Na zawsze. [M] [+16]
Krótko. Sceny nie są zbyt erotyczne, więc ograniczenie +16.
To mój pierwszy fik, więc chętnie wysłucham zarówno krytyki, jak i rad.
Miłego czytania!
______________________
Otworzyłem oczy. Majowe słońce świeciło mi prosto w twarz. Wstałem klnąc, że żadne z nas nie pomyślało, żeby zasłonić okna przed snem. Odwracając się, zobaczyłem ją. Senność od razu odeszła. Leżała, oddychała spokojnie. Wyglądała niczym bogini. Zero makijażu, zero lakieru na włosach. We śnie wyglądała tak niewinnie. Samotna łza zakręciła mi się w oku. Wyciągnąłem rękę, żeby jej dotknąć. Jej ciało pachniało różami. Palcami przeczesałem delikatnie jej włosy. Na jej twarzy pojawił się lekki grymas.
- Cholera, obudziłem cię? - powiedziałem ze skruchą.
- Dzień dobry - uśmiechnęła się do mnie. Położyłem dłoń na jej policzku. Jej oczy błyszczały. Uśmiechnęła się. To był jeden z tych uśmiechów, które tak bardzo kochałem.
- Głodna? - rano nigdy nie byliśmy rozgadani. Zazwyczaj napawaliśmy się swoim widokiem w ciszy. Zaczynał się nowy dzień, na szczęście była to sobota i mogliśmy trochę dłużej pospać. Spojrzałem na zegarek. Była dziesiąta trzydzieści.
- Tak, jak wilk. Ale najpierw przywitaj się ze mną – przysunęła się, abym mógł ją pocałować. Złożyłem krótki pocałunek na jej delikatnych wargach. A potem kolejny, tym razem trochę dłuższy. Po chwili odsunąłem się i popędziłem do kuchni. Wiedziałem co najchętniej zje. Wyjąłem patelnię z szafki i jajka z lodówki. Przygotowując śniadanie, zastanawiałem się, jak Amber może być dwoma osobami na raz. Przy mnie była taka delikatna, powabna, uczuciowa, namiętna. A przy Housie? „Wredna siksa” - tak ją określał. Wtedy, jak zwykle zresztą, pocieszyłem się myślą, że to tylko po to, żeby zaimponować mu. House to świetny lekarz. Przyjaciel z niego średni, ale to ja nadrabiam w tej przyjaźni za niego.
- Zgadnij, co ci upichciłem? - powiedziałem, otwierając drzwi do sypialni.
- Naleśniki?! - zapiszczała jak małe dziecko. Wiedziałem, że się ucieszy. Zawsze się cieszyła, kiedy je dla niej robiłem. Podałem jej tacę z jedzeniem. Zjadła wszystko z uśmiechem. Potem poszła do łazienki. Zamierzałem zapytać, czy nie ma ochoty na spacer. Był piękny dzień, nie miałem ochoty siedzieć w domu. Szczególnie, kiedy chwile z nią, mógł zepsuć House, wpadając niby to pod pretekstem, że był niedaleko.
- Kochanie, jak się umyjesz, pójdziemy się przejść?! - starałem się przekrzyczeć lejącą się z prysznica wodę. Chyba mnie usłyszała, bo serdecznie się zaśmiała. Włączyłem telewizor i czekałem. Kiedy wyszła, była owinięta tylko w ręcznik. Uśmiechnąłem się do niej i wyłączyłem telewizor.
- Głodny? - powiedziała i zaśmiała się cicho. Wstałem z fotela i podszedłem wolnym krokiem. Nigdzie się nie spieszyłem. To co miało za chwilę nas połączyć było dla mnie prawie świętością. Puściła mi oczko i zbliżyła się. Przejechała palcami delikatnie po moim torsie. Położyłem rękę na jej biodrze. Pocałowałem ją. Najpierw wolno, namiętnie. Później zacząłem całować ją coraz szybciej. Zrzuciła ręcznik na ziemię i przylgnęła do mnie swoim nagim, rozpalonym ciałem. Chwilę się całowaliśmy, a potem położyliśmy się na podłodze. Zimne drewno było niczym lód dla naszych spragnionych siebie, rozpalonych ciał. Przejechałem ręką po jej obojczyku, mostku, zatrzymałem się chwilę na piersiach. Złożyłem kilka pocałunków na jej dekolcie, a potem zszedłem trochę niżej. Zerkałem co chwilę w jej oczy. Widziałem w nich radość, namiętność, pożądanie. Całowałem przez chwilę jej brzuch, a potem wróciłem do jej ust. Byliśmy gotowi. Długo wiliśmy się w rozkoszy. To było coś pięknego. Jedno ciało i dwie dusze. Po wszystkim zaniosłem ją do łóżka i zasnęliśmy.
Kiedy się obudziłem dochodziła piętnasta. Wstałem i przygotowałem obiad. Po wspólnym posiłku wybraliśmy się na spacer. Poszliśmy do parku. Słońce chyliło się leniwie ku zachodowi. Żwir chrzęszczał nam pod stopami. Trzymałem ja za rękę, chcąc wykrzyczeć całemu światu jaki skarb mam u boku. Była dla mnie wszystkim. Niewiele rozmawialiśmy, raczej napawaliśmy się widokami. Dzieci biegały po trawniku za piłką i jeździły na rowerach. Matki spacerowały z wózkami. „Chcę mieć w przyszłości dzieci” pomyślałem i spojrzałem na Amber. Lekko się uśmiechała. Wiedziałem, że myśli o tym samym. Poczułem lekki ścisk w żołądku. Stanął mi przed oczami obraz naszej wspólnej przyszłości. Gromadka dzieci bawiąca się przed domem. Pies biegający w kółko za patykiem, który jedno z nich mu rzuca. Uśmiechnąłem się do siebie. Zauważyła to, ale o nic nie pytała. Rozumieliśmy się bez słów. Była moim światem, a ja miałem nadzieję, że będziemy ze sobą do końca życia. Że po tylu nieudanych związkach i małżeństwach odnalazłem właśnie tą jedyną. Tą z którą chciałbym i umrzeć.
I nagle wszystko się rozmyło. Amber zaczęła się oddalać. Za chwilę znowu miałem ją stracić. Obudziłem się, otworzyłem oczy i przetarłem je rękoma. Dopiero wtedy zrozumiałem, że płaczę. Usiadłem na łóżku. „Dlaczego ja?” pomyślałem. Nie było na to odpowiedzi. Każdy w takiej chwili pyta się o to samo. Jako lekarz wiedziałem to najlepiej. Strasznie mi jej brakowało. Dziura, jaką zostawiła w moim sercu, nigdy już nie miała się zrosnąć. Jej przeznaczeniem było pozostanie tam na zawsze i przypominanie mi, co czułem do Amber i jak ważna dla mnie była. Chciałbym cofnąć czas. Znaleźć się w tym autobusie z Housem. To nie ona powinna odejść. Była twarda, poradziłaby sobie beze mnie. Ja za to byłem słaby. Nie potrafiłem sobie uporać się z tą pustką. Wieczorami gadałem z jej duchem. Byłem taki bezradny. Czasami siedziałem na łóżku godzinami wpatrując się w ścianę. Miałem nadzieję, że to zły sen i Amber wpadnie zaraz do mojego pokoju, przytuli mnie i zaśniemy razem. Ale nie było jej dane, aby mogła ze mną żyć i się zestarzeć. Nie było nam dane, abyśmy mieli dzieci i patrzyli jak dorastają. Już więcej nie mieliśmy się kłócić i godzić. Łzy ciekły mi po policzkach. Tak bardzo za nią tęskniłem.
- Kochanie, wróć do mnie – szepnąłem i głośno załkałem. - Bez Ciebie nie potrafię żyć.
Nie pamiętałem, kiedy zasnąłem. Kiedy zamykałem już senne oczy, widziałem ją. Widziałem, jak podchodzi do mnie i kładzie się obok. Słyszałem też, jak szepcze:
- Zawsze będę przy Tobie.
Ostatnio zmieniony przez Seremida dnia Pon 20:16, 15 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|