Anatomia pożądania [M, T]
Dobry wieczór :-)
Wrzucam tłumaczenie fika pani leiascully. To kolejna wersja przeszłości państwa Huddy. Mi taka wersja wydaje się dosyć prawdopodobna. Mam nadzieję, że się spodoba.

- Nie ruszaj się - powiedział Greg, spacerując palcami w dół jej pleców. Lisa zadrżała, momentalnie poczerwieniała i ukryła twarz w ramionach, leżąc na jego łóżku.
- Kiedy mówiłeś, że chcesz się ze mną uczyć, nie wspomniałeś, że będę musiała się rozebrać - odpowiedziała stłumionym głosem.
- Pf... - westchnął. - Przestań się ruszać, ciężko mi zobaczyć definicję. - Zerknął do podręcznika leżącego przy jego łóżku, potem odwrócił się do Cuddy i błądząc chwilę po jej szyi, przycisnął palcem przy grzbiecie. – Mięsień czworoboczny.
Uśmiechnęła się, czując jego dotyk, gdy leniwie gładził ją po szyi. – Przyczepia się do? – Odwróciła się tak, aby móc na niego spojrzeć. Zmarszczył brwi.
- Wyrostka barkowego łopatki i…
- Łopatki – podpowiedziała.
- Grzbietu łopatki – poprawił.
- Nie ważne. Nadal zamierzam być asem z anatomii, jeśli tylko to ogarnę.
- Więc myślisz, że już nim jesteś? – Powlókł dwa palce w dół jej kręgosłupa. – W porządku, mistrzu, powiedz mi, co to jest.
- Najpierw opowiedz mi o unerwieniu mięśnia czworobocznego – odbiła.
- Świetnie, asie! – powiedział z zawadiackim uśmieszkiem na twarzy. – Rdzeniowe, przy C3 i C4. – Powędrował ręką do dolnej części jej pleców.
- To ciągle mięsień najszerszy grzbietu – powiedziała leniwie. – Ten jest naprawdę duży.
- Przyczepiony do?
- Sam mi powiedziałeś, że wciąż nie jestem lekarzem, a ty jesteś geniuszem, więc…
- Do bruzdy międzykanalikowej – zmyślił szybko. – A unerwienie, zobaczmy, mogłoby być jak mięśnia piersiowo-grzbietowego?
- Stawiam dwie stówy. – Uśmiechnęła się. – Wszystko, co duże jest łatwe. Nie ma zagrożenia, póki są głębokie mięśnie.
- Lisa Cuddy, lat dwanaście – powiedział drwiącym, piskliwym głosem. – Kiedy dorosnę, chcę drażnić wszystkich wykutymi zasadami i detalami oraz być najlepsza we wszystkim.
- A nawet jeśli? – zapytała, podnosząc się na łokciu. House wlepił wzrok w jej dekolt, a ona ucieszyła się tylko, że włożyła dziś ładny biustonosz. – To zaprowadzi mnie dalej niż twój nieuzasadniony bunt.
- Może, ale każda dziewczyna stąd, która potrzebuje troski tatusia, leci na mój nieuzasadniony bunt. – Uśmiechnął się. – Na przykład.
Cuddy spojrzała na niego, po chwili odwracając wzrok na książkę i chowając się pod kołdrę.
- Ja nie jestem jedną z tych, którą musi się zająć tatuś.
- Żydowska studentka medycyny z klasy średniej, zdolna tenisistka – powiedział, mierząc ją z góry na dół. – Powiedz mi, że nie potrzebujesz opieki.
- Jak widać. – Wywróciła oczami. – Wiecznie nastoletni wojowniku, to ty mi powiedz, że nie łkasz właśnie o pozwolenie…
- Tutaj zawsze osiągam cel. – Drażnił się z nią, błądząc ręką przy jej biodrach, tuż nad pasem jej jeansów.
- Wydaje ci się. – Zaśmiała się, przesuwając jego rękę nieco wyżej. – Mogę ci zdradzić, że większość facetów, którzy zapraszali mnie do nauki anatomii, nie odczytywała tego z książki.
- Uważaj na słowa, młoda damo – skarcił ją. – Nie zostaniesz nikim ważnym z taką gadką.
- Pieprzysz, House – odpowiedziała, gapiąc się na niego. Niebezpiecznie pochylony nad nią, złożył na jej ustach pocałunek i trwał w takiej pozycji, dopóki nie pociągnęła go ostro na siebie.
- To trochę więcej niż nauka – powiedziała zadowolona. Jej ręce powędrowały na jego plecy. – Teraz opowiedz mi o tych mniej łatwych częściach. Możesz zacząć od góry. – uśmiechnęła się i zaczęła go powoli masować, schodząc coraz niżej.
- Dźwigacz łopatki, mięsień równoległoboczny większy, mięsień równoległoboczny mniejszy – recytował. Czuła, jak jego żebra przylegają do jej. – Wszystkie działają na łopatkę, czyli kość, w którą wbijasz mi właśnie pazury.
- Uwielbiasz to – powiedziała. – Głupek.
- Jesteś pewna, że nie chcesz zostać psychologiem? – zapytał. – Bo jesteś w tym beznadziejna.
- Udaję ciebie – odbiła. – Zamknij się i rozbierz w końcu!
- Kocie, wow. – Zmienił głos na przesadnie miły i pełen podziwu. Lisa nie mogła powstrzymać śmiechu. House przetoczył się na krawędź łóżka i zdjął koszulkę. Uśmiechnął się i natychmiast zdjął jeansy. – Zapamiętaj to sobie: jeśli kiedyś nie będziesz najlepsza, masz ode mnie kopa w tyłek.
- Wtedy już dawno nas tu nie będzie – powiedziała.
- Znajdę cię – obiecał.
- Prawie ci wierzę.
- Płynę w twojej krwi. – Uśmiechnął się. – Przynajmniej zamierzam.
- Cicho już, House. Chodź tutaj – rozkazała. Nie zamierzał być nieposłuszny.
Ostatnio zmieniony przez gaba dnia Sro 22:53, 03 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|