Zaryzykujesz? [3/9]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Zaryzykujesz? [3/9]

Wstawiam + 18, bo nie ma ramki plus 16; także szesnastolatki również moga czytać :D Miłej lektury, miejmy nadzieję, że opowiadanie przypadnie Ci do gustu, drogi czytelniku :)








I


Czym jest miłość?

Dla wielu, to bezwarunkowe i bezinteresowne oddanie. Dla innych, związek oparty na zufaniu i zrozumieniu.

Dla niektórych takie pojęcie w ogóle nie istnieje, a jeszcze inni mówią, że nie jest im potrzebna. Tak im się tylko wydaje.

Miłość to coś, na co każdy w życiu czeka, czego potrzebuje, jednak nie każdy jej doświadcza. Czasem ze swojej własnej winy, a w innych przypadkach, to życie gotuje taki los.

Często jest ona sukcesem, ale zdarza się, że bywa także życiową porażką.


Zaryzykujesz?



House siedział w swoim gabinecie. Czekał, aż zespół skończy badania, których wykonanie im zlecił.

- Gdzie oni są, do cholery? - Niecierpliwił się.

Jego fotel nie znajdował się w tym miejscu, gdzie zwykle. Przesunął go w głąb pomieszczenia wsuwając mebel pomiędzy biurko, a regał z książkami. Leżał na nim nisko, niemal ukryty za stołem. Był cicho.



Do gabinetu wszedł Wilson. Rozejrzał się i zdziwiony, że House nie jest u siebie, nie odpoczywa i nie leni się zarazem, skierował się do wyjścia.



Nagle usłyszał szelest.

- Psssyt.

Odwrócił się i zmarszczył brwi, ale niczego nowego nie dostrzegł. Stwierdził, że najwyraźniej musiał się przesłyszeć. Ponownie udał się w stronę drzwi i do jego uszu dotarł znowu ten sam dźwięk.

- Psssyt. No co Ty, Wilson. Głuchy, czy niewidomy jesteś? - szepnął House, lekko poirytowany nie spostrzegawczością przyjaciela.

Wilson odwrócił się ze swoją charakterystyczną zdziwiono- zaskoczoną miną - lekko rozchylone wargi, lekko przymknięte prawe oko i przechylona delikatnie głowa, - jakby nasłuchiwał.

- House? - Nie widział go i nie słyszał, ale domyślał się, że takie głupie żarty, jak na przykład schowanie się za regałem, może zaprezentować tylko House.

- Czy ty... - Wilson się zająknął. - Czy ty chowasz się za regałem?

- A tak to wygląda? - House zadał głupie pytanie, więc otrzymał głupią odpowiedź.

- A czy ja wyglądam na jednorożca w białym fartuchu?

- Czy ja wiem... zdecydowanie bardziej wyglądasz na rogacza. - Diagnosta uśmiechnął się głupawo.

- Dzięki, nie ma to jak przyjaciel, który potrafi cię pocieszyć.

- To nie jest moja wina, że ostatnia z twoich żon przyprawiła ci rogi, może gdybyś bywał częściej w domu... - James mu przerwał.

- Chyba chciałeś powiedzieć: gdybym rzadziej bywał u ciebie.

- O nie... Wilson nie zostawiaj mnie, już będę grzeczny, i obiecuję, więcej nie zażartuję z twojego jednorożca - powiedział najbardziej piskliwym tonem, jaki udało mu się przybrać.

Onkolog uśmiechnął się przekornie.

- Dowiem się wreszcie dlaczego wbiłeś się w ten fotel, tak mocno, że prawie leżysz na podłodze?

- Jaja sobie robisz? Nie powiem ci - zakomunikował przyjacielowi rozbawionym głosem, spoglądając na niego.

- To jakaś tajemnica? - zapytał.

- Tak - szepnął House. - Mam problemy z pokazywaniem się ludziom i kontaktem wzrokowym - odpowiedział głęboko patrząc mu w oczy, wręcz wytrzeszczając gałki.

- O... może warto zrobić badania? - Jimmy się zmartwił.

- W twojej korze mózgowej może... - House mu przerwał jeszcze bardziej wytrzeszczając oczy i wręcz wgapiając się bardzo przesadnie, w jego czekoladowe tęczówki.

- Maaam proobleeemy z koontaaaktem wzrokoowym. - Wybuchł cichym śmiechem.

- House, ty idioto, przestraszyłem się, że naprawdę... - W tym momencie usłyszeli czyjeś kroki, zbliżające się do gabinetu.

- O cholera, o cholera, o cholera! - przeklinał szeptem Greg.

- Wilson - szepnął. - Nakryj mnie tą zasłoną i choćby nie wiem co, udawaj, że mnie tu nie ma!


Ostatnio zmieniony przez NiEtYkAlNa dnia Wto 19:31, 18 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz



_________________
Yes, we can.
-----------------------------
'As Jimmy suggested that I'm on heroin, I decided to admit I'm on Methadone. In return I got a bunch of very "friendly" words and a warning about side effects. One of them was already done to me, that was apnea occurs. Ceased to circulate air through my airway, and the pulse was almost imperceptible, but Foreman decided to return it to me stimulating my sensory receptors.' - I looked at him significantly, expected some questions, at the end my story was interesting. I looked more closely, raising single eyebrow slightly. Then Lucas said. 'How?' 'Excellent question. He twisted my nipples! '

PostWysłany: Sob 22:22, 09 Sty 2010
NiEtYkAlNa
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 03 Sty 2010
Pochwał: 5

Posty: 106

Miasto: Houseland
Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

II


Wilson patrząc na House'a z niedowierzaniem podniósł zasłonę i podszedł do niego.

- Ty naprawdę? - zająknął się.

- Szybko, szybko. - Pospieszał go House.

Wyglądał na przestraszonego. Na początku Wilson myślał, że diagnosta chce zrobić z niego idiotę i na przykład zamierza wyskoczyć spod zasłony, gdy ten "ktoś" wejdzie do gabinetu. Ale nie. To nie to. Wilson zrobił to, o co lekarz go poprosił, odszedł kilka kroków i czekał.

Do biura powoli weszła piękna, młoda kobieta. Miała na stopach czerwone, wysokie szpilki. Jej nogi okrywały cienkie rajstopy, a naprawdę krótka spódniczka, ukazywała je w jak najlepszym świetle.

Wilson lekko przechylił głowę, przyglądając się uważnie dziewczynie.

Zmierzył ją od stóp do głowy, ale gdy zatrzymał się na jej twarzy o delikatnych rysach zrozumiał, że nie było to wcale takie "subtelne" rozpoznanie sytuacji z jego strony. Zarumienił się.

- Dzień dobry, szukam doktora House'a. - Powiedziała odgarniając kosmyk brązowych włosów z czoła.

Wilson zaniemówił.

- Przepraszam? Gdzie mogę znaleźć doktora House'a? - spytała ponownie, zdziwiona brakiem odpowiedzi.

- T-to ja - jęknął Wilson.

- Akurat. Też jesteś przystojny, ale House jest aroganckim chamem, który się nie rumieni na widok ładnej kobiety. To słodkie, ty jesteś słodki, ale ja szukam Greg'a - powiedziała, uśmiechając się figlarnie.

- A więc House ją zna. - Pomyślał. - Ona może być tylko... Może być bardzo zabawnie. - W jego głowie narodził się właśnie genialny plan.
- Wiesz... Przepraszam, jak ci na imię?
- Sarah.
- Wiesz Sarah, nie ma go w tej chwili.
- House odetchnął z ulgą.

Myślał, że ugotuje się pod tą zasłoną. Był środek lata, a on miał na sobie grube jeansy, T-shirt, koszulę, i grubą, nie przepuszczającą powietrza płachtę.

- Ale powinien być tu całkiem niedługo. - Uśmiechnął się tajemniczo.
- Możesz tu poczekać. Usiądź sobie proszę. - Wilson przysunął krzesło, tak by mogła usiąść po drugiej stronie biurka. Sarah zdziwiła się nieco.
- Ale może...
- Oh, nie przedstawiłem się, przepraszam najmocniej. James Wilson. Najlepszy i oddany przyjaciel Gregorego House'a - powiedział dumnie, wyciągając dłoń w kierunku kobiety.
- A tak, słyszałam o tobie, podobno House płaci ci za każdego pacjenta, który powie ci dziękuję, gdy usłyszy, że umiera. Zbankrutował już?
- Wilson skrzywił twarz w grymasie.
- Taki mam zawód. - Uśmiechnął się blado. Postanowił odwet. Jeśli House w ten sposób, to on będzie lepszy.
- Kim jesteś dla House'a?
- Słucham?
- W sensie... opowiadał ci o mnie? Przyjaźnicie się?
- Tylko nie to. - Parsknął niesłyszalnie House. Był coraz bardziej zgrzany.
- Wilson, zabije cię! - krzyczał w duszy.
- Znam go od niedawna. Ale bardzo go polubiłam.
- Rzeczywiście, Greg jest bardzo miły... Nie da się go nie lubić. - Ironizował Wilson.
- Nie jest, i właśnie dlatego mi się spodobał.
- Ooo, spodobał Ci się? Jak miło. - Uśmiechnął się zadziornie Wilson.

House miał wrażenie, że minuty zamieniły się w godziny.

- Wilson, zlituj się... - jęknął bezszelestnie.
- A co Ci się w nim spodobało? Chodzi mi też o wygląd, jeśli wolno spytać?
- Och jejku, jejku, cały on i te jego oczka, i ten uśmieszek z nutką sarkazmu.
- Och jejku, jejku, ale ty jesteś głupiutka. - Pomyślał James. Zmarszczył oczy przyglądając się młodziutkiej dziewczynie.
- I co planujesz, jeśli mogę wiedzieć? - Spytał tajemniczym tonem.
- A więc... - Zaczęła wesoło, jednak przerwała jej wchodząca do gabinetu Cuddy.

Wilson wzdrygnął się i stanął na równe nogi.

- Gdzie jest House? Miał być u mnie pół godziny temu - powiedziała zirytowana.
- Oo, niedobrzeee. Obie tu. Bardzo niedobrzeee. - House zaczął swoją panikę.
- Oh... przepraszam. Pani pewnie...
- Sara Milton. - Dziewczyna podała jej rękę. - Pewnie szefowa - szepnęła.
- Skąd pani...
- Przecież sama powiedziałaś, że miał być w twoim biurze. - James próbował nie dopuścić do dalszej rozmowy.
- A więc, gdzie jest wielmożny geniusz? - Skierowała wzrok za biurko.
- Co to? - Zmieniła nagle temat, zbliżając się do sterty szmat.

Wilson natychmiast podszedł do fotela i usiadł, wygodnie się usadawiając na brzuchu House'a. Greg jęknął cicho. - Nie musisz się mścić za tekst o pacjentach, ty mały sadysto! - Pomyślał.

- A to... to jest prezent dla House'a ode mnie - powiedział uśmiechnięty.

Druga kobieta wstała zaciekawiona.

- Zdradzisz nam co to takiego?
- Nie mogę powiedzieć ani pokazać. Sam wam pokaże. To niespodzianka. - Wilson oparł się bardziej.
- W porządku, idę zobaczyć, czy jest w klinice, oby tam był z pacjentem.
- Ja też już pójdę.
- Uff - odetchnął z ulgą House.
- Dobrze, ja poczekam tu na niego.

Obie kobiety wyszły.

- Co to, do cholery miało być? - House wrzeszczał, próbując się wyswobodzić z materiału, którym szczelnie owinął go Wilson.

Był to bardzo zabawny widok. House wyglądał, jakby uczył się pływać na bardzo głębokiej wodzie. Wyglądał jak mokry szczur. Cały był spocony.

- Niby co?
- No to!
- Uratowałem ci być może nawet życie. A tak na marginesie. Weź prysznic, trochę śmierdzisz. - Uśmiechnął się zabawnie.

House spojrzał badawczo i zanim odpowiedział, uniósł jedną rękę do góry i sięgnął nosem pod swoją mokrą pachę. Skrzywił się nieco.

- Taa, chyba zamierzałeś mnie zabić. Tak na marginesie, wiesz ile waży twój kuper?
- Pewnie trochę więcej niż tej małej? - zapytał James, drwiąc lekko z House'a.
- Te jego oczka i uśmieszek. - Teraz to Wilson popiskiwał. Wybuchł śmiechem.
- Bardzo śmieszne.
- House, co jak co... ale prostytutka w szpitalu? I od kiedy ty z nimi rozmawiasz? - Chichotał onkolog.
- To nie prostytutka, tylko jakaś szalona, napalona dziewucha. Idę pod prysznic.
- Zacząłeś kolekcjonować dziewice? - Wilson nie przestawał się uśmiechać.
- Co mam powiedzieć Cuddy, jak ją spotkam?
- Że dałeś mi w prezencie gumową lalę! - krzyknął wychodząc z gabinetu i szpiegowsko się czając.



_________________
Yes, we can.
-----------------------------
'As Jimmy suggested that I'm on heroin, I decided to admit I'm on Methadone. In return I got a bunch of very "friendly" words and a warning about side effects. One of them was already done to me, that was apnea occurs. Ceased to circulate air through my airway, and the pulse was almost imperceptible, but Foreman decided to return it to me stimulating my sensory receptors.' - I looked at him significantly, expected some questions, at the end my story was interesting. I looked more closely, raising single eyebrow slightly. Then Lucas said. 'How?' 'Excellent question. He twisted my nipples! '

PostWysłany: Pon 6:03, 11 Sty 2010
NiEtYkAlNa
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 03 Sty 2010
Pochwał: 5

Posty: 106

Miasto: Houseland
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Dobre podoba mi się :)
Takie z humorem... :D



_________________

PostWysłany: Pon 15:19, 11 Sty 2010
Ugabuga
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 10 Lis 2009
Pochwał: 1

Posty: 93

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Chamstwo. Prawdziwe chamstwo! :evil: :lanie: W imieniu wszystkich ludzi, którzy uważają, że komentują tylko dobre ficki, kajam się przed Tobą. Beznadzieja. Tak dobry twór, a tak mało komentarzy. Paranoja, biorąc pod uwagę, że chłamy zwracają więcej uwagi. :?
Fick z humorem, lekko napisany, z ciekawą fabułą, skrzętnie sklecionymi, bardzo dynamicznymi dialogami. Trafne określenia oraz wspaniałe zestawianie charakterów postaci nadały temu fickowy miano niemal idealnego w moich oczach.
Niezbyt dużo opisów, ale taki był twój zamysł, więc nie ma się czego czepiać. Z resztą w prawdziwej komedii zwykle autor nie torturuje czytelnika długimi, nudnymi, czasami wręcz naciaganymi opisami.
Kilka, a może kilkanaście błędów interpunkcyjnych (nie zdziwiłabym się, gdyby kilkadziesiąt, bo dzięki świetnej treści ficka, strona techniczna mi nieco umknęła) i parę powtórzeń znalazłam, ale skoro nie zbulwersowały mnie, to znaczy, że całość jest ładna i ciekawa. :wink:
Pierwszą część, szczerze mówiąc, jakoś nie mogłam załapać :? Miałam wrażenie, jakbym przegapiła jakiś odcinek House'a bądź sporą część twojego tworu. Za to druga - geniusz objawiony.
Mam szczerą nadzieję, że dokończysz tego fika. Ba! Nie wyobrażam sobie, żebyś tak go zostawiła.
Pzdr.


Ostatnio zmieniony przez hattrick dnia Pon 16:56, 31 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz



PostWysłany: Sro 9:41, 26 Maj 2010
hattrick
Fikopisarz Miesiąca
Fikopisarz Miesiąca



Dołączył: 18 Cze 2009
Pochwał: 41

Posty: 9231

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

I mnie też się podoba :) Właśnie przez tą lekkość, przez którą "samo się to czyta" a nie muszę mobilizować się, żeby utrzymać wzrok na monitorze ;) I przez humor :D

hattrick napisał:
Mam szczerą nadzieję, że dokończysz tego fika. Ba! Nie wyobrażam sobie, żebyś tak go zostawiła.


ja też :D



_________________

avek i banner mojej roboty

TuSinka No. 16
Bo oboje nie lubimy poniedziałków... - Raz3r's sister ;*

PostWysłany: Sro 10:18, 26 Maj 2010
kremówka
Chirurg ogólny
Chirurg ogólny



Dołączył: 06 Maj 2009
Pochwał: 11

Posty: 2786

Miasto: Kraków
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Genialne, aż nie mogę się doczekać dalszej częsci.



PostWysłany: Nie 19:06, 30 Maj 2010
basiag95
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 01 Lut 2010

Posty: 97

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Świetny :D szkoda, że nie kontynuujesz i zgadzam się z hattrick dużo jest chłamu w sieci, a ten Fick jest naprawdę świetny :wink:
Czekam na ciąg dalszy :!: :mrgreen:



PostWysłany: Czw 23:08, 06 Sty 2011
alan_prince
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 29 Wrz 2010

Posty: 2

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Mszę przyznać, że jestem zaskoczona aktywnością czytelników w tym wątku :) w związku z tym zamieszczam część kolejną i bardzo dziękuję za komentarze :)



III


House najszybciej jak tylko potrafił przemieścił się do laboratorium.
Zamierzał dowiedzieć się, co tak dużo czasu zajmuje jego zespołowi.
Wszedł do gabinetu ze skupioną miną rozglądając się uważnie po kątach.
- Dobrze się czujesz? – zapytał Foreman, patrząc na dziwne zachowanie House’a.
- Ciii. – Usłyszał w odpowiedzi, która nota bene nic mu nie dała.
- House? – szepnęła Cameron. – O co chodzi?
- Czy ja przed chwilą nie prosiłem o ciszę? Co macie?

Cisza. Żadne z nich się nie odezwało. House wywrócił oczami.

- Teraz możecie przemówić. Kangur, co wykazała punkcja lędźwiowa? – Skierował swoje pytanie do Chase’a. Robert zrobił zdegustowaną minę.
- Nic szczególnego, płyny czyste.
- A więc… - House przerwał w oczekiwaniu.
- To może być choroba genetyczna – powiedział Foreman.
- Albooo… - House dalej czekał.
- Feochromocytoma – odparła Alison. House nadął policzki w geście zaskoczenia.
- Feochro-cy-tamona, nie, wróć. – Spróbował jeszcze raz. – Feochro-matyno… Poddaje się, zachorowanie naszego pacjenta na to coś, o czym wspomniała panna uwrażliwiona nie jest możliwe, bo… - przerwał.
- House, powiedz wreszcie, o co ci chodzi, to nie jest zgaduj zgadula – syknął zniecierpliwiony Chase.
- A właśnie, że tak. – Uśmiechnął się szyderczo. – Kombinujcie dalej, ja idę do stołówki, bo właśnie włączyła mi się moja czujka. – Puścił im oczko.
- Twoja czujka? Chyba na Cuddy – szepnął Foreman, a Cameron z Chasem wybuchli gromkim śmiechem.
- Boże, nie! – House zrobił przerażoną minę i przyjął postawę, jak gdyby odganiał złe czary.
- Idę podzielić się posiłkiem z Wilsonem… Albo on ze mną. Nie wiem już jak to leciało – rzucił, po czym wyszedł szeroko się uśmiechając.

- Wilsooon, ooo Jimmy! O, tutaj jesteś, szukałem cię.
- A ja cię unikałem. To taka zabawa – powiedział James, przeczuwając co się święci.
- Bawimy się w złap Kaczora za kuperek, czy Króliczka za ogonek? – Żartował House.
- Co cię sprowadza mój wierny, ZAWSZE, GDY COŚ JEM przyjacielu? – Wilson położył nacisk na istotne dla niego słowa.
- To jest stołówka Wilson. Co innego mogło mnie tu przygnać niż głód… i głód przyjaźni? – Zrobił słodką minę.
- Chęć objedzenia się korzystając z przyjaźni? – Zakpił Wilson, płacąc rachunek.
- Dla mnie to samo. On płaci.
- No właśnie. – Szepnął Jimmy.

House z szerokim uśmiechem na twarzy wziął swoją tacę z jedzeniem i pokuśtykał za Wilsonem do stolika. Rozsiadł się wygodnie i… zdrętwiał, gdy w drzwiach zobaczył Cuddy.
W jego oczach pojawiła się panika, która dla Wilsona wyglądała niesamowicie śmiesznie. Nigdy nie widział House’a zachowującego się w ten sposób.

- O cholera! – Usłyszał. – Wilson, zrób coś! – szeptał przestraszony nie na żarty House.
- O co ci chodzi House? Przecież to tylko Cuddy.
- To aż Cuddy, zło wcielone! Ona chce mi odebrać wolność i jasność umysłu, ja na to nie pozwolę, będę walczył do końca. Nie dam się ubezwłasnowolnić! – szeptał, zadzierając obrus do góry.
- Co…? – Wilson nie mógł się nadziwić. – Chyba nie zamierzasz? – zapytał, widząc, że House szykuje się do wczołgania pod stolik.
- A właśnie, że zamierzam. I niech ci nie przyjdzie do głowy mnie zdradzić! – krzyknął i zniknął pod stołem.

Lisa podeszła do stolika Wilsona i zadała mu to samo pytanie, co w gabinecie House’a.
- Znalazłeś House’a?
- W samą porę. - Pomyślał Greg.
- N- nie… nie widziałem go, to znaczy nie miałem czasu go poszukać, ale wydaje mi się… - Próbował ukryć zakłopotanie, ale Lisa mu przerwała.

- Dlaczego Ty masz dwie tace z jedzeniem i co do cholery się dzieje z House'em? – spytała.
- J-ja kupiłem sobie dwie porcje… jestem bardzo głodny. – Jimmy nieco się zaczerwienił.
- Nieźle, Wilson. Na pewno uwierzy, że jesteś żarłokiem. – Zakpił w myślach House.
- James, nie zmyślaj, to House’a, tak? – Wilson pochylił głowę, po czym skinął twierdząco. Wiedział, że zaraz się wyda, ale… Nie. Tym razem się udało. Jeszcze tym razem uszło mu to na sucho.
- Więc GDZIE ON JEST?
- Był tu, ale wezwali go i poszedł chyba do laboratorium – mruknął Wilson.
- Jak go znam, to nie odpuści sobie miski jedzenia, którą wydarł ci siłą. – Zażartowała Cuddy.
– Więc niebawem wróci. Ale będzie zmuszony kupić sobie nowy posiłek, za własne pieniądze, bo tak się składa, że od tych poszukiwań zgłodniałam. – Uśmiechnęła się i odsunęła krzesło, by zająć miejsce House’a. Wilson lekko się wzdrygnął.
- P- proszę, siadaj – niemal szepnął przerażony.

Lisa usadowiła się wygodnie, wsuwając nogi pod obrus i przysuwając się blisko do stołu. Wilson patrzył tak, jakby stolik miał zaraz runąć. Lisa, jak zazwyczaj, miała na sobie dosyć krótką spódniczkę i wysokie szpilki, nie miała rajstop. Przecież było lato.
House był wniebowzięty, jego oczy teraz ujrzały tak blisko to, czego on nie mógł zobaczyć i dotknąć przez lata, ot tak, bez okazji.

- Oooo mamo, ale noooogi. – Szepnął bezgłośnie, wytrzeszczając oczy.
Przechodził wzrokiem od kostki, powoli i uważnie, aż do uda. Potem druga noga.
- Nie wierzę, co za szczęście mnie spotkało. – Siedział pod stołem prawie na czworaka, tyłem do Wilsona i twarzą do pięknych, długich nóg Cuddy.

Nie mógł się powstrzymać i delikatnie musnął jej skórę na stopie opuszkami palców.
- Ajć, Wilson! To łaskocze. – Zaśmiała się Lisa.
- Co, proszę? – James oderwał się od kanapki.
- Łaskoczesz mnie. – Zachichotała Cuddy.
- Ugh… Przepraszam, już zabieram nogę. – W tym samym momencie zamachnął się ostrożnie i wymierzył celnego kopniaka w sam tyłek House’a.
- Auuuaaaa. – House się skrzywił, ale nawet nie pisnął. Obiecał sobie jednak, że już nie będzie ryzykował kolejnego bolesnego ciosu.
Siedział tak chwilę w bez ruchu i nagle zobaczył, jak Lisa siedząca noga na nogę zmienia pozycję na odwrotną, ukazując jego oczom z bliska swoją koronkową, seksowną bieliznę.
- A to by było warte kopa w dupę! – Pomyślał.



_________________
Yes, we can.
-----------------------------
'As Jimmy suggested that I'm on heroin, I decided to admit I'm on Methadone. In return I got a bunch of very "friendly" words and a warning about side effects. One of them was already done to me, that was apnea occurs. Ceased to circulate air through my airway, and the pulse was almost imperceptible, but Foreman decided to return it to me stimulating my sensory receptors.' - I looked at him significantly, expected some questions, at the end my story was interesting. I looked more closely, raising single eyebrow slightly. Then Lucas said. 'How?' 'Excellent question. He twisted my nipples! '

PostWysłany: Wto 19:29, 18 Sty 2011
NiEtYkAlNa
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 03 Sty 2010
Pochwał: 5

Posty: 106

Miasto: Houseland
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Świetnie napisane. Pomysł, prowadzenie ficka, humor, hałsowatość, Hilson, Huddy, poprawność, wszyscy zawarte w tych trzech, na moje nieszczęście, krótkich częściach.
Ostatnia część powala. :hahaha: W tym momencie, cholernie zazdroszczę House'owi sytuacji w jakiej się znalazł. :twisted: Pierwsza myśl, co on będzie robił biednemu Wilsonowi pod stołem, na szczęście Cuddy uratowała sytuację. Późniejsza całość zabija. Nie mogę doczekać się następnej części.
Pozdrawiam :*



_________________

„Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to co, już masz w sobie.”

PostWysłany: Pią 23:38, 04 Mar 2011
Guśka_
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 16 Kwi 2010
Pochwał: 42

Posty: 6652

Miasto: Mrągowo
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Cytat:
- Bawimy się w złap Kaczora za kuperek, czy Króliczka za ogonek? – Żartował House.
- fajna zabawa, pograłabym sobie w taką :jupi:
Cytat:
House szykuje się do wczołgania pod stolik.
NiEtYkAlNa Twoje teksty włożone w usta House'a są na prawdę świetne. Pękam ze śmiechu.
Cytat:
House był wniebowzięty, jego oczy teraz ujrzały tak blisko to, czego on nie mógł zobaczyć i dotknąć przez lata, ot tak, bez okazji.
Nie to jest prawdziwym marzeniem House'a, ale jak najbardziej jest do zaakceptowania! Świetnie, czytam dalej!
Cytat:
- Ajć, Wilson! To łaskocze. – Zaśmiała się Lisa.
Cały House! Uwielbiam go.
Cytat:
- A to by było warte kopa w dupę! – Pomyślał.
Jesteś niesamowita! To jest świetne! Czekam na więcej!



_________________
I need her in my life! I don't want you to change. ~~ Huddy forever! .

PostWysłany: Sob 11:42, 05 Mar 2011
AnEcZkA3370
Immunolog
Immunolog



Dołączył: 09 Sie 2010
Użytkownik zbanowany
Pochwał: 7
Ostrzeżeń: 1

Posty: 1104

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

O matko, to jest wspaniałe !!!!! Genialne!! Sytuacje, teksty, zachowania... Super!!!

Czekam na więcej ;] I z pewnością nie tylko ja ;]



PostWysłany: Wto 20:56, 22 Mar 2011
LittleGirl
Rezydent
Rezydent



Dołączył: 20 Mar 2011

Posty: 298

Miasto: Bystrzyca Kł
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

swietne :):):)



_________________
"Chciałabym pomóc, ale... jako dyrektor mam w terminarzu kilka innych osób, z którymi muszę przespać się najpierw."
Dr Lisa Cuddy

....Wspomnienia....
....Co Było Nie Wróci....

PostWysłany: Czw 16:32, 24 Mar 2011
monia9122
Lekarz rodzinny
Lekarz rodzinny



Dołączył: 14 Wrz 2010

Posty: 371

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.03941 sekund, Zapytań SQL: 15