nareszcie
moja wersja po obejrzeniu tych 5 sezonow i zapowiedziach szostego ;-)

Skąd jestem? Stąd. Spędziłem tutaj parę, może parenaście paskudnych lat. Znam się na ludziach stąd. Znam się na wariatach…
Kiedy pojawia się ktoś nowy, to czuję, że muszę mu pomóc, po prostu wiem… chociaż częściej czuję, że to zwykli idioci. Oni mówią, że dlatego tu jestem, że to niezdrowe... Welcome to the Lunatic Asylum.
Ostatnio trafił tu jeden nowy. Kulawy, wysoki, czterdziesto-kilku letni przystojniaczek. Zarośnięty, jeszcze go nie ogolili. Spojrzałem w jego oczy… on potrzebuje mojej pomocy! A ja, ja chcę, muszę go poznać. Postanowiłem być jak najbliżej, wspólny pokój załatwił strażnik. Personel wchodzi tu w układy, oni boją się wariatów. Początkowo znałem tylko jego nazwisko.
- A więc jesteś House.
- A ty pewnie siedzisz tu za jasnowidzenie. –odwarknął.
Będzie ciężko, spodziewałem się tego.
Spędziliśmy kilka godzin leżąc na swoich pryczach, dopóki jeszcze raz nie spróbowałem rozmowy:
- Dlaczego tu jesteś?
Spojrzał najpierw w lewo, a ja przecież leżałem z prawej strony. Wniosek był jasny.
- Masz halucynacje. –stwierdziłem.
House, ciągle milcząc, podniósł się z łóżka i wpatrywał we mnie z lekkim przerażeniem i zainteresowaniem. Ha ha. Zatkało kakao. Wariat wariata zaskoczył.
- Nie ćpasz, masz zbyt inteligentną twarz na to. –kontynuowałem. – leki. Tylko dlaczego…
- Noga. –odpowiedział.
- Gdyby chodziło tylko o to, nie byłoby cię tutaj. Masz zbyt inteligentną twarz na to. Jesteś jakiś taki… smutny.
- Jestem tutaj kilka godzin, a ty próbujesz mnie analizować. Nie baw się w lekarza. Ani w boga.
Odwrócił się, wkrótce potem zasnął.
Mijały tygodnie, House próbował być zamknięty w sobie, ale wiedział, że ja i tak dobrze go znam. Podsłuchiwałem, gdy miał gości. Personel wchodzi tu w układy, oni boją się wariatów. Dwa razy przyjaciel złożył mu wizytę. House dzięki temu czuł się jakoś lepiej, chociaż Wilson nigdy nie opowiadał „jak tam inni”.
W końcu przyszła kobieta. Wiedziałem już, że przez nią był nieszczęśliwy, przez to, że nie byli razem.
- Cuddy… -wyszeptał.
- Ty mnie przerażasz, House. Ty, twoje halucynacje, House! –krzyknęła niepewna, smutna. – Czy ty…
- Tak, lubię tę bluzkę. –spróbował spłycić rozmowę.
- House, ty myślałeś, że spaliśmy razem! Jeśli…
- Nie, nie kocham cię, nie tęsknię, nie chcę być z tobą! Jesteś tylko seksowna, stąd halucynacje! –odpowiedział. Dureń.
- Kochasz, House. Nie powiesz mi tego, bo nie wiesz kiedy stąd wyjdziesz, boisz się mnie zranić, chronisz mnie. –mówiła Cuddy, płacząc.
Stali jeszcze przez chwilę wpatrując się w siebie nawzajem. W swoje smutne oczy. Wyszła.
Od tamtej pory wszystko było inaczej. Stał się bardziej ludzki, chciał się wyleczyć. Wyszedł po dwóch tygodniach. Wysłałem strażnika do szpitala, w którym pracował, żeby zrobił mu kilka zdjęć, chciałem wiedzieć jak teraz żyje. Personel wchodzi tu w układy, oni boją się wariatów. Na zdjęciach był z tą kobietą. Rozmawiali, śmiali się, całowali. Miał właściwie inteligentną twarz.
Ostatnio zmieniony przez gaba dnia Nie 19:29, 30 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
|