 |
 |
 |
|
 |
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat
|
Wiadomość |
Autor |
|
 |
Rocznica kolejnej tragedii (opowiadanie)

Cytat: | to też dawne ;). Dla Karoli, T., Rocket i Ewel |
Budzę się. Widzę jego błękitne oczy, pochylone nad moimi. Mrugam szybko, a one znikają. Ale wrócą. Wracają każdego kolejnego poranka, przypominając, że on nade mną czuwa.
Bo na tym świecie już go nie ma. Rok po jego śmierci nadal nie mogę się z tym uporać. W nocnych koszmarach prześladuje mnie wspomnienie kolizji. Pamiętam to, jakby zdarzyło się wczoraj. Oddałabym wszystko, nawet własne życie, gdybym tylko mogła temu zapobiec. Zginął w wypadku, choć nie wiem, czy to był wypadek. Policja tak stwierdziła, ale ja widziałam morderstwo.
Jechaliśmy samochodem. Obrazy szybko przesuwały się za chłodną szybą, o którą opierałam głowę. Mówił coś, że nie ma najmniejszego zamiaru asystować przy moim porodzie. Jeszcze straciłby przytomność z powodu zbyt długiego odcięcia od Vicodinu. Co gorsza, mogliby go posądzić o zemdlenie, co oczywiście zniszczyłoby mu reputację. Uśmiechnęłam się, uznając racje jego wywodów i dotknęłam brzucha. Zaczął się śmiać, stwierdzając, że dziecko będzie miało traumę, jeśli ciągle będę go tak obmacywała i głaskała. Odwróciłam się, żeby porządnie mu odpowiedzieć i w tym samym momencie wbił się w nas drugi samochód. Od jego strony. Zakrwawiona twarz House’a, zmiażdżone ręce, kręgosłup, powybijane kawałki szkła w mój brzuch… huk, krzyki… wszystko działo się w ułamkach sekund. Zapamiętałam tylko, że zanim odszedł, zanim na zawsze zgasły jego niebieskie oczy, wyszeptał z bolesnym trudem, że mnie kocha. I naszego synka. Potem nadjechały karetki, a mi urwał się film. Obudziłam się dopiero w szpitalu. Kiedy zauważyłam bandaże owijające mój podejrzanie płaski brzuch, oznajmiono mi, że poroniłam. Płakałam, dopóki nie przyszedł Wilson. Wtedy zaczęłam krzyczeć i go bić. Bić bez ustanku, z bezradną rozpaczą zawartą w każdym, coraz bardziej słabnącym, ciosie.
Gdyby nie jego pomoc, nie przetrwałabym pogrzebu. Dwie trumny, kryjące w sobie niewinne ofiary: maleńką istotkę i dorosłą osobę. Nasze nienarodzone dziecko, zabite jeszcze w łonie matki i House. Greg. Miłość mojego życia. Człowiek, którego nigdy nie zapomnę. Ironiczny, inteligentny diagnosta, który uratował wiele ludzkich istnień. Nie wiem, czy były to moje myśli, czy słowa księdza. Wiem, że pod koniec stamtąd uciekłam. Uciekłam w momencie, gdy na trumny spadła pierwsza garść ziemi…
Następne dni były straszne. Zamknęłam się w domu, nie wychodziłam, nie dbałam o siebie. Jadłam tylko wtedy, gdy wmusił to we mnie Wilson. Całymi dniami wpatrywałam się tępo w zdjęcie Grega. On nie mógł mi tego zrobić! Nie mógł umrzeć!
Każdej nocy do mnie powracał i każdego następnego dnia budziłam się na mokrej od mimowolnych łez poduszce.
Po pół roku udało mi się stanąć na nogi. Wróciłam do pracy, znowu przesiadując w niej do późna. Najgorszy był jednak moment, gdy musiałam podjąć decyzję o zatrudnieniu nowego diagnosty. To właśnie wtedy chwyciłam nóż i pobiegłam do jego gabinetu, rozpruwając jego fotel, niszcząc piłeczkę, tnąc jo-jo, rozbijając na ścianie gameboy’a i przenośny telewizorek. Przez cały ten czas nikt nie odważył się niczego tam ruszyć. Do chwili, aż ja to zdemolowałam. We wściekłości szukałam ukojenia, ucieczki, ulgi… nie wiem, czego… House nie był niczemu winien, choć dla mnie w tym momencie był. Wszystkiemu. Odszedł, zostawił mnie samą!
Dzisiaj jest rocznica jego śmierci. Jego i naszego maleństwa. Wspomnienia wracając z bolesną świadomością tego, co się stało. Znowu się rozsypuję. Poszłam na ich groby. Z tafli czarnego marmuru spoglądał na mnie Greg, uśmiechając się. Nie mogłam tego znieść, nie mogłam wytrzymać jego spojrzenia, więc uciekłam tak samo, jak rok temu.
Teraz kręcę się po domu. Cały czas wydaje mi się, że on tu jest. Że jeśli odwrócę się dostatecznie szybko, uchwycę kawałek jego cienia. Że jeżeli skupię się dostatecznie mocno, usłyszę w ciszy stukanie jego laski na piętrze i charakterystyczny chód.
Chcę zasnąć. Brak snu dręczy mnie już od kilku dni, pozwalając odpocząć tylko na parę minut, a potem znów wybudzając. Biorę do ręki jakieś opakowanie i wysypuję sobie na dłoń tabletki. Nie liczę, ile. Połykam szybko, popijając wodą. Obraz delikatnie rozmazuje mi się przed oczami, ale po chwili szybko wyostrza.
Z sąsiedniego pokoju wychodzi House, trzymając na rękach roczne już niemowlę. Ono śmieje się radośnie i wyciąga do mnie rączki. Jego tatuś nie kuleje. Tylko patrzy na mnie smutno, pytając, co narobiłam. Że wystarczyło mnie spuścić na chwilę z oka, a narozrabiałam gorzej niż ten maluch. Oglądam się i widzę siebie martwą na podłodze. A więc tak to się skończyło. Podchodzę do Grega i wtulam się w przyjemnie ciepły, granatowy T-shirt, jednocześnie obejmując naszego synka. Czuję się szczęśliwa. Bo znowu jesteśmy razem, nieważne, w jaki sposób to osiągnęłam. Ważne, że to zrobiłam. I że te niebieskie oczy już nie znikną…
|
|
_________________
"- And so the lion fell in love with the lamb...
- What a stupid lamb.
- What a sick, masochistic lion" - cytat z "Twilight"
Banner by Ewel
:zakochany:
Wysłany:
Pią 21:33, 26 Gru 2008 |
|
amandi
Stażysta


Dołączył: 26 Gru 2008
Pochwał: 1
Posty: 148
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
|
 |
Dzieki :*:* to opowiadanie mi sie kojarzy z nasz rozmowa na gg :)
|
|
_________________
Ważne, żeby iść. K. Kieślowski
WYZNAJE NIEMODNA WIARE ... WIARE W CZLOWIEKA
Wysłany:
Pią 22:38, 26 Gru 2008 |
|
Karola
Pediatra


Dołączył: 20 Gru 2008
Pochwał: 2
Posty: 413
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Zdecydowanie jeden z najlepszych fików, jakie dotychczas przeczytałam... Nie zmieniłabym ani jednego wersu, ani jednego słowa, nawet przecinka! Mistrzostwo w każdym calu! MIS-TRZO-STWO! Amandi, poruszyłaś mnie niesamowicie mocno - pomimo, iż piszę tego posta dobrą godzinę po lekturze, w dalszym ciągu nie jestem w stanie ubrać swoich myśli w jakieś sensowne słowa; przelać emocji przez klawiaturę.
Literacką Nagrodę Nobla przyznałam już T. W Twoje łapki wędruje drugi egzemplarz:
Pisz jak najwięcej i niech Ci przysłowiowe pióro lekkim będzie! :D
I dziękuję za dedykację!
|
|
Wysłany:
Pią 22:52, 26 Gru 2008 |
|
rocket queen
Pumbiasta Burleska
Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 57
Posty: 3122
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
CUDO!!!!!!!!! Kocham to opowiadanie :) Tak zdecydowanie powinnaś dostać Literacką Nagrodę Nobla :)
pozdrawiam :*
|
|
_________________
"Jeśli reguł moralności nie nosisz w sercu, nie znajdziesz ich w książkach..."
"... miłość po prostu jest. Bez definicji. Kochaj i nie żądaj zbyt wiele. Po prostu kochaj.."-Paulo Coelho
"Miłość prawdziwa zaczyna się wtedy, gdy niczego w zamian nie oczekujesz..."-Antoine de Saint-Exupéry
Wysłany:
Sob 12:03, 27 Gru 2008 |
|
minnie
Student medycyny


Dołączył: 24 Gru 2008
Posty: 62
Miasto: Szczecin
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
dziekuję!!!!! Szczerze mówiąc, chyba nigdy nie byłam tak szczęśliwa........ chyba, że zdarzy się cos, na co bardzo liczę po cichu ;)... Jesteście wspaniałe, cudowne i w ogóle naj-. Kocham was ;) :zakochany: :serducho:
|
|
_________________
"- And so the lion fell in love with the lamb...
- What a stupid lamb.
- What a sick, masochistic lion" - cytat z "Twilight"
Banner by Ewel
:zakochany:
Wysłany:
Nie 16:17, 28 Gru 2008 |
|
amandi
Stażysta


Dołączył: 26 Gru 2008
Pochwał: 1
Posty: 148
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Ło bosz... :wow:
Piękne. Smutne, ale piękne.
Bardzo mi ię podoba.
A w dodatku lubię takie ficki.
Pisz jak najwięcej, Amandi. :cfaniak:
:zakochany:
|
|
_________________
avatar by Dwukwiat. :*
banner by Aqua_100. :*
Wysłany:
Nie 17:03, 28 Gru 2008 |
|
madzia
Lekarz rodzinny


Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 8
Posty: 395
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
No i coś ty najgorszego zrobiła, popłakałam się przez Ciebie. Ty zÓa jesteś. Ja nie płaczę z byle powodu. O nie. Musi mną coś mocno wstrząsnąć, a przeczytanie Twojego fika takowym mocnym przeżyciem było. Teraz nie będę mogła się skupić na lekcjach :D, ale to chyba najmniejszy problem :hahaha:
Gorsze jest to, że teraz chce mi się na przemian płakać i śmiać :|
Ech piszesz świetnie i co tu więcej mówić, chyba tylko tyle, żebyś nie marnowała swojego talentu.
Pozdrawiam.
|
|
_________________ "Inteligentni ludzie często zmuszeni są do picia, by bezkonfliktowo spędzić czas z idiotami."
Wysłany:
Nie 18:17, 18 Sty 2009 |
|
Pikaola
Student medycyny


Dołączył: 09 Sty 2009
Posty: 72
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
|
nimfka
Nietoperek


Dołączył: 13 Sty 2009
Pochwał: 30
Posty: 11393
Miasto: HouseLand
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
dziewczyny....... no nie wiem, co powiedzieć.... :D przede wszystkim dziękuję, podniosłyście mnie na duchu... wrzuciłam bowiem to opowiadanie na jedno forum pisarskie i po nim sobie pojeździli :( ... w każdym razie strasznie mocno wam dziękuję, sciskam i całuję :D. Często czytać ;)? Postaram się, tylko ostatnio Wen się rozchorował na grypę, zupełnie jak jego właścicielka :lol:. :*:*:*
|
|
_________________
"- And so the lion fell in love with the lamb...
- What a stupid lamb.
- What a sick, masochistic lion" - cytat z "Twilight"
Banner by Ewel
:zakochany:
Wysłany:
Pon 19:49, 19 Sty 2009 |
|
amandi
Stażysta


Dołączył: 26 Gru 2008
Pochwał: 1
Posty: 148
|
Powrót do góry |
 |
|
 |
Genialne.... i znowu się wzruszyłam..... kobieta jak Ty to robisz ?!
Potrafisz z człowieka takie emocje wycisnąć, że....aww... piękne...
Smutne.... ale cudne :)
Pozdrawiam I duuuużo Wena życzę:*
|
|
Wysłany:
Pon 20:44, 19 Sty 2009 |
|
Wercia214
Pediatra


Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 2
Posty: 485
Miasto: Paczyna
|
Powrót do góry |
 |
|
|
|
 |
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |