 |
 |
 |
|
 |
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat
|
Wiadomość |
Autor |
|
 |
(Nie)Szczęśliwy wypadek [8/8]
Cytat: | Przedstawiam dzieło mojej głupawki, które powstało od jednej krótkiej sceny, która zaświtała mi pewnego dnia. Części nie były pisane po kolei, ale mam nadzieję, ze zachowałam kolejność faktów i postaci. Co do reszty - to nie jest fik dla normalnych ludzi :D I od razu ostrzegam, że jeśli nie zostały tu zachowane jakieś prawa fizyki, biologi czy ogólnie logiki to tak miało być ;)
Miłego czytania |

To był zwyczajny, typowy dzień w PP Hospital. Dochodziła już 11-sta, co było późną porą dla tych którzy mieli w zwyczaju pojawiać się w pracy punktualnie, i wczesną dla doktora House’a, który dopiero niedawno do niej dotarł. Na dworze było pochmurnie i szaro, co nie sprzyjało nastrojom. House zdarzył rozłożyć się przed telewizorem i nastawić ulubiony serial, Wilson przepisywał recepty dla swoich pacjentów, Cuddy siedziała na nudnym zebraniu zarządu, Forman penetrował dom pacjenta, podczas gdy 13 i Kutner testowali próbki „wszystkiego” na obecność „czegokolwiek”, „na wszelki wypadek”. Chase przygotowywał się do jakiejś rutynowej operacji, Cameron zszywała pocięte głowy, a pacjent Housa umierał aktualnie od sterydów, których podanie jak zwykle okazało się złym posunięciem.
I wydawało się, że tylko kraksa autobusu albo epidemia ptasiej grypy mogłaby zakłócić monotonność tego dnia…
…Tymczasem gdzieś na tyłach szpitala dwóch pielęgniarzy pomagało rozpakowywać ciężarówkę z ekwipunkiem medycznym…
- To chyba wszystko – odparł kierowca dostawczej ciężarówki patrząc na listę. – Zaraz, zaraz…jeszcze coś…te dwie duże butle.
- Co? – jeden z pielęgniarzy był wyraźnie znużony tym dniem, i perspektywą wnoszenia dwóch wielkich ( i na pewno ciężkich) butli z gazem do magazynu.
- Po co doktor Cuddy miałaby to zamawiać? – dodał drugi pielęgniarz.
- Chłopaki. Ja tylko wykonuję moją pracę – kierowca wzruszył ramionami.
- Ale co w nich w ogóle jest?
- Hmm.. – przewoźnik zaczął przeglądać listę – Nie napisali. Bierzecie to czy nie? Tak czy inaczej muszę to tu wyładować.
- Dobra, spoko, już bierzemy – pielęgniarze zaczeli wyciągać butle, co nie było łatwe. Były naprawdę ciężkie.
- Po co do cholery ten głupi gaz? – odparł jeden z nich, łapiąc oddech ledwo co.
- zaraz to sprawdzimy – odpowiedział mu drugi.
Zanieśli butle do magazynu i postawili obok reszty wyładunku.
- Musi tu gdzieś być jakaś nalepka – jeden z nich zaczął szukać oznaczenia. – O jest! „gaz rozśmieszający. Trzymać z dala od dzieci. Nie wpuszczać do pomieszczeń o zamkniętym obiegu powietrza. NIE WDYCHAĆ W NADRMIERNYCH ILOŚCIACH”.
Oboje się roześmiali.
- Po co im to?
- Chyba na stomatologiczny, nie? Słyszałem, że tam go używają.
- Sprawdzimy czy działa?
- Zwariowałeś? Cuddy nas zabije!
- Nie dowie się. No dalej. Zawsze chciałem zobaczyć jak to działa, a ty nie?
Pielęgniarz podrapał się po głowie z tępym wyrazem twarzy.
- Yyyy…jasne, że tak. Dobra, jak to się otwiera?
- Chyba tu. Trzeba pociągnąć…
- Raczej przekręcić – dodał drugi, ale za późno. Zawór od butli odpadł, poturlał się po najbliższa szafę, a gaz zaczął w ekspresowym tempie wydostawać się na zewnątrz.
- Co zrobiłeś!?
- Nie wiem! To nie moja wina! Zwiewamy stąd!
Oboje wyskoczyli z magazynu zatrzaskując za sobą drzwi.
- Zwariowałeś? A ja to się wydostanie?
- Nie panikuj. Przecież nie jest palny. Wszystko wywietrzeje do jutra, a jak coś to zwalimy winę na tamtego kierowcę.
Drugi pielęgniarz rozważał to przez chwilę.
- Ok.
- To ok. Idziemy na kawę?
- Jasne.
Tymczasem gaz z butli wypełnił cale pomieszczenie, dotarł do wentylacji i zaczął rozprzestrzeniać się dalej. Wędrował sobie wpadając najpierw do łazienek i schowków, potem kolejno na parter szpitala. Sunął niepostrzeżenie i rozsiewał dobry nastrój i uśmiech, niczym święty Mikołaj….
Ostatnio zmieniony przez Hambarr dnia Sob 15:03, 26 Gru 2009, w całości zmieniany 9 razy
|
Autor postu otrzymał pochwałę.
|
_________________
Wyznaję Chaseronizm totalny :D
Każda Hambarr chaseronowa na pizzę zawsze gotowa
Ależ owszem, zgadza się ona w schowku kryje się! - by Chasper:*
Sinaj - my sweet soulmate :*:*
Moja zÓa maagdaa umilająca mi chwile w schowku :twisted: złota lista
Johnny, johnny, john--> http://johnnydepp.blox.pl/html
Wysłany:
Sob 23:45, 31 Paź 2009 |
|
Hambarr
Psychiatra


Dołączył: 30 Lip 2009
Pochwał: 30
Posty: 3852
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
|
 |
:lol: swietny pomysł miałas na ten fik, ciekawe co dalej bedzie...pisz, nastepna czesc:)
masz fajny styl, rzeczowy i prosty ale nie nazbyt "skromny". przyjemnie się czyta.
|
|
_________________ Mój Kochany małż Greg :*
my soulmate Hambarr :*:* córeczka Nemezis :*
maagdaa&sinaj spółka zóo z.o.o
- In fact, I hate you. - I've never hated anyone more. - Every nerve ending in my body is electrified by hatred. - There is a fiery pit of hate burning inside me, ready to explode. - So it's settled then? - We're settled.
Wysłany:
Nie 10:49, 01 Lis 2009 |
|
sinaj
Dziekan Medycyny


Dołączył: 02 Maj 2009
Użytkownik zbanowany Pochwał: 35 Ostrzeżeń: 1
Posty: 3975
Miasto: Legnica/Radom
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
:mrgreen: Czuję, że będzie śmiechowo :mrgreen:
|
|
Wysłany:
Nie 13:46, 01 Lis 2009 |
|
hattrick
Fikopisarz Miesiąca


Dołączył: 18 Cze 2009
Pochwał: 41
Posty: 9231
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Genialnie rozśmiesza :)
*bierze głęboki wdech*
|
|
_________________
Óbranie z szafy maybe_55 :) Chociaz avek cos mi przypomina
"Lepiej zamordować, niż źle zdiagnozować."
Dr Gregory House
Wysłany:
Nie 14:09, 01 Lis 2009 |
|
Net
Lekarz rodzinny


Dołączył: 05 Wrz 2009
Posty: 375
Miasto: Wieliczka
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Cytat: | Czuję, że będzie śmiechowo |
staram się ;)
Cytat: | masz fajny styl, rzeczowy i prosty |
jak na kompletnego "nie humanistę" przystało ;)
- Czy jeszcze jakieś wnioski?
Cuddy prowadziła nudne cotygodniowe zebranie zarządu szpitala. Była już strasznie zmęczona, mimo, że nie było jeszcze południa. To wszystko przez Housa- co tydzień musiała wysłuchiwać co najmniej tuzin skarg na niego i co gorsza wymyślać coraz nowsze wymówki czemu jeszcze go nie zwolniła.
- Tak, ja mam sprawę – powiedział doktor Jefferson. Cuddy przeklneła go w duchu. „To zebranie nigdy się nie skończy” – pomyślała.
- Przepraszam państwa, może krótka przerwa?
Członkowie zarządu zgodzili się niechętnie, a część z nich poczłapała leniwie po kawę. Cuddy wzięła torebkę i skierowała się w stronę łazienki. Gdy do niej weszła odetchnęła z ulgą. „Co za koszmarny dzień. I ta pogoda…”. Zamknęła oczy i postanowiła się uspokoić. Wdech, wydech… Raz, dwa… Nie wiedziała dlaczego, ale naprawdę poczuła się lepiej. Dużo lepiej. Spojrzała w lustro i poprawiła makijaż. Aż dziwne, jak kilka porządnych wdechów może poprawić humor.
Cuddy wróciła na zebranie pełna życia. Większość lekarzy przyglądało się jej z podejrzliwością, a doktor Nelson przyszła na myśl scena z Pulp Fiction, kiedy Uma Thurman idzie do łazienki tylko po to żeby zażyć działkę koki.
- Doktorze Jefferson? – Cuddy wyrwała wszystkich z tego stanu.
- Tak?
- Miał pan jakiś wniosek.
- A…tak – Jefferson spojrzał w leżące przed nim papiery - Chodzi o doktora Housa. Znów korzysta z rezonansu bez kolejki. Nie rozumiem, czemu pani…
- Właściwie – przerwała mu Cuddy bujająca się na obrotowym krześle. – To chyba dlatego, że go lubię.
Jefferson wpatrywał się w nią ze znakiem zapytania wypisanym na twarzy.
- Sadzi pani, że to powód..
- Mam pomysł – przerwała mu. Przestała bujać się na krześle i oparła łokciami o blat stołu. – Zróbmy sobie dzisiaj wszyscy wolne! – Nagle zaczęła być bardzo zadowolona ze swojego pomysłu. A co lepsze zauważyła, że reszta zarządu popada w równie dobry nastrój…
W tym czasie House lenił się w swoim gabinecie. Właśnie skończył się odcinek jego ulubionego serialu i nudził się nie miłosiernie. Nie miał nawet kogo denerwować. Cuddy była na zebraniu i, nauczona poprzednimi doświadczeniami, przed wejściem do sali konferencyjnej postawiła ochroniarza. Kaczuszki siedziały w laboratorium a Wilson..
- Wilson!- House poderwał się z miejsca i pokuśtykał w stronę balkonu. Widział przez szybę, że Wilson przekazuje jakiemuś pacjentowi nowe wieści co do jego leczenia, więc wziął kartkę, napisał „Ile jeszcze??” i przyłożył do szyby. Wilson spojrzał na niego z miną typu „House!” i wrócił wzrokiem do pacjenta.
- Kurcze – pomyślał Greg – muszą umierać akurat w przewie na lunch?
Wziął laskę i postanowił zjechać na dół pooglądać monster trucki na porządnej plazmie.
Rozweselona i szczęśliwa Cuddy, po niezwykle udanym zebraniu które teraz przeszło na mniej oficjalna fazę, udała się do swojego gabinetu. Po drodze podśpiewywał pod nosem. Pchnęła drzwi i tanecznym krokiem weszła do środka. Okrążyła biurko i usiadła na fotelu. Włączyła komputer, wpisała hasło. Czekając aż wszystko się włączy, sięgnęła pod słuchawkę i wybrała numer wewnętrzny 69.
- Doktor Cuddy. Poproś Cameron….Tak poczekam…Hej Cameron, dużo dzisiaj pacjentów? Nie?...tak wszystko ok., chciałam się tylko spytać czy aby się nie przepracowujesz…wiesz w końcu piątek, myślałam, że może ty i Chase chcecie gdzieś wyjść, czy coś. Więc może weź wolne.
Odłożyła słuchawkę i zaczęła buszować po necie.
Na ostrym dyżurze Cameron stała ze słuchawka w ręku. Przez chwilę patrzyła się na nią z niedowierzaniem po czym wzruszyła ramionami i odłożyła na miejsce. „W sumie ma rację, powinnam zrobić sobie wolne”. Skręciła w stronę szatni, ale zatrzymała się. Spojrzała na zegarek. „Hmm…12.30. Chase powinien skończyć za pół godziny. No to najpierw lunch. Mam ochotę na coś niezdrowego”.
House wyszedł z windy na parterze i kierował się w stronę pokoju lekarskiego, żeby "pożyczyć" czyjś obiad. Zrobił kilka kroków od windy, po czym się zatrzymał.
- Coś tu nie tak – powiedział do siebie i cofnął się. Spojrzał w stronę sali konferencyjnej. Panowała tam wesoła atmosfera. Ktoś śmiał się z czyjegoś dowcipu, a główna księgowa flirtowała z chirurgiem. House zmarszczył czoło. „Przecież ona go nie cierpi”- pomyślał i próbował wejść do Sali, ale zatrzymał go ochroniarz.
- Sorry stary, ale nie możesz wejść. Zakaz doktor Cuddy.
House spojrzał mu w oczy.
- Sorry stary? W tamtym tygodniu nazwałem Cię dupkiem!
Ochroniarz roześmiał się przyjaźnie i poklepał Housa po plecach. – Niezłe poczucie humoru – dodał.
House poczuł się zbity z tropu, o ile to u niego możliwe. Rozejrzał się dookoła czy aby nie jest w ukrytej kamerze, albo to nie jakiś Cuddy –podstęp. Nikt w głównym holu nie wyglądał podejrzanie, więc stwierdził, że ochroniarz to po prostu idiota i udał się do pokoju lekarskiego.
|
|
_________________
Wyznaję Chaseronizm totalny :D
Każda Hambarr chaseronowa na pizzę zawsze gotowa
Ależ owszem, zgadza się ona w schowku kryje się! - by Chasper:*
Sinaj - my sweet soulmate :*:*
Moja zÓa maagdaa umilająca mi chwile w schowku :twisted: złota lista
Johnny, johnny, john--> http://johnnydepp.blox.pl/html
Wysłany:
Nie 17:23, 01 Lis 2009 |
|
Hambarr
Psychiatra


Dołączył: 30 Lip 2009
Pochwał: 30
Posty: 3852
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Cuddy siedziała przy biurku pisząc na komputerze.
Drogi Pamiętniczku!
Poczułam, że to dzisiaj. Tyle czasu czekałam na ten dzień, żeby poczuć się na siłach na tyle aby naprawić mój błąd. Dzisiaj mu powiem. Powiem mu to co miałam powiedzieć wtedy gdy pozowaliśmy z dyplomami lekarskimi do zdjęcia. To co miałam mu powiedzieć gdy wysadził pół budynku akademii na laboratoriach i wszystko było niebieskie przez tydzień. To co miałam mu powiedzieć gdy urządził kisiel- party w akademiku. Nie wiem co się stało, ale czuje, że to musi wydarzyć się dzisiaj…
Wstała i z uśmiechem od ucha do ucha, powędrowała do gabinetu Housa.
Greg wszedł do pokoju lekarskiego w poszukiwaniu rozrywki. Skoro i tak nie miał co robić, to mógł nie robić nic w miękkim fotelu, wszamając czyjąś kanapkę. Niestety gdy tylko przeszedł próg, jego plany legły w gruzach. Wszystkie fotele były zajęte, a w TV leciała liga mistrzów.
- Jezu! Wszyscy naraz zmądrzeli i zaczeli nie słuchać Cuddy?? – tą kwestię powiedział cicho do siebie - Co wy tu wszyscy robicie? – a ta wykrzyczał w stronę tłumu.
Tylko jeden z pielęgniarzy odwrócił się i powiedział rozkojarzony:
- Co?
House zignorował go i spojrzał po sali. Na drugim końcu zobaczył 13 i Kutnera objadających się z reszta personelu szpitalnego.
- I co WY tutaj robicie! – krzyknął w ich stronę.
Na jego widok kaczuszki zerwały się w pośpiechu i podbiegły do Housa, stając w szeregu niczym żołnierze meldujący się kapitanowi. Greg spojrzał na nich mobilizująco.
- Czy nie mówiłem, że macie być w laboratorium?
- Już skończyliśmy badania. Pacjent ma twardzinę – odpowiedział Kutner - szukaliśmy Cię, żeby Ci powiedzieć, ale…
W tym czasie 13 wyciągnęła z kieszeni czerwonego lizaka, odpakowała i podała Kutnerowi, który nie przestawał mówić.
-…no i wtedy minęliśmy Cameron, ale ona powiedziała, że nie widziała cię od wczoraj i żebyśmy spytali…
13 wyciągnęła z kieszeni następnego lizaka i odpakowała go z zamiarem natychmiastowego zjedzenia. House wpatrywał się w niego.
- Skąd to masz?? – krzyknął, przerywając Kutnerowi jego wywód.
Remy spojrzała na niego oczkami przestraszonego szczeniaczka.
- No co? Cuddy rozdawała w holu – wzruszyła ramionami – Chcesz?
Celowała teraz w Grega następnym czerwonym jak krew tętnicza lizakiem który wyciągnęła z kieszeni. Już miał powiedzieć jej co myśli o tej lizakowej profanacji i zakończyć te wygłupy, gdy nagle z jego ust wydobyło się…
- Tak, dziękuje.
Już miał dodać jakiś sarkazm, żeby uratować się w ich oczach, ale13 go uprzedziła.
- Nie ma za co. Pomoże Ci na nogę.
W jego głowie cisnęły się myśli. „Na nogę, tak jasne. Jak Cuddy może rozdawać MOJE lizaki po szpitalu. Tym idiotom. Ja im…” Jednak te myśli nie miały takiej siły przebicia jak zwykle. Zamiast tego House uśmiechnął się. „Czemu ja się tak kretyńsko dobrze czuję?” Po czym popatrzył na rozweselony tłum i stwierdził, że musi znaleźć Lisę. Nie obchodziły go już lizaki. Po prostu miała dziś bardzo ładną bluzkę…
Cuddy nie zastała Housa w jego gabinecie, ale gdy wracała spotkała Chase’a.
- Hej! –powiedziała na przywitanie.
Chase spojrzał na nią podejrzliwym wzrokiem.
- Hej?
- Jak minął dzień?
- Nieszczególnie ciekawie. Cały dzień na operacji.
- Aha – odpowiedziała z uśmiechem.
Chase popatrzył na nią zdezorientowany i skręcił drugim korytarzem.
Lisa wcisnęła guzik windy. W tym momencie drzwi otworzyły się i zobaczyła przed sobą Housa. Spojrzeli na siebie, ale zamiast rutynowych docinek House powiedział:
- Witaj Lisa!
- Witaj Greg! Chcesz poczęstować się Vicodinem? – mówiąc to wyciągnęła z kieszeni pomarańczową fiolkę.
- Nie dziękuję. Jakoś dzisiaj noga w ogóle mnie nie boli.
Uśmiechnął się do niej.
- Może pójdziemy coś zjeść razem?
- Świetny pomysł! – ucieszyła się.
Tej rozmowie przyglądał się Wilson, który właśnie wyszedł ze swojego gabinetu. Wyglądał jakby zobaczył ducha…
- O! Wilson! – House zauważył przyjaciela – Może zjesz z nami lunch?
Teraz zarówno on jak i Cuddy patrzyli na Wilsona z minami 6 latków, którzy właśnie rozpakowali swoje gwiazdkowe prezenty.
Wilson zemdlał.
- Zabierzmy go do pokoju lekarskiego. Zaraz mu się polepszy. – dodał House z uśmiechem.
|
|
_________________
Wyznaję Chaseronizm totalny :D
Każda Hambarr chaseronowa na pizzę zawsze gotowa
Ależ owszem, zgadza się ona w schowku kryje się! - by Chasper:*
Sinaj - my sweet soulmate :*:*
Moja zÓa maagdaa umilająca mi chwile w schowku :twisted: złota lista
Johnny, johnny, john--> http://johnnydepp.blox.pl/html
Wysłany:
Pon 20:29, 02 Lis 2009 |
|
Hambarr
Psychiatra


Dołączył: 30 Lip 2009
Pochwał: 30
Posty: 3852
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Hambarr napisał: | Już miał powiedzieć jej co myśli o tej lizakowej profanacji i zakończyć te wygłupy, gdy nagle z jego ust wydobyło się… | :lol: i notatka z pamietnika Cuddy też jest świetna :D
ogólnie cały fik czytałam z bananem na gebie
|
|
_________________ Mój Kochany małż Greg :*
my soulmate Hambarr :*:* córeczka Nemezis :*
maagdaa&sinaj spółka zóo z.o.o
- In fact, I hate you. - I've never hated anyone more. - Every nerve ending in my body is electrified by hatred. - There is a fiery pit of hate burning inside me, ready to explode. - So it's settled then? - We're settled.
Wysłany:
Pon 23:16, 02 Lis 2009 |
|
sinaj
Dziekan Medycyny


Dołączył: 02 Maj 2009
Użytkownik zbanowany Pochwał: 35 Ostrzeżeń: 1
Posty: 3975
Miasto: Legnica/Radom
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Hambarr, ja chcę bomby :twisted: Takiej wilsonkowej i house'owej! :twisted: To gaz rozśmieszający, który sprawia, że wszyscy zachowują sie jak naćpani, a nie jak miłe rozrabiaki! Tylko Cuddy trzyma poziom pod tym względem. Daj jeszcze coś odjazdowego! :twisted:
|
|
Wysłany:
Wto 18:05, 03 Lis 2009 |
|
hattrick
Fikopisarz Miesiąca


Dołączył: 18 Cze 2009
Pochwał: 41
Posty: 9231
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
sinaj napisał: | ogólnie cały fik czytałam z bananem na gebie |
miło mi bardzo :D:D
hattrick, widzę że się podoba ;)
Cytat: | Tylko Cuddy trzyma poziom pod tym względem. Daj jeszcze coś odjazdowego! |
Nie martw się to dopiero początek.... w koncu Cuddy jak na razie miała okazję się najwięcej nawdychać :twisted: no i Cam...ale o tym póżniej :twisted:
btw: jak macie jakieś ukryte pragnienia co house, cuddy i reszta mogli by zrobić pod wpływem, to piszcie mi na PW ;) Możemy zrobić fik interaktywny :twisted: :twisted:
Następną część wrzucę jutro po 15;)
Ostatnio zmieniony przez Hambarr dnia Pią 16:58, 06 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
_________________
Wyznaję Chaseronizm totalny :D
Każda Hambarr chaseronowa na pizzę zawsze gotowa
Ależ owszem, zgadza się ona w schowku kryje się! - by Chasper:*
Sinaj - my sweet soulmate :*:*
Moja zÓa maagdaa umilająca mi chwile w schowku :twisted: złota lista
Johnny, johnny, john--> http://johnnydepp.blox.pl/html
Wysłany:
Wto 23:48, 03 Lis 2009 |
|
Hambarr
Psychiatra


Dołączył: 30 Lip 2009
Pochwał: 30
Posty: 3852
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Hambarr napisał: | hattrick, widzę że się podoba |
no jacha! Sprytnie wybrałaś temat, który pozwala twórcy na szeroki zakres zastosowania absurdalnych scen. Nawet gdyby cały personel szpitala nagle zaczął nago biegać po całym PPTH, nikogo by to nie zdziwiło.
Hambarr napisał: | Nie martw się to dopiero początek... |
:twisted: to dobrze.
|
|
Wysłany:
Sro 19:01, 04 Lis 2009 |
|
hattrick
Fikopisarz Miesiąca


Dołączył: 18 Cze 2009
Pochwał: 41
Posty: 9231
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
*wdycha gaz* *pada na podłogę i ryczy ze śmiechu* Jeeeeezuuuu! Nie wiem, jaki wen cię naszedł, ale fik jest po prostu śmiechowy! :hahaha: :hahaha: :hahaha: :hahaha:
|
|
_________________
Cudny Óbiór od siostry!
maybe_55 i nigide, mHroczne rodzeństwo! ;) Nettie, kuzynka któregoś tam stopnia! :]
Wysłany:
Czw 7:55, 05 Lis 2009 |
|
BluePoliceBox
Kardiochirurg


Dołączył: 14 Lip 2009
Pochwał: 6
Posty: 3274
Miasto: Wieliczka
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Cytat: | Przepraszam, że tak długo zwlekałam z następna wrzutką, ale praktycznie nie było mnie w domu, a chciałam podrasować troszkę następna część |
House i Cuddy wpakowali Wilsona do windy i zjeżdżali na dół. Cuddy widziała już świat jak przez mgłę i różowe słonie, a House praktycznie cały czas widział tylko jedno – jej tyłek. Spojrzała w jego stronę.
- House
- Cuddy – odpowiedział, przenosząc wzrok na jej dekolt.
- House
- Cuddy….
Drzwi windy otworzyły się.
- House! Natychmiast do mojego gabinetu!
- Co? – odpowiedział lekko zbity z tropu.
Złapała go za rękę i pociągnęła w stronę pokoju….
W tym czasie Kutner i 13 szykowali niespodziankę dla szefa.
- Jesteś pewien, że to mu przypadnie do gustu?
- Jak nigdy w życiu – odpowiedział Kutner, mocując kulę dyskotekową nad stołem.
- Zastanawiam się, gdzie wstawimy stół do bilarda…
- Będzie musiał zostać w jego gabinecie, żeby rura do tańca się zmieściła. Chyba musimy usunąć ten regał z książkami.
- Masz rację. Gdzie jest Forman? Przydałby się.
- Raczej. Sam nie wniosę na górę tych automatów do gry…
Cuddy wciągnęła Housa do gabinetu po czym zamknęła drzwi na klucz i zaczęła szukać czegoś gorączkowo w biurku, wywalając szuflady na zewnątrz. Greg patrzył na nią z zachwytem.
- Znalazłam! – powiedziała z szatańskim uśmieszkiem. Zasłoniła żaluzje i podeszła do niego pokazując dwa skręty.
- Trzymałaś je tutaj cały czas? – w jego głosie było wręcz słychać satysfakcję. Wyobrażał sobie ją na haju.
Nie odpowiedziała tylko wręczyła mu jednego, wyciągnęła zapalniczkę i podpaliła oba skręty. Zaciągnęła się. Spojrzał w jej oczy.
- Przyznaj się. Trzymałaś je, bo miałaś nadzieję, że kiedyś mnie naćpasz.
Odpowiedziała tym samym spojrzeniem.
- Nie muszę.
Złapał ją w tali i zdecydowanym ruchem pociągnął w swoją stronę. Ich wargi złączyły się. Ale nie tak jakby całowali się po raz pierwszy. Ich pocałunek nie był lekki, delikatny ani subtelny. Był namiętny. Przez duże „N”. Stali tam tak długo, że skręty wypaliły się i popiół opadł na miękki dywan.
Cuddy przerwała pocałunek.
- Muszę Ci coś powiedzieć…
- Ja Tobie też.
- Ty pierwszy.
- Nie. TY.
- Ty.
- Panie przodem.
- Dobrze. Powiedzmy to jednocześnie.
- Raz…..Dwa….
- Masz boski tyłek – powiedzieli jednocześnie i niemal natychmiast rzucili się sobie powrotem w objęcia…
Wilson obudził się pod stołem do piłkarzyków w pokoju lekarskim. Strasznie bolała go głowa. Nie miał bladego pojęcia gdzie jest i jak się tu znalazł. Pamiętał tylko ten straszny sen w którym House i Cuddy…Nagle usłyszał jakieś odgłosy. Wyczołgał się spod stołu i zobaczył że to dwóch lekarzy gra na Xboxie.
- Przepraszam - zwrócił się w ich stronę – czy tu była jakaś impreza?
- Nie przeszkadzaj. Właśnie go ogrywam.
- Ty mnie? Jeszcze zobaczymy – opowiedział drugi.
Wilson chciał spytać o coś więcej, ale zrezygnował i wyszedł z pokoju z zamiarem powrotu do swojego gabinetu. Nagle poczuł się zadziwiająco lepiej niż tego okropnego ranka. Na tyle lepiej, żeby wpaść do stołówki i sprawdzić czemu puszczają tak głośno tę muzykę…
Chase właśnie skończył kolejną, i ostatnią dziś operację i skierował się do stołówki. To był długi i ciężki dzień i miał nadzieję odpocząć. Gdy przekroczył próg stołówki ujrzał coś niesamowitego: było tam jakieś ¾ personelu szpitalnego. I może nawet nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że wszyscy tańczyli między stołami, albo na nich, częstowali się bufetowym jedzeniem i w dodatku puścili na cały głos jakąś starą płytę Abby, urządzając sobie karaoke. Chase stanął jak wryty, a jego dolna szczęka zaczęła się powoli osuwać ku ziemi.
W tym momencie znikąd pojawiła się Cameron.
- Witam doktorze Chase – powiedziała zalotnie, kładąc mu rękę na piersi.
Chase nawet na nią nie spojrzał, tylko dalej wpatrywał się bawiącemu się tłumowi.
- Allison! Co się tutaj dzieje??
Cameron dalej wpatrywała się w niego.
- A takie tam… - machnęła ręką na tłum – Może zjemy razem lunch?
Chase nie spuszczał oczu z tłumu, który wydawał się coraz bardziej rozentuzjazmowany.
- Lunch?...Tak…
Dalej nie mógł uwierzyć własnym oczom, tym bardziej, że Wilson właśnie wdrapał się na stół i śpiewał do bagietki „Dancing Queen”. Po chwili dodał:
- ….Ale chyba i tak nic dla nas nie zostało…Czy ktoś ma urodziny czy coś?
- Nie szkodzi – odparła Cam – możemy sobie coś odgrzać…np. pizze. Złapała Chase’a za fartuch i pociągnęła za sobą na korytarz.
- Co? Pizza.. – powiedział do siebie i pierwszy raz od 5 minut spojrzał jej w oczy. Świeciły jakoś znajomo, a uśmiech nie znikał z jej twarzy.
- Alli, no co ty… - uśmiechnął się do niej, widząc jak zjada go wzrokiem – Chcesz tutaj…serio…
Nie zdarzył dokończyć, bo przerwała mu, okrywając usta pocałunkiem i pchnęła go w stronę schowka na miotły. Odwzajemnił pocałunek i zatrzasnął za sobą drzwi.
Ostatnio zmieniony przez Hambarr dnia Pią 20:16, 06 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
_________________
Wyznaję Chaseronizm totalny :D
Każda Hambarr chaseronowa na pizzę zawsze gotowa
Ależ owszem, zgadza się ona w schowku kryje się! - by Chasper:*
Sinaj - my sweet soulmate :*:*
Moja zÓa maagdaa umilająca mi chwile w schowku :twisted: złota lista
Johnny, johnny, john--> http://johnnydepp.blox.pl/html
Wysłany:
Pią 17:50, 06 Lis 2009 |
|
Hambarr
Psychiatra


Dołączył: 30 Lip 2009
Pochwał: 30
Posty: 3852
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Boże, co ty z nimi zrobiłaś?! :hahaha: :hahaha: :hahaha: :hahaha: Cuddy trzymająca skręty w szufladzie! Prześmieszny Chaseronkowy akcent! A Mistrz Bagietki Wilson mnie dobił!
|
|
_________________
Cudny Óbiór od siostry!
maybe_55 i nigide, mHroczne rodzeństwo! ;) Nettie, kuzynka któregoś tam stopnia! :]
Wysłany:
Pią 18:25, 06 Lis 2009 |
|
BluePoliceBox
Kardiochirurg


Dołączył: 14 Lip 2009
Pochwał: 6
Posty: 3274
Miasto: Wieliczka
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Hambarr, i coś czuję, że będzie...
:hahaha:
AAAAAAA! Jimmy śpiewający Dancing Queen do bagietki tym swoim boskim głosikiem... :serducho: :mrgreen:
|
|
Wysłany:
Pią 19:29, 06 Lis 2009 |
|
hattrick
Fikopisarz Miesiąca


Dołączył: 18 Cze 2009
Pochwał: 41
Posty: 9231
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
agawa5 napisał: | Boże, co ty z nimi zrobiłaś?! |
to nie ja. to gaz rozsmieszający :mrgreen: :twisted:
hattrick napisał: | AAAAAAA! |
odbieram to jako komplement :mrgreen: :P
|
|
_________________
Wyznaję Chaseronizm totalny :D
Każda Hambarr chaseronowa na pizzę zawsze gotowa
Ależ owszem, zgadza się ona w schowku kryje się! - by Chasper:*
Sinaj - my sweet soulmate :*:*
Moja zÓa maagdaa umilająca mi chwile w schowku :twisted: złota lista
Johnny, johnny, john--> http://johnnydepp.blox.pl/html
Wysłany:
Pią 20:25, 06 Lis 2009 |
|
Hambarr
Psychiatra


Dołączył: 30 Lip 2009
Pochwał: 30
Posty: 3852
|
Powrót do góry |
 |
|
|
|
 |
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |