T.! Przepraszam za te nieszczęsne spacje i dziękuję za betę oraz za ciepłe słowa, które są najlepszym pokarmem dla mojej weny. Buźka ;*
Przepraszam, że tyle czasu to trwało, ale cóż... liceum nie jest tak fajne jak mówią :( Miłej lektury .
Część trzecia
Lisa Cuddy siedziała w swoim gabinecie, pomimo niezwykle późnej pory. Miała żal do siebie, że dała się namówić Wilsonowi na ten tygodniowy urlop. Owszem, odpoczęła po pobycie w szpitalu wywołanym przez wypadek samochodowy, ale narobiła sobie ogromnych zaległości w pracy. Była też zła z powodu wydarzenia, które miało miejsce trzeciego dnia jej urlopu. Była zła, że dała się podejść, wykorzystać. Teraz ten cham jedyne, co robił to chodził po szpitalu i opowiadał jaka pani dziekan jest w łóżku. Mimo całej złości na niego nie mogła zapomnieć jego ust, dotyku. Doskonale pamiętała wieczór, w którym usłyszała głośne pukanie laski do jej drzwi.
***
Cuddy siedziała na swojej kanapie i oglądała jakiś teleturniej. Zastanawiała się nad tym czy te pytania są tak proste, czy uczestnicy tak głupi. Piła herbatę cynamonowo-miętową, jadła ciasto. Cieszyła się wreszcie wolnością, której jako przykładna pracoholiczka dawno nie zaznała. Wieczór zdawałby się być idealny gdyby nie głośne pukanie do jej drzwi. Podniosła się i pełna najgorszych obaw otworzyła. Obawy pani dziekan spełniły się w stu procentach. W progu stał jej przysłowiowy ‘wrzód’, czyli światowej sławy diagnosta dr Gregory House. Cuddy nie miała ochoty na żadne potyczki, więc powiedziała od razu:
-House, daj mi ten dokument, podpiszę to, ty pojedziesz torturować pacjenta, którego potem w genialny sposób uratujesz, a ja zachowam szansę na miły wieczór.
-Nie przyjechałem z dokumentami.– odpowiedział diagnosta i bez słowa wszedł do domu.
-Oczywiście, że możesz wejść, po co pytasz?
-No właśnie, po co?– spytał ironicznie diagnosta i usiadł na fotelu.
Właściwie określenie „usiadł” można by uznać za wyjątkowo delikatne w tym przypadku. Otóż Greg właściwie „rozwalił” się na fotelu należącym do pani dziekan. Za pomocą laski przyciągnął do siebie kubek z herbatą Cuddy i nie pytając o nic po prostu napił się z niego .
-Fuuuj! Co ty za paskudztwo pijesz?
-House, to jest herbata. Cynamonowo-miętowa, dostałam w prezencie od Wilsona. I odłóż ten kubek! To moja herbata, mój fotel, mój dom, więc wyjaśnij łaskawie co w nim robisz albo wyjdź!
-Czyli jak wyjaśnię mogę zostać na dłużej?
-Nie przeciągaj struny...– ostrzegła go Lisa robiąc przy tym groźną minę.
-Ale mamoooo! Mi się jeszcze nie chcę spać-powiedział House robiąc minę małego pieska.
-Wyjdź.
-Dobra, Cuddy. Nerwowa się robisz przez tę ciążę!
-Nie jestem w ciąży!
-Jeszcze…- mruknął niedosłyszalnie Greg.
-Co powiedziałeś?
-Nic, nic.
Wyraz twarzy diagnosty nagle się zmienił. Spoważniał. „Cholera, chyba ją pocałuję”
„On mnie chyba nie pocałuje” Cuddy tak naprawdę nie wiedziała czy chce tego pocałunku czy nie. Jej wątpliwości zostały rozwiane gdy usta diagnosty delikatnie musnęły usta pani dziekan. Od tej pory żadne z nich nie myślało. Zostały im tylko myśli, uczucia, pożądanie. Pożądanie, które pchało ich w stronę sypialni. Pozbywając się kolejnych części garderoby kierowali się do łóżka, nawet na chwilę nie przerywając pocałunku.
-House, jesteś pewien?
-Pobawisz się w Wilsona następnym razem– powiedział House i delikatnie pchnął Cuddy na łóżko.
***
Obudziła się i z przerażeniem stwierdziła, że już po ósmej. Jednak przerażenie pani dziekan zamieniło się w radość gdy zobaczyła, że House ciągle leży obok.
-Dlaczego mnie nie obudziłeś– spytała z wyrzutem.
-Bo jakbyś wstała nie mógłbym już dłużej patrzeć bezkarnie na twój wielki tyłek.
-Jakoś w nocy jego rozmiar ci nie przeszkadzał.
-Potraktowałem to jako wyzwanie. Objąć obiema dłońmi choć jeden pośladek.– po tym stwierdzeniu House delikatnie pocałował Cuddy w ramię.
-House! Ty umiesz być delikatny!
-Oczywiście, że umiem. Jak sądzisz dlaczego Wilson jest już ze mną tyle czasu?
-Na pewno nie przez Twoją wrodzoną delikatność…
-Zdziwiłabyś się. Jednak teraz lepiej już wstawaj, bo Twój szpital na pewno zamieni się w ruinę jak spóźnisz się choćby chwilę.
-Nie zamieni się, bo jedyna osoba, która próbuje go w ruinę zamienić leży obok mnie.
House udał obrażonego i przekręcił się na bok tak, żeby leżeć plecami do Cuddy.
-Jak chcesz to się gniewaj, ja wstaję do pracy.
Nie usłyszała żadnej odpowiedzi.
Zgodnie z tym, co powiedziała wstała , przygotowała się do wyjścia. Gdy szła po aktówkę przypomniała sobie o Gregu, poszła do sypialni i zobaczyła najsłodszy obrazek jaki mogła sobie wyobrazić. House spał. Miał przy tym tak słodki wyraz twarzy, tak niewinny, że Lisa nie mogła sobie nawet wyobrazić, że to z jego ust usłyszała tyle przykrych słów, tyle złośliwych komentarzy.
Nie miała serca go budzić, więc na komodzie, na której leżały rzucone wczorajszej nocy bokserki House’a, położyła klucze i kartkę z napisem „ Układ mojego mieszkania znasz, więc gdzie jest kawa wiesz. Pamiętaj, że o 12 widzimy się w przychodni. L.” Tuż obok „L.” narysowała serce. Gdy spojrzała ostatni raz przed wyjściem na diagnostę wiedziała już, że serce nie jest zwykłym piktogramem, a czymś więcej…
|