Pierścionek [M]

Gdy Cuddy weszła do gabinetu diagnosty, nikt nawet nie podniósł głowy, żeby na nią spojrzeć. Jako administratorka tego szpitala powinna ich wylać z tego szpitala, ale czego mogła się spodziewać po ludziach pracujących z najbardziej zgorzkniałym facetem. Widząc zespół zaczytany w jakimś ciekawym artykule udała się wprost do Housa z nowym, interesującym przypadkiem.
- Macie pacjenta. – Gdy podawała teczkę diagnoście, na jej palcu zalśnił srebrny pierścionek z małym brylancikiem.
- Dr Cuddy, jaki śliczny pierścionek? Czyżbyś złożyła śluby wieczyste?
- Nie dr House, wychodzę za mąż.
Kaczątka, które do tej pory, nie zwracały uwagę na ich rozmowę, nagle podniosły wzrok i spojrzały na Cuddy, by po chwili obdarzyć spojrzeniem szefa. Oczekiwali z jego strony jakiś komentarzy i złośliwych docinków. Ale oni dalej wymieniali między sobą spojrzenia. To była gra, którą (nie)spodziewanie przerwał House, podnosząc się i kierując się w stronę drzwi.
- House, gdzie idziesz? Macie pacjenta?
- Mam déjà vu – powiedział teatralnie chwytając się za głowę. – Muszę się napić.
Do gabinetu wracał po pół godzinnej przerwie, z małym pakunkiem w dłoni.
- House! House! Mógłbyś się zatrzymać, kiedy ktoś cię woła?
- Tylko nie mów mi Jimmi, że masz problem z dogonieniem kulawych geniuszy.
- Nie błaznuj. Słyszałeś, że Cuddy wychodzi za mąż?
- Właśnie idę to oblać – powiedział to wyciągając, najdroższego szampana. – Nie tego spodziewałeś się Jimmi, prawda? – dokończył, widząc przerażoną twarz przyjaciela.
- Nie jesteś zły? Nie jesteś ciekaw, jaki dupek się do niej dobiera? Spodziewałem się ciebie ciskającego gromy i wsadzającego ludziom z przychodni termometr w tyłek, a ty jak gdyby nigdy nic chcesz oblać ślub Cuddy? Już wiem! Ty już coś wymyśliłeś. Jaki masz plan?
- Jak to jaki? Żenię się. - Wypowiadając te słowa dziarsko wkroczył do gabinetu. Takiego szczęścia nie miał za to Wilson, który z impetem uderzył w szklane drzwi, w wyniku czego wylądował na posadzce.
- James, nic ci nie jest? – Cuddy wyglądała na przerażoną, gdy onkolog nie podnosił się przez kilka minut. – House przestań się śmiać i pomóż mu wstać.
- Jimmi, wstawaj i przestań sobie szeptać jakieś formułki – powiedział, widząc jak ten szybko porusza ustami (co w sumie wyglądało dosyć zabawnie). Lekko szturchnął go butem gdy ten nadal się nie podnosił.
- House!
- Dobra, koniec wygłupów. Cuddy ma okres.
- Greg, czy to mi się wszystko przyśniło? Przecież… Nie, nie… - Dobiegły go z ziemi słowa przyjaciela.
- Tak, tak. A teraz wstawaj i idź kup sobie garnitur.
- Ale ja nic nie wiedziałem – powiedział, wstając z podłogi i otrzepując swój nienaganny ubiór.
- Nikt nic nie wiedział, ale skoro ślub w tę niedzielę uznaliśmy, że czas się ujawnić. – Spojrzał na swoją narzeczoną i posłał jej uśmiech, na co ona odpowiedziała tym samym.
Gdy szampan już się skończył, a wszyscy rozeszli się do swoich zajęć, została tylko para kochających się ludzi.
- Nareszcie możemy przestać się ukrywać.
- Tak, chodźmy do domu. - Kiedy kierowała się do drzwi, zauważyła, że Greg dalej stoi w jednym miejscu. – Zostajesz?
- Idę, ale przecież pacjent… - Lisa zaczęła się śmiać i House już wiedział o co chodzi. – Dobrze, że mam cię przy sobie. Chodźmy, bo mam ochotę na… - Odsunął włosy i szybko pocałował ją w kark.
- Greg, przestań wiesz, że mam tam łaskotki. - Próbowała wyrwać się narzeczonemu, ale ten był zdecydowanie silniejszy.
- Oczywiście, że to wiem, ale uwielbiam kiedy się śmiejesz. I wiem, że masz je jeszcze… - Nie zdążył dokończyć, bo jego usta zostały zasłonięte, drobnymi palcami.
- Jeszcze słowo, a zobaczysz co stanie się z twoim fortepianem.
- Fortepian zostaw w spokoju, weź sobie Jamesa, on jest taki milutki- powiedział mocno się do niej przytulając. – A ja nadal wiem gdzie masz łaskotki – szepnął do jej ucha.
W pustym korytarzu, jeszcze długo unosił się głośny śmiech Lisy Cuddy.
Ostatnio zmieniony przez Pikaola dnia Nie 15:17, 18 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
|