Przeżytek [M]

Z zamiarem napisania kolejnego Hamerona nosiłam się już od dawna. Planowałam jakiś fajny +18 ostry fick, niestety wyszła tylko przeciętna, zwykła miniaturka :P
***
Fik pożegnalny
Princeton-Plainsboro tętniło życiem bardziej niż zwykle. Pracowników rozpierała radość i chęć do życia. Wszystko pewnie przez świeży zapach chlorofilu i przedpołudniowe światło wdzierające się przez wszystkie okna.
House leniwym krokiem wszedł do gabinetu Wilsona, który próbował uporządkować jakieś papiery.
- Nie wybierasz się na ślub Cuddy i Lucasa? - zapytał siadając w fotelu.
- Za pół godziny mam konferencje, uprzedziłem, że uda mi się wpaść tylko na przyjęcie – odparł nie podnosząc wzroku.
- Za to ty...myślałem, że uzbrojony pojawisz się tam z planem „zniszczyć ceremonię” - dodał po chwili James.
- Nie ma sensu.
- Jednak jesteś dupkiem.
- Wilson, oni się POBIERAJĄ, nic już...
- Jesteś wciąż takim samym dupkiem. Tym samym, który pozwolił Cameron wyjść za Chasa a potem odejść. I zmarnował tysiące innych szans.
- Daj spokój, przecież nigdy nie chciałem Cameron.
Wilson tylko podniósł wzrok i popatrzył na przyjaciela z politowaniem. Greg zakręcił oczami.
- No dobrze, może i chciałem, ale to nie znaczy...
- Chciałeś, ale nie chciałeś...jasne. Nie chciałeś jej, bo cię kochała. Myślałeś, że to naiwne uczucie, i jeśli się z nią zwiążesz ona będzie tego żałować. Szkoda ci jej było, żeby cierpiała w związku z tobą. Nie chciałeś jej krzywdzić, uznałeś że z Chasem zbuduje normalniejsze, szczęśliwsze życie. Wszystko dlatego, bo ci na niej zależało. Faktycznie, to o wiele łatwiejsze, niż być z nią i po prostu starać się zbudować normalny związek.
House zamilkł. Wstał i skierował się do drzwi.
- Nie masz pojęcia, o ile to było łatwiejsze – powiedział na odchodne.
- House – zatrzymał go Wilson ze smutnym wzrokiem – ona teraz jest silniejsza.
Zawsze była silna – pomyślał Greg kierując się do swojego gabinetu.
Ospało padł na fotel i spojrzał w sufit. Jego przyjaciel przeniknął go na wylot. Źle z nim, chyba jest już przeżytkiem. Cameron kochałaby go nawet jako przeżytek. Teraz to już nie ma znaczenia. Jest w Chicago i pewnie stara się zapomnieć. Otwiera nowe życie, a wszystko, co się działo przez te lata tutaj, przy nim, próbuje pozbawić znaczenia. Wszystko, czego próbował ją nauczyć, wszystko co między nimi było, traktuje jak zmarnowane lata. Ona w jego świecie pozostawiła o dużo więcej, ale nie tyle ile by chciał. Wiele razy miał ochotę jej dotykać, próbować jej aksamitnej skóry z każdego miejsca, jedyne co mu zostało to pocałunek na policzku.
Po chwili ockną się ze wspomnień. Wspomnienia są bez sensu.
|