 |
 |
 |
|
 |
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat
|
Wiadomość |
Autor |
|
 |
Drogi... (minutka)
yyyy chyba nie mam nic do powiedzenia :] czytajcie i mówcie, czy się podobało :spoko:
aaaa dedyk, zapominałam *komu, by tu... myśli*
JUŻ WIEM!
Jeanne, za diagnozę, mojego dziwnego przypadku :]
i Madlen za cierpliwość i wiarę w niesfornego Wena

Czasem w życiu przychodzi taki moment, że tak naprawdę nie wiesz, co masz robić. Stoisz gdzieś pomiędzy jedną drogą a drugą i nie skręcasz w żadną z podanych z góry uliczek. Zatrzymujesz się na chwilę, czekając na towarzysza. Kogoś, kto pociągnie Cię za rękę i zmusi do wybrania którejś, z krętych uliczek. Ale wiesz, że nie przyjdzie. W tej chwili powinieneś uświadomić sobie, że zostaniesz sam, już na zawsze.
Gregory House właśnie doszedł do rozwidlenia drogi. Mógł skręcić w prawo, porozmawiać z Cuddy, metaforycznie wyznać swoje uczucia, lub w lewo by uciec jak najdalej, udawać, że ona nic dla niego nieznaczny.
Oszukiwanie współpracowników szło mu coraz lepiej. Mocne docinki i chamskie komentarze rzucane w stronę administratorki pozwalały im dojść do wniosku, że nic z tego nie będzie.
Oszukiwanie samego siebie – coraz gorzej. W związku z tym znalazł sobie nową, starą rozrywkę. Wymyślał coraz to nowe, bardziej okrutne i złośliwe komentarze oraz metafory.
Pewnego wieczoru, który spędzał samotnie w gabinecie czekając na wyniki badań kolejnego pacjenta doszedł do wniosku, że nie może marnować sobie życia przez jedno rozwidlenie. Rzecz jasna wybrał ucieczkę. A dlaczego?
Uznał, że nie nadaje się do tego. Do otwartej, prawdziwej miłości. Uciekł i wciąż uciekał, bo to wydawało mu się najrozsądniejszym rozwiązaniem. Poza tym nie chciał zmieniać swojego życia, lubił je takie jakim jest a każda zmiana oznaczałaby, że ludzie którzy go znają zaczęliby postrzegać go jako normalnego człowieka. Szarego, kochającego z domkiem, wspaniałą żoną i rozbrykanymi dzieciakami. A on przecież nie był normalny. Przecież był Gregorym House’m dupkiem, którego nienawidzili wszyscy.
Przetarł oczy i spojrzał na zegarek. Wyniki powinny być już dwadzieścia minut temu. Czas sprawdzić, co kaczuszki znalazły. Wstał i ruszył w stronę laboratorium.
Nie dowiedziawszy się niczego sensownego oznajmił, że idzie do domu. I tak też uczynił zostawiając swoich podopiecznych z ciężko chorym pacjentem.
***
Nie wiedziała dlaczego to właśnie ona - Lisa Cuddy - znalazła się nagle pod drzwiami mieszkania najlepszego diagnosty w jej szpitalu. Oficjalna wersja była taka, że z kolejnymi wynikami pacjenta, którego stan przez te kilka godzin, od wyjścia House’a, diametralnie się pogorszył. Ale czy naprawdę tak było? Mogła przecież wysłać tu któregoś z jego pracowników a jednak przyjechała sama. Dawno nie widziała Greg’a, tylko mijając go na korytarzu, ale wtedy nie zdążyła dokładniej mu się przyjrzeć. Prawda była taka, że chciała go zobaczyć.
Wciąż biła się z myślami i nie wiedziała co robić. Niedawno powiedziała pacjentowi, że powinien głośno mówić o swoich uczuciach. A ona sama nie potrafiła postępować zgodnie z tą zasadą. Każdy jest mądry jak nie chodzi o niego.
Wzięła kilka głębokich oddechów, by nie wyglądać na zdenerwowaną i szybko nacisnęła dzwonek. Nie od razu podszedł do drzwi. Trudno mu było poruszać się po mieszkaniu. Może powinna tak po prostu się odwrócić i odejść?
Zanim wprowadziła plan w życie on już stał oparty o framugę, przyglądając się jej z zaciekawieniem.
- Cześć House – zaczęła nerwowo. Po chwili podniosła na niego wzrok i usiłowała powiedzieć to, co zaplanowała. Pod wpływem spojrzenia tych niebieskich oczu, cały, dokładnie przemyślany i ułożony scenariusz tej rozmowy wyleciał jej z głowy w ciągu kilku sekund. Mężczyzna szybko zorientował się, że chciała mu powiedzieć coś ważnego, bo czekał cierpliwie. – Chodzi o to, że… - zacięła się i nerwowo zacisnęła palce na grubej żółtej teczce z wynikami. Dopiero teraz przypomniała sobie o „oficjalnej wersji”. Papiery szybko znalazły się tuż nad nosem House’a, bo wszystkie słowa wydawały się zbyt głupie, by wyrazić to, co czuje. – Przepraszam – powiedziała cicho, sama nie wiedziała dlaczego to robi, przecież to on powinien przeprosić ją. Już miała odwrócić się i odejść ale nogi odmówił jej posłuszeństwa.
Greg nadal prześwietlał ją spojrzeniem. Musiał zobaczyć, coś czego ona sama nie dostrzegała, bo gestem zaprosił Cuddy do środka i zamknął skrzypiące drzwi.
- To myślę, że możemy zacząć jeszcze raz – powiedział w końcu stając naprzeciwko niej. – Cześć, Cuddy, fajnie, że wpadłaś! Napijesz się czegoś? – zrobił to, bo wiedział, że tego chciała i on też. Chyba.
- Kawy, jeśli masz – odpowiedziała wieszając płaszcz na wieszaku. House już zniknął w kuchni gotując wodę.
Siadła bokiem na krześle przy stole, zaglądając do teczki, którą sama przywiozła. Patrzyła jak stawia dwa kubki z gorącym napojem niedaleko porozkładanych już wyników.
Doszła do wniosku, że zanim zaczną zachowywać się wobec siebie tak jak dawniej, jakby nic się nie zmieniło musieli coś ustalić:
-Wykorzystasz to co się wtedy stało przeciwko mnie? – spytała cicho.
- Gdybym miał taki zamiar, już bym to zrobił. Poza tym jeśli któreś z nas miałoby to wykorzystać to ty, bo to przecież ja zacząłem. Jak tam wyniki? Kaczątka radzą sobie beze mnie? – zmienił temat, nie była zaskoczona.
- Nie za dobrze – przyznała i podała mu jedną z kartek – i jeszcze jedno, zanim znowu zaczniemy się kłócić, może zrobimy sobie dzisiaj wolne, od tego? – zapytała, bo lubiła spędzać czas z House’m jak z przyjacielem.
- Dobra. Chcesz zrobić coś specjalnego?
- Jak wyleczysz pacjenta to się zastanowię…
House pierwszy raz w życiu zboczył ze swojej drogi a właściwie zawrócił do swojego ulubionego punktu, kiedy może miło spędzić czas z Cuddy. Na razie postanowił zostać tam – na rozwidleniu. Ale kto wie, może kiedyś zdecyduje się skręcić w prawo…
|
|
Wysłany:
Pią 1:11, 06 Lut 2009 |
|
Arroch
Jeździec Apokalipsy

Dołączył: 20 Gru 2008
Pochwał: 11
Posty: 7916
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
|
 |
*kwiiiiiik*
*dziki kwiiiiik*
Arroch cudowna miniaturka :* House dupek, którego mimo wszystko Jeanne kocha, okazał się dupkiem z uczuciami <3 I ten piękny wstęp, środek i koniec. Awww *zachwyca się* Ogromnie mi się podobało! :D
I jeszcze taka cudowna dedykacja :* Dziękuuujęę :* Służę pomocą, gdyby nie daj laska Housowa, coś się jeszcze działo :D
Pisz! Bo jeanne chce więcej :*
|
|
_________________
Wysłany:
Pią 1:52, 06 Lut 2009 |
|
jeanne
Dziekan Medycyny


Dołączył: 21 Gru 2008
Pochwał: 50
Posty: 11087
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
*rozplywa się*
Arroch najdroższa!! warto było czekać , co za pyszności!!
Naprawdę, naprawdę jestem zachwycona i cieszę sę ,że wena zaś jest Twoją dobrą towarzyską!
Genialny tekst, tym bardziej mi się podoba bo ma tam pewien element , który idelanie pasuje do mojej obecnej sytuacji :P no cudooo cudooo jestem z Ciebie dumna! I dzięki za dedykację :cmok: :cmok:
|
|
Wysłany:
Pią 3:23, 06 Lut 2009 |
|
Madlen
Onkolog


Dołączył: 21 Gru 2008
Pochwał: 4
Posty: 3092
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
|
lizbona
Diabetolog


Dołączył: 21 Gru 2008
Pochwał: 8
Posty: 1682
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
cudowne......refleksyjne........tchnące nadzieją.............
Zgadzam się, trzymaj Wena na grubaśnym łańcuchu, żeby tworzył nam takie dzieła :mrgreen: ... right is right :mrgreen: House uciekał przez całe życie, ale wystarczyła jedna przyjacielska, nie rywalizująca chwila spędzona z Cuddy, by ponownie przemyślał swój wybór... bo w przy takich decyzjach nie można myśleć tylko o sobie............
Jestem absolutnie zachwycona :zakochany:, wielkie buziaki :*:*:*
|
|
_________________
"- And so the lion fell in love with the lamb...
- What a stupid lamb.
- What a sick, masochistic lion" - cytat z "Twilight"
Banner by Ewel
:zakochany:
Wysłany:
Pią 17:44, 06 Lut 2009 |
|
amandi
Stażysta


Dołączył: 26 Gru 2008
Pochwał: 1
Posty: 148
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
|
nimfka
Nietoperek


Dołączył: 13 Sty 2009
Pochwał: 30
Posty: 11393
Miasto: HouseLand
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Bardzo mi się podobało, ta metafora z drogą i zakończenie, takie trochę niedopowiedziane, ale jednak optymistyczne. Piękna miniaturka. :D
|
|
Wysłany:
Pon 10:16, 09 Lut 2009 |
|
runiu
Stażysta


Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 101
Miasto: Gorzów Wlkp.
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Świetne ! ;)
|
|
_________________ Avek od anoli !
Córek mapeto ogórek - Nemezis, córunia jędzunia - nimfka & Sevir, brat bliźniak - whatever. / zÓy partner ze schowka, mraÓ, mraÓ - Hambarr / Rozczochowy właściciel - maybe ! /druga połówka mojego mózgu - lusiek /maaamusia - kretowa / mruczący pożeracz przecinków -Guśka
'Każdy z nas ma cztery twarze; tę, którą pokazuje innym; tę, którą widzą inni; tę, która myśli, że jest prawdziwa i tę, która jest prawdziwa. Wybierając jedną z nich, nie rezygnujmy z pozostałych.'
Wysłany:
Wto 18:45, 15 Wrz 2009 |
|
Lady M
Dziekan Medycyny


Dołączył: 18 Lip 2009
Pochwał: 14
Posty: 6835
|
Powrót do góry |
 |
|
|
|
 |
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |