[Cuddy] [miniaturka] Jack the Ripper
Niestety, nie potrafię tworzyć przemawiających do wyobraźni opisów, po których wymiotowalibyście albo zrobiłoby się wam nie dobrze, albo takich, które nadają mroczny klimat, ale jeśli będziecie to czytać wieczorem albo w nocy, po obejrzeniu jakiegoś horroru.. To kto wie :wink:
Jest to moja miniaturka, którą wymyśliłam pod wpływem obejrzenia filmu "Z piekła rodem". Mam nadzieję, że się spodoba, ale nie mnie to oceniać... Proszę, żebyście napisali mi swoją opinię, zależy mi na niej.

Lisa Cuddy opuściła szpital Princeton-Plainsboro zadowolona. Co prawda kłóciła się dziś z House'em, i to całkiem sporo, oraz musiała zwierzyć się Wilsonowi z pewnych problemów, ale za to udało się jej podpisać pewien ważny dla szpitala kontrakt.
Kobieta już nie mogła się doczekać, gdy znajdzie się w domu, uściska swoją małą córeczkę i odpocznie po ciężkim dniu. Na to trzeba było jednak trochę poczekać, ponieważ samochód Lisy się zepsuł, a ona sama musiała pokonać drogę do domu spacerem.
Cuddy szła chodnikiem szybko, nie zwracając uwagi na gwar miasta. Kobieta pomyślała, że najszybciej dostanie się do domu, gdy pójdzie na skróty przez pewną uliczkę...
Wąska uliczka, wyłożona kostką brukową i oświetlona kilkoma lampami była pusta. Gdy Lisa tak szła, jedynymi dźwiękami, które jej towarzyszyły, były stukot jej szpilek i jej szybki oddech. Był późny wieczór, temperatura była zdecydowanie niższa, niż za dnia.
Cuddy pomyślała, że czuje się, jakby przeniosła się w czasoprzestrzeni: wąska uliczką nasuwała skojarzenie XIX- wiecznej Anglii, a nie New Jersey w XXI wieku. "Idealna sceneria dla Kuby Rozpruwacza!" pomyślała ze śmiechem Lisa, ale po chwili doszła do wniosku, że ma trochę racji. Pusta uliczka wyglądała, jakby właśnie na niej kręcono kilka scen z filmu "Z piekła rodem". Kobieta przyspieszyła kroku.
Nagle Lisa potknęła się. Obcas jej buta zaklinował się między szparami w kostce brukowej. "Cholera!". Cuddy jednak szybko odzyskała równowagę i wyprostowała się. W tej chwili, ktoś złapał ją od tyłu.
Kobieta chciała krzyczeć, ale nie mogła, bo napastnik zakrył jej usta dłonią. Cuddy poczuła, jak jej puls gwałtownie przyspiesza, ciśnienie się podnosi. Zanim Lisa zdołała wykonać jakikolwiek gest obronny, mężczyzna poderżnął jej gardło, pozbawiając ją życia. Strumień krwi z głównej żyły trysnął na ponad dwa metry, znacząc ścianę budynku oraz samego mordercę.
Zwłoki kobiety osunęły się na ziemię. Oprawca uklęknął nad nimi, ściągając z nich żakiet, a następnie bluzkę oraz stanik.
Mężczyzna najpierw rozciął klatkę piersiową kobiety. Rozcięcie miało, tak znany z seriali kryminalnych i medycznych, kształt litery Y, z tą jednak różnicą, że morderca przydłużył jedno z rozcięć, aby otworzyło ono jamę brzuszną.
Oprawca wyjął jej jelita. W zetknięciu z chłodnym powietrzem, organy parowały. Mężczyzna wziął narząd, owijając nim szyję kobiety, na wzór jakiejś makabrycznej biżuterii.
Następnie morderca wyciął serce Lisy. Gdy trzymał je w dłoni, wykonało jakiś ostatni, spazmatyczny skurcz. Mężczyzna włożył narząd do dłoni lekarki, zaciskając na nim jej palce.
Po sercu przyszła kolej na macicę.
Kat z chirurgiczną precyzją wyciął ją, a następnie schował do torebki swojej ofiary.
Spojrzał na zbeszczeszczone zwłoki kobiety. Była cała zakrwawiona, z otwartą klatką piersiową i jamą brzuszną. Jelita miała owinięte wokół szyi, a w dłoni ściskała własne serce. W jej niewielkiej, skórzanej torebce, obok kluczy, portfela, kosmetyczki i paru innych rzeczy, spoczywała jej macica.
Mężczyzna odszedł, pozostawiając ciało administratorki szpitala PPTH na środku brukowanej uliczki, pod wysoką latarnią.
Cuddy już nigdy więcej nie pokłóciła się z House'em.
Lisa już nigdy więcej nie zwierzyła się Jamesowi.
Mama już nigdy więcej nie uścisnęła małej Rachel.
|