym sezonie to jakby wspinanie się na szczyt,trudne i czasem bolesne,ale kto wie być może nie tylko co potrzebne ale jak wiadomo nic co łatwo nie przyszło nie jest tak doceniane jak po ciężkiej pracy.
Wilson - Cieszę się ,że nie jest sam. Może słowa Housa w 21 odc, były prorocze? Gdy mówił o związkach wszystkich w okół? Może czas na Housa?
Zespół - Gorsze i lepsze chwile ,ale ogólnie spełnili swoje zadania.
Lucas - Będe szczera do bólu ale mam nadzieję,ze Cuddy Go skrzywdzi zostawiając dla Housa.
_________________ "Jaki ból sprawia uświadomienie sobie nicości i błahości celu naszych oczekiwań, gdy zostają wreszcie spełnione! Lepiej jest jest czekać, spodziewając się rzeczy nieosiągalnych nawet, niż mieć wiedzę, że się posiada nikły zaledwie cień dawnych pragnień" Wysłany:
Nie 20:33, 16 Maj 2010
Istnienie i taki, a nie inny przebieg szóstego sezonu jest uzasadnione logicznie. Tylu ludzi myśli, że cham to cham, teraz mamy co się za tym kryje. Nikt nie jest jednowymiarowy. Greg też człowiek.
Chciałabym jednak, żeby ostatnie minuty finału nie były katastrofą. Przekonamy się jutro.
_________________ Did you come for my feelings? Because I left 'em in my other pants. - Gregory [H]ouse
Od początku miałam sceptyczne nastawienie do tego sezonu, myślę, że przez to jak zakończyli 5 sezon :? Pierwsze dwa odcinki - Broken były genialne, śmieszne i takie inny, natomiast następne jakieś takie nijakie :? Ogólnie cały sezon to było przeplatanie się odcinków na prawdę genialnych z nudnymi i nijakimi, a do tego wszystkiego Luddy spowodowało, że spodziewałam się nieciekawego finału, a raczej w ogóle niczego się nie spodziewałam po nim. Dlatego jak go obejrzałam byłam w szoku, genialne zakończenie, choć osoby nie shippowe i te anty Huddy się ze mną nie zgodzą, ale dla mnie finał był boski, co spowodowało, że chyba obejrzę 6 sezon raz jeszcze z zupełnie innym nastawieniem :D
Jedyne czego mi brakowało to przychodni.
_________________
Moje siostrzyczki Nemezis i Sevir i nasza mamuta Maagda Mój prywatny, jedyny i niezastąpiony kaloryferek Alan Moja prywatna pisarka zÓych dobranocek, po których nikt nie zaśnie - Guśka Wysłany:
Wto 7:47, 18 Maj 2010
Sezon szósty był świetny :jupi: Finałowy odcinek nie zawiódł moich oczekiwań nawet je przewyższył. Teraz pozostaje mnie przyjemny moment, który osładza finałowa scena :houselove: czekanie na kolejny sezon :(
Sezon był dobry. inny od pozostałych i to jest ok. brakuje wam housa z poprzednich sezonów i mowicie ze jest niepodobny do siebie (za miły, bezbronny, mniej hamski). i tak powinno byc. przez 5 sezonów od początku serialu brał vicodin i z każdym sezonem był coraz bardziej uzalezniony. lek zagłuszla jego lęki, niepowodzenia a teraz moglismy zobaczyc jaki hause jest naprawde. Byłoby bez sensu gdyby przez kolejne sezony wszystko pozostało takie same - hause cpun itp. serial stałby sie nudny i wtedy kazdy narzekałby że ciągle dzieje się to samo. w 6 sezonie mogliśmy zobaczyc hausa wyczyszczonego z nałogu. pokazane zostały wkoncu prawdziwe relacje między nim a reszta bohaterów nie przysłoniete nałogiem housa. i to własnie bylo zamiarem tego sezonu. wkoncu chyba o to chodzi zeby serial i postacie sie rozwijaly i zmienialy.
Moim zdaniem 6 sezon był znośny. Pomijając niektóre słabe odcinki, to był naprawdę fajny. Finał był najlepszy, ale inne odcinki nie były złe. Pare odcinków naprawde mi się podbało. Naaprawdę. Podobało mi się stopniowe odkrywanie tajemnic Tauba i w pewnym sensie 13. Dowiedzieliśmy się tez troche o Formanie. I co najwazniejsze zobaczyliśmy House'a od środka, zobaczyliśmy go takim jakim rzeczywiście jest. Np. na tej sesji w przedostatnim odcinku...Widzimy wszystkie jego odczucia. To mi się podobało. I jedyne czego mi było brak, to tak jak wcześniej już inni wspominali, przychodnia.
_________________ maagdaa - mój prywatny rozczoch z Octoberem w ręce! Agawa & Nigide- Mhroczne i (nie)zÓe rodzeństwo!, Nuttie Kuzynka 65 stopnia &
Wujek JigSaw. 'Nie idź za mną, bo nie umiem prowadzić. Nie idź przede mną, bo mogę za tobą nie nadążyć. Idź po prostu obok mnie i bądź moim przyjacielem.' Wysłany:
Wto 17:45, 18 Maj 2010
Ja uważam, że sezon 6 w porównaniu z pozostałymi to arcydzieło. Ta przemiana House'a przez cały sezon była fascynująca.
Jednakże brakuje mi elementu zakończenia trylogii, ponieważ w sezonach 1-3 mogliśmy zauważyć zasadniczą różnicę pomiędzy 4-6, dlatego w sezonie7 z pewnością ujrzymy House'a innego niż w sezonie 6 co mogłoby być początkiem nowej trylogii.
Szóstka. Hmm.
Sumując:
-w serialu o medycynie było tyle medycyny ile jest rafy koralowej w Czelabińsku.
-niczego sobie i nikomu nie zagrażający realnością hilson dupnął z wielkim hukiem (HuKiem też) i ostro zarysował karoserię ich genialnej przyjaźni.
-świat kręcił się wokół Cuddy, a Ziemia wszystkim płaską była,
-no meds=no fun,
-finał obrzydliwie i niewymownie wręcz żenujący, obrażający godność ambitnego widza, niegodny nawet mody na sukces, brzydki jak bajki Disney'a po zielsku, przewidywalny jak cena czizburgera w makdonaldzie (z porównywalną ilością wartości poznawczych do wartości odżywczych tegoż cziza), ble, a nawet ble ble ble, nieudany, cienki jak barszcz z samej wody, psujący nieodwołalnie i nienaprawialnie renomę serialu.
Pozwolę to sobie skrócić do http://tempchan.co.cc/b/src/126617741921.jpg
Po tylu latach przywiązania taki zawód, chyba na tę jesień sobie znajdę bardziej twórcze zajęcie.
_________________ Myślisz teraz o wsadzeniu sobie wykałaczki pod paznokieć dużego palca u nogi i kopnięciu z całej siły w ścianę. Wysłany:
Wto 18:04, 18 Maj 2010
[quote="Ibupromis"]Szóstka. Hmm.
Sumując:
-w serialu o medycynie było tyle medycyny ile jest rafy koralowej w Czelabińsku.
-niczego sobie i nikomu nie zagrażający realnością hilson dupnął z wielkim hukiem (HuKiem też) i ostro zarysował karoserię ich genialnej przyjaźni.
-świat kręcił się wokół Cuddy, a Ziemia wszystkim płaską była,
-no meds=no fun,
-finał obrzydliwie i niewymownie wręcz żenujący, obrażający godność ambitnego widza, niegodny nawet mody na sukces, brzydki jak bajki Disney'a po zielsku, przewidywalny jak cena czizburgera w makdonaldzie (z porównywalną ilością wartości poznawczych do wartości odżywczych tegoż cziza), ble, a nawet ble ble ble, nieudany, cienki jak barszcz z samej wody, psujący nieodwołalnie i nienaprawialnie renomę serialu.
Pozwolę to sobie skrócić do http://tempchan.co.cc/b/src/126617741921.jpg
Po tylu latach przywiązania taki zawód, chyba na tę jesień sobie znajdę bardziej twórcze zajęcie.[/quote]
Owszem zakończenie iście disney'owskie , ale ile można oglądać house'a borykającego się z uzależnieniem i będącego zimnym i nieczułym jak zmrożona kupa. Owszem główną zaletą serialu jest jego indywidualizm i styl bycia a'la ,,mam we wszystko i wszystkich wyje*ane" , ale od zbyt dużej ilości dramatyzmu można popaść w depresję. Gdyby na końcu zaćpał vicodinem to zrobiła by się z tego moda na sukces.
Zakończenie sezonu bardzo dobre, jednak ostatnią scenę widziała bym raczej w ostatnim odcinku serialu. Miejmy nadzieję, że związek z Cuddy nie odmieni House'a na tyle że zrobi się z niego Dr Quinn bo tego bym chyba nie zniosła.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach