Let's fight!

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Let's fight!

Ekhem...
*nieśmiało wchodzi do działu Huddy*
Po długiej przerwie pojawiam się znowu.
I to z czym? Ze starym, używanym już, ponad rocznym fickiem.
Wiem, wiem. Powinnam dokończyć Morderstwo...
Przepraszam...

Na razie przynoszę Wam TO: lekkie, czasem odrobinę niezrozumiałe i dziecinne.
Mimo wszystko - miłej lektury ;)







I


Co czulibyście jako mężczyzna leżąc właśnie w ciepłym łóżku, u boku seksownej, wpatrzonej w Was bezgranicznie brunetki, która zapewne nie jest grzeczną dziewczynką? Czy zmartwiłaby Was perspektywa tygodnia wolnego od pracy i to, że macie brunetkę na ‘własność’? Co kilka minut ktoś przynosi Wam nowe drinki, a na stoliku obok stoi ogromna miska pełna świeżych, soczystych truskawek. Za pewne bylibyście w siódmym niebie. Ba, siódme niebo to za mało, przekraczalibyście już granice dziesiątego, a nawet jedenastego.

Niektórzy nie potrafiliby sobie tego nawet wyobrazić, a jednak – Gregory House uśmiechał się na samą myśl o tym. Właśnie – myśl. Szybko zorientował się, że to tylko wytwór jego wyobraźni. Na twarzy pojawił się grymas. Przecież jest sam, nie ma nikogo oprócz… Tak tak, jego jedynym przyjacielem, bratnią duszą, kumplem czy jak to nazwać inaczej był Wilson. Uświadomił sobie to już kilka lat wcześniej, ale nigdy nie chciał się nikomu (może nawet sobie) do tego przyznać. Tylko on z nim ‘wytrzymywał’. Zawsze mógł na niego liczyć. Pomógł podnieść mu się po odejściu Stacy, a potem był z nim, kiedy to on odszedł od niej (o ile można tak o tym powiedzieć).

Była jeszcze Cuddy. Hmmm… Co mógł o tym myśleć? Na studiach wylądowali raz w łóżku i na tym się skończyło. Potem też wylądowali, ale w tym samym szpitalu, a do tego jeszcze on jako jej podwładny. Jest inteligentna, piękna i strasznie seksowna. Nic dziwnego, że podoba się mnóstwu facetom, mimo to nadal nie wyszła za mąż. Uwielbia ich potyczki słowne, a ukrywanie się przed nią i dyżurem w przychodni stało się już tradycją. No i oczywiście szalenie pociągała go jako kobieta. Gapienie się na jej tyłek również jest pewnym rytuałem:
- Założę się, że teraz kręci nim już specjalnie – pomyślał z łobuzerskim uśmiechem i wziął do ręki w połowie pustą (wersja pesymistyczna) butelkę whisky. Nalewał sobie kolejną szklaneczkę, kiedy nagle usłyszał dzwonek do drzwi:
- O ile pamiętam to nie zamawiałem żadnej panienki – przemknęło mu przez głowę. Wstał z kanapy i chwycił laskę, a następnie bez pośpiechu skierował się w stronę drzwi. Już sięgał klamki, gdy nagle jego wzrok natrafił na małą karteczkę leżącą na podłodze.
„Potrzebuję Cię…” – widniał napis.
- OMG! Czy Cameron nigdy nie dorośnie? – powiedział sam do siebie prawie niesłyszalnym tonem i szybko przekręcił klamkę. Już miał powiedzieć jej kilka słów, kiedy…



Ciąg dalszy już wkrótce...



_________________
Każdy błąd kobiety jest winą mężczyzny.

PostWysłany: Wto 12:12, 18 Sie 2009
LicenceToKill
Pulmonolog
Pulmonolog



Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 11

Posty: 1292

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Licence! Super! Jestem ciekawa co nastapi dalej !
*jest zniecierpliwiona*



_________________
"Doing nothing is not a plan it is a specyficly lack of a plan"

PostWysłany: Wto 12:17, 18 Sie 2009
Betti
Chirurg dziecięcy
Chirurg dziecięcy



Dołączył: 13 Kwi 2009
Pochwał: 13

Posty: 2631

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Już miał powiedzieć jej kilka słów, kiedy…

No nie trzymaj nas w niepewności :D



PostWysłany: Wto 17:05, 18 Sie 2009
martusia14
Lekarz rodzinny
Lekarz rodzinny



Dołączył: 17 Sty 2009

Posty: 314

Miasto: Toruń
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

II

Już miał powiedzieć jej kilka słów, kiedy zamiast (jak się spodziewał Cameron) stała przed nim piękna brunetka. Jej zgrabną sylwetkę podkreślała świetnie dopasowana czarna elegancka sukienka, a ciemnozielony żakiet dodawał jej nieco śmiałości. House patrzył na nią z pewnym niedowierzaniem jakby chciał się uszczypnąć albo przetrzeć oczy ze zdziwienia.
- Dzień dobry Greg – przerwała nagle przedłużającą się niezręczną ciszę.
- Witaj Stacy – odpowiedział otrząsając się z zamyślenia, a następnie wskazał ręką, by weszła do środka.
Rozejrzała się po mieszkaniu i ciężko westchnęła. Czuła jego zapach już od chwili, kiedy wsiadła do samolotu, by lecieć do New Jersey. Zawsze ten sam, zawsze ten, który doprowadzał ją do pewnego stanu – stanu, którego nie mogła opisać. Spojrzała na niego, ciągle ją obserwował. Nie było to już jednak spojrzenie pełne zdziwienia, ani ciekawości, nie przypominało nawet tych z rodzaju „Po co tu przyszłaś?”. Jego twarz aż promieniała satysfakcją.
- Widzę, że świetnie sobie radzisz – wskazała z lekkim uśmiechem na sterty ubrań leżących na podłodze.
- W przeciwieństwie do reszty Amerykanów, ja korzystam ze sprzątaczek w trochę inny sposób.
- Z miłą chęcią byłabym taką pomocą domową – zbliżyła się do niego na niebezpiecznie małą odległość. Odsunął się szybko i zaczął wertować nagle stery gazet leżących na stoliku.
- Mam! Krzyknął – psując doszczętnie, jak się wydawało Stacy, choć trochę „interesującą” sytuację – wizytówka Agencji Sprzątaczek – powiedział wręczając jej z uśmiechem karteczkę
- Dziękuję – roześmiała się i zrzuciła z siebie żakiet robiąc to w sposób delikatnie mówiąc – kuszący. House zmierzył ją wzrokiem, była nadal piękna jak kiedyś, choć chyba dawniej nie przyglądała mu się z takim pożądaniem w oczach. Przyszedł mu do głowy bardzo „brzydki” pomysł, uśmiechnął się lekko, po chwili jednak szybko z niego zrezygnował.
- A więc co robisz w Jersey? – zapytał chcąc rozpocząć jakiś temat, nie był dość satysfakcjonujący, w tej chwili nic innego nie przyszło mu niestety do głowy.
- Zostawiłam Marka i przyjechałam do ciebie Greg. Potrzebuję cię – odpowiedziała jednym tchem, jakby miało to zaważyć na reszcie jej życia (może nawet myślała, że zaważy). House spojrzał na nią nieco zdziwiony. Czyżby znowu doszło do jakiejś kłótni pomiędzy nimi, a może Mark nie doszedł do pełnej sprawności, przez, co „znudził” jej się tak jak kiedyś on sam. A może ona naprawdę po prostu go kocha. Wszystkie te myśli kłębiły się w jego głowie.
- Napijesz się czegoś? – zapytał chcąc odwrócić jej uwagę. Nie miał ochoty teraz o tym rozmawiać. Domyślał się, po co wróciła. Swoją drogą, powinien wpaść na to od razu, przecież jest nieprzeciętny. Nie! Jest genialny, a nie nieprzeciętny. Genialny brzmiało dużo lepiej. Dumny uśmiech zagościł na jego twarzy. Stacy uznała to chyba za dobry znak i znowu zbliżyła się do niego. Powoli dystans między ich ustami znacznie się zmniejszał. Kiedy stawał się już bardzo „niebezpieczny” zamiast twarzy House’a kobieta zobaczyła nagle ciemnoczerwony kształt:
- Może bordeaux? – usłyszała pytanie, kiwnęła potakująco głową i przeklinając w duchu tę dziwną sytuację, cofnęła się kilka kroków sprzed trzymanej przed jej oczami butelki wina. Jeszcze trochę, a miałaby z nią „bliższy kontakt”.

Znowu się nie udało, a tak bardzo chciała się do niego zbliżyć. Potrzebowała tego jak… jak powietrza?

Usiedli na kanapie zrzucając z niej wcześniej kilka starych czasopism, zepsutą latarkę i strzepując miliony okruchów. Z kieliszkami w rękach bacznie obserwowali się nawzajem, jakby jedno z nich miało zaraz popełnić jakiś niewybaczalny błąd. Panowała cisza.
- Pijesz wino? – Wyparowała nagle Stacy – myślałam, że whisky to jedyny przyjazny ci alkohol.
- Tylko krowa nie zmienia poglądów – mrugnął do niej wyjmując tabletkę Vicodinu z fiolki. Sięgnął po serwetkę, w której zawinął pastylkę, położył ją na stoliku, a następnie uderzył w nią z całej siły uchwytem laski. Stacy aż podskoczyła na kanapie.
- Spokojnie skarbie, chyba nie jestem aż tak straszny? – poruszył złowieszczo brwiami.
Biały proszek znalazł się zaraz w kieliszku:
- Za nas – House podniósł w górę wino w geście toastu
- Nas?
- Ja. Ty. Czyli my. Wiem, że zawsze lepsza byłaś z matmy, ale żeby do tego stopnia nie rozumieć ojczystego języka? Nie ładnie – pokręcił głową – Jeśli chcesz mogę powiedzieć: za ciebie i za mnie. Może trochę ułatwi ci to sprawę – powiedział ze znanym sobie uśmieszkiem.
- Znacznie bardziej przypadło mi do gustu MY – wyszeptała mu do ucha.
- Chyba już kiedyś to od kogoś słyszałem -spojrzał na nią znacząco – jeszcze wina? – podsunęła posłusznie kieliszek. Chciała cos zrobić, ale za każdym razem on odrzucał jej starania i psuł wszystko. Może musi dać z siebie więcej? W jej głowie kłębiły się setki myśli.


3 butelki wina później…

- A pamiętasz jak Wilson zabawiał się z jedną z pielęgniareczek w windzie? Drzwi nagle się otworzyły i stanęła w nich kompletnie zaskoczona… raz… dwa… - liczył na palcach – tak, druga żona Naszego Amanta – House przejął już akcent „Sklepowego Menelka”
Oboje wybuchli gromkim śmiechem. Byli już porządnie wstawieni, ale nie codziennie trafia się okazja picia w najlepsze z byłą kobieta.
- Ha ha ha – nie przestawała „rechotać” Stacy – Biegł potem za nią w samych bokserkach krzycząc: „Ależ kochanie, tylko rozmawialiśmy”. – Ponownie wybuchli niekontrolowaną falą śmiechu. Nagle coś zadzwoniło. House rozejrzał się dookoła przymrużając oczy i nastawiając uszu. Nie, chyba mu się przesłyszało. Dźwięk jednak znowu się powtórzył. Spróbował się podnieść z krzesła, wbrew pozorom „trzecia noga” ani trochę nie pomagała mu w utrzymaniu równowagi:
- To tak się czują te kilkumiesięczne potwory z pampersach – pomyślał. Wielkim zygzakiem dotarł w końcu do drzwi wyjściowych skąd jak się domyślał dochodził dźwięk. Stacy obserwowała go z miną szukającą odpowiedzi na pytanie: „Gdzie są kluczyki do czołgu?”. Kompletnie pijany mężczyzna otworzył drzwi i gdyby nie chwycił w ostatniej chwili klamki z pewnością znalazłby się na podłodze. Cuddy wtargnęła do mieszkania niczym burza wymijając go umiejętnie, aby nie zablokował jej drogi jak zazwyczaj:
- Ile mam stać pod tymi drzwiami? Nie jestem latarnią uliczną!


Ciąg dalszy już wkrótce...



_________________
Każdy błąd kobiety jest winą mężczyzny.

PostWysłany: Wto 19:39, 18 Sie 2009
LicenceToKill
Pulmonolog
Pulmonolog



Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 11

Posty: 1292

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

OMG !! Stacy :shock:
Niech ona trzyma się z daleka od Grega.
Ciekawe jak na to zareaguje Cuddy.



PostWysłany: Wto 21:15, 18 Sie 2009
martusia14
Lekarz rodzinny
Lekarz rodzinny



Dołączył: 17 Sty 2009

Posty: 314

Miasto: Toruń
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Mam ochotę opowiedzieć Stacy bajkę o wężu.

Za to Tobie, Licence, mam ochotę złożyć hołd za powrót do pisania! Strasznie się ucieszyłam widząc Twój nick w tym dziale ;) Masz talent, masz lekki styl, masz świetne pomysły... Dialogi żywe, opisy trafne i działające na wyobraźnię. Chylę czoła i czekam na ciąg dalszy ;)

Wena!



PostWysłany: Wto 23:06, 18 Sie 2009
Sarusia
Patomorfolog
Patomorfolog



Dołączył: 08 Kwi 2009
Pochwał: 14

Posty: 846

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Nadal uśmiecham się z kpiną czytając swoje wypociny sprzed roku, ale postanowiłam, że zostawię wszystko tak, jak było ;)


III

- Ile mam stać pod tymi drzwiami? Nie jestem latarnią uliczną! – wykrzyknęła rzucając w lekko zdezorientowanego House teczką – szukam cię w całym szpitalu, dzwonię na komórkę, ale oczywiście ty nie odbierasz, przyjeżdżam i jeszcze muszę czekać, bo niewiadomo czy łaskawie raczysz otworzyć!
- O Cuddy, jak miło cię widzieć – mówił z trudem podnosząc z podłogi rozsypane kartki
- Mamy nowego pa… - jej wzrok natrafił nagle na coś interesującego. Na kanapie w niebieskiej koszuli House’a siedziała kobieta. Na pierwszy rzut oka wyglądała normalnie, po chwili jednak dało się zauważyć, że jest w takim samym stanie, co jej towarzysz.
- Stacy?! – zapytała Cuddy wręcz wytrzeszczając na nią oczy
- Cześć Lisa, jak dawno się nie widziałyśmy – niepewnym krokiem ruszyła w jej kierunku, by uściskać ją na powitanie, administratorka jednak sprytnie zrobiła unik. Stacy wylądowała na kanapie.
- Nie będę wam przeszkadzać – powiedziała i wyszła czym prędzej prawie potykając się o dywan z wielką czerwoną plamą na środku. House i Stacy popatrzyli na siebie nie mniej zdziwionym wzrokiem niż kilka chwil temu. Nie zdążyli nawet zaprotestować. W sumie, chyba nawet nie chcieli. Diagnosta rzucił teczkę z dokumentami na stolik obok, po czym przysiadł się do kobiety i nalał sobie kolejną lampkę wina.

Cuddy płonęła. Była tak wściekła, że gdyby sama siebie spotkała na ulicy z pewnością zdecydowałaby się na szybką ucieczkę.
- Po co ona znowu tu przyjechała do cholery?! – prawie krzyknęła. Był środek nocy, a ona biegła opustoszałym chodnikiem. Powoli jednak szybkie, głośnie stukanie obcasów osłabło. Bicie serca wróciło do normalnego stanu, a oddech odrobinę się uspokoił. Szła teraz spacerkiem natrafiając co jakiś czas na kasztana czy żołędzia. Jesień zawsze odrobinę ją przygnębiała, mimo kolorowych liści była taka szara, nawet nudna. Wiosna też nie spełniała jej wymagań. Wtedy wszystko rodzi się do życia. Wszystko, oprócz niej. Nic nowego, ciągle ta sama rzeczywistość. Żadnych zmian. Monotonia. Lubiła tylko lato. Mogła się wtedy naprawdę rozluźnić, Zapomnieć o problemach, tęsknotach, pragnieniach. Ta pora roku odeszła już jednaka kilka tygodni temu. Cuddy rozejrzała się dookoła. Ciemność okrywała swym płaszczem całą dzielnicę. Zimny wiatr porywał z drzew coraz więcej wielobarwnych karteczek. Kobiecie zrobiło się żal. Mija kolejny rok jej życia - kolejny zmarnowany rok. Kolejna nieudana próba znalezienia ojca dla jej dziecka. Zawsze, kiedy była już tak blisko coś stawało na jej drodze, wszystko się komplikowało. A do tego jeszcze teraz ta cholerna Stacy! Pewnie kiedy House się zaangażuje ona znowu go zostawi. Swoja drogą, sam powinien to przewidzieć. Nie jest już nastolatkiem, któremu można wiele rzeczy wmówić. Tym bardziej ją to denerwowało, była bezsilna w tej sytuacji. Ale chwila… Dlaczego jej to tak przeszkadza? Przecież ich nic nie łączy. Ciągłe kłótnie w pracy, które tak uwielbiała, gapienie się na jej tyłek czy nieoczekiwane wizyty w środku nocy nic nie oznaczają. Już prawie uwierzyła w tok swojego myślenia, kiedy nagle przypomniała sobie tamta noc z nim. Dwadzieścia lat to ogromna ilość czasu, pamiętała ją jednak ze wszystkimi szczegółami: jego niebieskie oczy patrzące na nią z niekończącym się pożądaniem, dłonie, które delikatnie błądziły po jej ciele, głos, który szeptał jej do ucha i w końcu jego gorący oddech.
- Dlaczego to takie trudne? – zapytała samą siebie z pewnym żalem
Nagły podmuch silnego wiatru zmroził jej ciało. Cuddy dopięła ostatni guzik czerwonego płaszcza i przyspieszyła kroku. Po chwili była już przed swoim domem, dopiero teraz zobaczyła, że nie wzięła samochodu spod mieszkania House. Uśmiechnęła się do siebie:
- Lisa, walcz do końca – powiedziała tajemniczym głosem i weszła do środka.


Ciąg dalszy już wkrótce...

Dodano 3 godzin 36 minut temu:

IV

Tym czasem, kiedy Cuddy smacznie spała w swoim domu, House rozcierał bolący łokieć przeklinając w duchu, że pozwolił spać Stacy na swoim łóżku. Jego fotel nie był wystarczająco wygodny, 90% populacji ludzkiej stwierdziłoby, że w ogólnie nie jest wygodny. Tylko ta jedna noc - pomyślał. W końcu nie miała gdzie się podziać, prawda?

Nitki bladożółtego światła przedostawały się do sypialni delikatnie oblewając całe jej wnętrze. W pomieszczeniu panował tajemniczy mrok, który według House’a, utracił już znacznie na swej tajemniczości. Mieszkał tu przecież już kilkanaście lat.

Spojrzał na nią. Mimo „utrudnionej widoczności” doskonale zauważył delikatne rysy jej twarzy. Cienkie, zadbane włosy miękko opadały na czoło i lewy policzek. Dodawało jej to pewnej zagadkowości, ale też dziecinności i dziewczęcego wdzięku. Nie myślał teraz o niczym - tylko patrzył. Wyciszył się do tego stopnia, że mógł słyszeć bicie jej serca, dopasować swój oddech do jej oddechu. Z tej hipnozy wyrwał go nagle cichy szelest – Stacy „przekręciła się” na drugi bok. Dopiero teraz zauważył jak pościel otula jej piękne, zgrabne ciało. Docenił w tej chwili grę światła i cienia. Ile dałby za to, by być na miejscu tego delikatnego materiału czy choćby poduszki. Uśmiechnął się łobuzersko na myśl o tym.

Nie miał pojęcia jak długo się w nią wpatrywał. Powieki powoli stawały się ciężkie, a wszystkie kończyny opadły bezwładnie na twardy fotel. Jej obraz stawał się coraz bardziej rozmazany. Wewnętrzny głos nakazywał odpoczynek i błogi sen, ciekawskie oczy jednak nie pozwalały odebrać sobie tak rzadko widzianego widoku. W pokoju nastała ciemność, tykanie zegara osłabło, a płuca mężczyzny odrobinę zwolniły, by zagarniać jak największe ilości powietrza. House ponownie zasnął.



Kolejny dzień rozpoczął się dla Cuddy całkiem miło. Budzik nie piszczał tak przeraźliwie jak zazwyczaj, a promyki słońca nie raziły w oczy. Nawet kawa miała bardziej głęboki, aromatyczny smak. Zwykle spóźniona i zdenerwowana, teraz ze stoickim spokojem czekała na taksówkę. Nie martwiła się, że może nie zdążyć. Myślała w tej chwili tylko o wczorajszej nocy. Zastanawiało ją czy naprawdę tam była i czy naprawdę widziała to, co widziała. A jeśli to tylko jej się przyśniło? Było to dosyć prawdopodobne, często miewała sny z Housem w roli głównej lub chociaż czymś odrobinę powiązanym z nim.



Nie jeden sędzia gimnastyki lub jazdy figurowej na lodzie miałby problem z nazwaniem figury, w jakiej leżał teraz House. W niczym nie przypominało to mostka, ani też świecy. Z łatwością jednak zrobiliby przewrót do tyłu. Aż dziwne, że na jednym, małym fotelu można zrobić tak wiele. Do tego jeszcze – we śnie.

Jedno oko. Niewyraźny obraz. Drugie oko. Trochę lepiej. Diagnosta spojrzał szybko przed siebie. Zaścielone łóżko mówiło mu, ze Stacy z pewnością już nie spi. Teraz kolejna zagadka – gdzie ona teraz jest?
- Cholera - zaklął masując zdrętwiały kark. Każda cześć jego ciała niemiłosiernie bolała. Miało to swoje dobre strony – zapomniał o nodze.

Powoli ruszył w kierunku kuchni. Momentalnie odkrył jak bardzo jest spragniony. Mimo, że lodówka świeciła pustkami, z ogromną trudnością znalazł w niej wodę. Była zimna i tak bardzo orzeźwiająca.
-12.30 – powiedział sam do siebie. Chwycił jeszcze dwie butelki i zatrzaskując za sobą drzwi wyszedł. Był zdziwiony tym, że tak szybko (w takim stanie) udało mu się opuścić mieszkanie.

Wpadł jak burza do szpitala. Nie zwracając na nikogo uwagi, pędził w stronę gabinetu pani administrator. Gdyby nie laska można byłoby uznać, ze jest całkiem zdrowy. Uderzył z impetem w drzwi gabinetu skupiając na sobie wzrok wszystkich pielęgniarek:
-Dzień dobry doktor Cuddy, czy to twój samochód sprzedałem dzisiaj rano?


Ciąg dalszy już wkrótce...



_________________
Każdy błąd kobiety jest winą mężczyzny.

PostWysłany: Czw 11:47, 20 Sie 2009
LicenceToKill
Pulmonolog
Pulmonolog



Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 11

Posty: 1292

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

V

- Dzień dobry doktor Cuddy, czy to twój samochód sprzedałem dzisiaj rano? – zwrócił się do kobiety siedzącej przy uginającym się od ciężaru dokumentów biurku. Spojrzała na niego z nad papierów z lekkim zdziwieniem:
- Co?! – starała się jak najlepiej odegrać scenkę sfrustrowanej pani administrator. Wiedziała, że może się po nim spodziewać wszystkiego, ale jakoś nie chciało jej się wierzyć, że mógł sprzedać samochód. Bo niby, jakim cudem? Mimo, że przybrała minę groźnej szefowej, w duchu uśmiechała się z satysfakcją na myśl, o tym, że po wczorajszej nocy ze Stacy dziś od razu wparadował do jej gabinetu. Może nie było to jakieś wielkie wydarzenie, ale była naprawdę zadowolona.
- Co?! Chyba żartujesz?! – zapytała jeszcze raz z prawdziwym aktorskim wdziękiem.
- Ciszej, ciszej… - odpowiedział szeptem, mrużąc jednocześnie oczy i chwytając się teatralnie za głowę – Nie dość, że te koty tak tupią, to teraz jeszcze ty…
Jego słowa, ba nawet sam wygląd (podkrążone oczy, blada twarz) ogromne ją rozbawiły. Roześmiała się i rozłożyła wygodnie na skórzanym fotelu zakładając ponętnie nogę na nogę. Wzrok diagnosty instynktownie powędrował na jej zgrabne uda, by nagle z zawrotnym tempem obejrzeć ją całą i zatrzymać się na dekolcie.
Przypomniała sobie wczorajszą sytuację. Z jej twarzy szybko zniknął piękny, biały uśmiech. Może niepotrzebnie chce go zdobyć? Biorąc pod uwagę, że już pierwszego dnia przyjazdu Stacy do Jersey, House spędził z nią noc (z pewnością nie na oddzielnych łóżkach) nie miała z nią żadnych szans. To właśnie ją kochał, przyznała z żalem.

Nie było jednak teraz czasu na przemyślenia. Stał przed nią facet w wygniecionej koszuli, co jakiś czas masujący sobie skronie. Butelka wody świadczyła o tym, że House albo zjadł kilogram soli, albo miał straszliwego kaca. Postanowiła, że będzie zachowywać się naturalnie, a wszystko potoczy się swoim rytmem, jakby nigdy nic. Szczerze mówić, sama sobie nie wierzyła. Musi się jednak znaleźć jedna odpowiedzialna osoba, która wyda jakieś rozporządzenia. To nic, że sama sobie je wydała, ważne, że w ogóle to zrobiła.

Z zamyślenia wyrwał ją nagle House:
- Nie zapytasz więcej o swój samochód? – zdziwiony patrzył na nią – Nie jesteś ciekawa jak się dostałem do środka, jak go uruchomiłem? – mówił podekscytowany
- Jak dostałeś się do środka, jak go uruchomiłeś? – zapytała „na odczepne” wracając do wypełniania dokumentów.
- Zostawiłaś u mnie kluczyki… - odparł. Chciał, by zabrzmiało to na tak oczywiste, ale po lekceważącej odzywce Cuddy odpowiedź przerodziła się w „warknięcie”. Nienawidził, kiedy ktoś nie zwracał na niego uwagi lub, gdy nawet starał się to robić:
- Masz mnie odwieźć do domu – stwierdził szybko, zerknął jeszcze raz na kobietę i rzucił jej przed nos klucze do auta. Wyszedł. Był wściekły.

W gabinecie czekały już na niego „Kaczątka”. Oprócz nich był tam ktoś jeszcze, mianowicie - Stacy. Odruchowo skręcił w druga stronę, nie miał teraz ochoty na rozmowę z kimkolwiek, a co za tym idzie – z nią też nie. Szybko wcisnął guzik windy. Jak na złość była na przedostatnim piętrze. Nerwowo powtarzał wykonany ruch, ze złością patrząc na zbliżającą się kobietę. Jeszcze trochę, a wciśnie w ścianę ten cholerny klawisz. Był naprawdę wściekły, zaraz wybuchnie! Tymczasem wielkie metalowe pudło, jakby specjalnie powolnie zmierzało do niego, nigdzie się nie śpiesząc. W końcu dopadła go Stacy:
- Hej Greg – pocałowała go na powitanie wzbudzając tym zainteresowanie personelu szpitala – Uznałam, że nie powinnam siedzieć ci na głowie, dlatego znalazłam już sobie inne mieszkanie. Dziękuję za wczorajszy wieczór. Miłego dnia, spotkamy się później – usmechnęła się uwodzicielsko i odeszła.
House jeszcze bardziej się zdenerwował. Tym razem z równowagi wyprowadził go fakt, że Stacy ani trochę nie wyglądała na osobę, która jeszcze kilkanaście godzin temu nie mogła utrzymać się na nogach, a dziś nie ma nawet kaca. Jak to możliwe, pytał sam siebie. Odkręcił butelkę i wszedł w końcu do windy. Drzwi jednak, jak się spodziewał nie zamknęły się, a pojawiła się w nich czarna ręka w białym rękawie fartucha lekarskiego. Diagnosta odruchowo przewrócił oczami.
- House, mamy nowy przypadek, a ty tak po prostu przechodzisz koło gabinetu
- Na pewno – przełknął wodę – jest nudny
- Może i jest, ale mamy go wyleczyć bez względu na to czy zasłużył sobie na twoje zainteresowanie czy nie! – podniósł głos Foremana
Drzwi znowu zaczęły się zasuwać
- House, jesteś głuchy?! Musisz go zbadać! – tym razem to głowa czarnoskórego lekarza „zatrzymała” windę.
- Jedyne co muszę, to jak najszybciej opuścić ten dom wariatów! – krzyknął i wylał na Foremana resztkę wody. Zaskoczony neurolog odskoczył do tyłu łapiąc powietrze. House wcisnął ponownie guzik z napisem „PARTER” i spojrzał ostatni raz na stojącego jak wryty murzyna, którego obraz powoli chowała metalowa zasłona.
- Doktor Foreman zapomniał dzisiaj o porannej toalecie – powiedział do czterech zaskoczonych pacjentów z uwagą przyglądających się całej sytuacji.

Tymczasem kilka pięter wyżej…


Ciąg dalszy już wkrótce...



_________________
Każdy błąd kobiety jest winą mężczyzny.

PostWysłany: Sob 18:02, 22 Sie 2009
LicenceToKill
Pulmonolog
Pulmonolog



Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 11

Posty: 1292

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Cytat:
– Nie dość, że te koty tak tupią, to teraz jeszcze ty…

:hahaha:


Cytat:
- Hej Greg – pocałowała go na powitanie wzbudzając tym zainteresowanie personelu szpitala – Uznałam, że nie powinnam siedzieć ci na głowie, dlatego znalazłam już sobie inne mieszkanie. Dziękuję za wczorajszy wieczór. Miłego dnia, spotkamy się później – usmechnęła się uwodzicielsko i odeszła.

:[ Niech ona się lepiej od niego odczepi !
Czekam na cd :D



PostWysłany: Sob 21:57, 22 Sie 2009
martusia14
Lekarz rodzinny
Lekarz rodzinny



Dołączył: 17 Sty 2009

Posty: 314

Miasto: Toruń
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

VI


Tymczasem kilka pięter wyżej rozgrywała się prawdziwa walka o życie. O życie, nie tylko w sensie typowo fizycznym.

Zadziwiające jest, ilu ludzi codziennie umiera, ilu zapada na ciężkie choroby, ilu nie zważając na nic, trwa we własnym świecie nie myśląc o tym, co będzie dalej. Zdecydowana większość z ponad 6-miliardowej populacji zmaga się codziennie z ważnymi lub mniej ważnymi problemami. Starsza pani narzeka na zbyt niską emeryturę, pięciolatek płacze z powodu połamanego, plastikowego autka, a samotna matka nie daje sobie rady z dwojgiem zbuntowanych nastolatków. Czy to są w ogóle problemy? A może są one dobrane do możliwości człowieka? - Zastanawiał się leżąc na łóżku Thomas, nowy „przypadek” oddziału diagnostycznego w PPTH. Nie czuł niczego od pasa w dół, a paraliż wciąż postępował. Z dnia na dzień jego życie z przykładnego i ułożonego zamieniło się w koszmar. Może nie był to koszmar z tych, które śnią nam się nocą lub tych, które oglądamy na ekranach telewizorów ze strachem obgryzając paznokcie i chowając się pod kocem, ale było w tym cos przerażającego. Przerażającego dla niego. Bo kto nie czułby, delikatnie mówiąc „obawy”, nie mogąc się normalnie poruszać? Czy można logicznie myśleć będąc otoczonym pajęczyną kabli i słysząc, co chwila piskliwy dźwięk, któregoś z kilku elektronicznych urządzeń stojących dookoła?

Thomas leżał bez ruchu. Bał się choćby drgnąć jakąkolwiek częścią ciała, by nie okazało się, że ona też jest sparaliżowana. Każda minuta, a nawet sekunda przedłuża się nieskończenie, nie wspominając już o godzinach. Ile można trwać patrząc w biały sufit?

Nie był jednak sam. Na fotelu obok zwinięta w kłębek jak kot, „leżała” drobna blondynka. Koc, którym wcześniej była okryta zsunął się na podłogę. Mężczyzna spojrzał na nią bezradnie. Niestety, siła woli to za mało, by kwadratowy materiał znalazł się znów na swoim miejscu. Ponownie wbił wzrok w sufit, tym razem szukając odpowiedzi na inne pytanie: Dlaczego ona nie odeszła? Dlaczego jest przy nim? Przecież jego żona… Sam nie mógł w to jeszcze uwierzyć. W sumie, nie powinien mieć do niej pretensji, nie wie jak on postąpiłby w takiej sytuacji.

Nikt nie wie, co kryje się w zakamarkach szpitalnych piwnic. Setki metrów wąskich korytarzy wiją się pod niczego nie świadomym personelem, pacjentami i tysiącem osób, które z pewnością w ogóle nie powinny znaleźć się w tym budynku. Tu stary aparat to dializy, tam znowu jakieś zepsute szpitalne łóżko. Na pozór nic specjalnego. To miejsce miało jednak w sobie to coś. Było tajemnicze jak zagadka Trójkąta Bermudzkiego, intrygujące jak nie jedna kobieta i miało klimat, którego nie powstydziłaby się dobra knajpka czy pub. Dlatego też House wybrał właśnie to miejsce na odcięcie się od świata. Nie miał innego wyjścia, przyjechał samochodem Cuddy. Mimo, że bywał tu od czasu do czasu, czekały na niego wciąż nieodkryte pomieszczenia. Po cichu wszedł do jednego z nich siadając na lekko zardzewiałym łóżku. Mógł się teraz zastanowić, pomyśleć. Uwielbiał taki spokój, wiedział, że tu nikt go nie znajdzie. Nawet Wilson nie znał jego nowej kryjówki – uśmiechnął się z satysfakcją. Zauważył, że złość na szefową już minęła, za to Stacy nadal była dla niego zagadką. Nie miał pojęcia, co może zrobić ta kobieta. Z jednej strony chciał, by do niego wróciła, z drugiej jednak miał ochotę odrobinę się nią pobawić, nadal pamiętał moment, kiedy zostawiła go zwijającego się z bólu. Tak jak on – nie poradziła sobie z jego cierpieniem.

- Hej Lisa – zawołał od progu Wilson
- Cześć Jimmy, widzę, że maniery House’a, a raczej ich brak są zaraźliwe – uśmiechnęła się
- Przecież pukałem, musiałaś nie usłyszeć – zdziwił się onkolog
Spojrzeli na siebie oboje równie zdezorientowani.
- Pewnie tak. Przepraszam, jestem dzisiaj strasznie rozkojarzona, to przez te papiery – rzuciła pióro na biurko ciężko wzdychając – kawy?
- Chętnie
- Nalej sobie – mrugnęła do niego
- I to ja zachowuję się jak House? - zapytał z uśmiechem i podał Cuddy kubek aromatycznego czarnego płynu.
- Co robisz dziś wieczorem? Może wybierzemy się do jakiejś knajpki?
- Pytasz, bo wiesz, że wróciła Stacy i domyślasz się, że House nigdzie z tobą nie pójdzie czy może sam ci to powiedział? – zadała pytanie spoglądając na niego badawczo znad papierów. Wilson został przejrzany na wylot, w przeciwieństwie do House’a, nie miał w sobie nawet odrobiny kłamcy. Zarumienił się lekko. To nie tak miało być – pomyślał zaciskając w kieszeni fartucha prawą pięść. Po chwili jednak przez obie półkule jego mózgu przemknęło coś całkiem nowego:
- Skąd wiesz, ze Stacy wróciła? – prawie krzyknął. Nie mogła przecież widzieć się z nią w szpitalu, nawet on jej nie spotkał.
- Wczoraj w nocy byłam u House’a z teczką nowego pacjenta. Świetnie się razem bawili – w jej glosie dało się słyszeć nutkę żalu
- Bawili?
- Oboje byli porządnie wstawieni, poza tym, co mogli robić skoro ona siedziała na kanapie tylko w jego koszuli? – Cuddy ze złości zacisnęła zęby, zdążyła się jednak ukryć za plikiem biało-czarnych kartek próbując wrócić do wykonywanej wczesnej pracy.
- Co?! Chyba żartujesz?


Ciąg dalszy już wkrótce...



_________________
Każdy błąd kobiety jest winą mężczyzny.

PostWysłany: Pon 10:33, 24 Sie 2009
LicenceToKill
Pulmonolog
Pulmonolog



Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 11

Posty: 1292

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Ciąg dalszy już wkrótce...


czyli kiedy? ;)



_________________

PostWysłany: Wto 21:19, 15 Wrz 2009
Alextasha
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 08 Wrz 2009

Posty: 86

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.06815 sekund, Zapytań SQL: 15