|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat
|
Wiadomość |
Autor |
|
|
Hałsofeta, odcinek III
Zbetowane przez Shee, której dziekuje za cierpliwość i wytrzymałość a takim analfabetą jak ja ;)
Cóż mam dodać - wyszło co wyszło. (Jakoś sie udało wpleśc do fabuły tego kokosa, choć nie było łatwo). Sami przeczytajcie i oceńcie 8) Smacznego.
House i Trzynastka pędzili korytarzem do sali, w której leżała Cameron. Gdy przekroczyli próg zobaczyli lekarkę leżącą na łóżku z na wpół otwartymi oczami, krwią płynącą z uszu i językiem na wierzchu. Widok był tak odpychający, że Trzynastka odwróciła wzrok, chowając twarz w dłoniach. House stał przez chwilę zszokowany, po czym powoli i wyraźnie z namaszczeniem każdej sylaby z jego ust wydobyły się słowa:
- A L E C Z A D! Wygląda jak ofiara z „The Ring”!
W tym momencie dogoniła ich Cuddy, która zdążyła już poprawić makijaż po szarpaninie z pacjentem chcącym skoczyć z dachu. House odwrócił się do niej, kryjącej się przed przykrym widokiem za jego plecami i wypychając ją za drzwi, powiedział:
- Idź, zajmij się innymi pacjentami z pianą w ustach, a sprawę Cameron zostaw mnie.
Cuddy otarła łzy, które nabiegły jej do oczu na widok Allison.
- Co? Nie! Nie zostawię jej tu samej z tobą!
- Pierwszy raz nie musisz wciskać mi na siłę przypadku, a i tak nie chcesz go oddać. Nigdy nie zrozumiem kobiet – westchnął, przewracając oczami.
- Dziwisz się? Jeszcze wpadniesz na pomysł, żeby wyciąć jej mózg albo zaszczepić gronkowca!
- Gronkowca? Hmm… myślisz, że to by pomo…
- House! – przerwała mu - Ona umiera!
Greg zerknął na Lisę, potem na łóżko na którym leżała Cameron. Znów spojrzał w oczy szefowej i z powagą powiedział:
- Wiem. Zrobię wszystko, żeby przeżyła.
Lucas skradał się korytarzem starając się pozostać niezauważonym. Sprawiało mu to dużo trudności, ponieważ szpital był wypełniony biegającymi sanitariuszami oraz dlatego, że miał na sobie nakładkę wibrującą i dość obcisłe spodnie. „Zrobię jej niespodziankę” – myślał swoim jedynym, aczkolwiek bardzo szczwanym zwojem, knując jednocześnie plan odkupienia się w oczach Cuddy. Gdy przemknął już korytarzem, na którym znajdował się schowek i zręcznie wyminął windę, przemieścił się na parter rzadko uczęszczanymi schodami oraz uchylił lekko drzwi klatki schodowej i zaczął wypatrywać Lisy. Zobaczył ją po chwili, jak kieruje się szybkim krokiem do swojego gabinetu, wydając jakieś polecenie sekretarce. „Pewnie chce być sama” – wydedukował Lucas. „Będę musiał coś wymyślić”. Ponieważ główny hol był zapełniony panikującymi pacjentami i lekarzami, Lucas chwycił coś, co miał w zasięgu ręki, czyli kiczowaty kubek na długopisy z połówki kokosa i zasłaniając się nim w strategicznym miejscu, zaczął przemykać do gabinetu pani dziekan. Udało mu się jakoś minąć czujne pielęgniarki. Otworzył cicho drzwi i zakradł się na palcach. „Pewnie jest w toalecie” – pomyślał, po czym schował się w kącie chcąc zrobić niespodziankę Lisie. Po chwili pojawiła się, a gdy zamykała za sobą drzwi, Lucas z głupkowatą miną wyskoczył zza dorodnego fikusa, chcąc, choć bezskutecznie, zrobić drapieżne wrażenie. Niemal w tej samej sekundzie wydał z siebie zupełnie żałosny okrzyk, gdy zderzył się z Cuddy, a cała jej gorąca kawa wylała się na jego rozporek.
- Auuuu…. – wydał z siebie, po czym upadł na ziemię.
„Na różowe pantalony, tylko nie on” – pomyślała, wzdychając.
- Siostro! Mamy kolejnego pacjenta!
House krążył po gabinecie, czekając, aż jakiś pomysł zaświta mu w głowie. Przed chwilą Cameron miała kolejny groźny atak i w dodatku stanęło jej serce. Liczył na wsparcie zespołu, ale aktualnie wszyscy starali się powstrzymać szloch Chase’a, który reanimował żonę ręcznie przez ponad godzinę. Teraz bicie jej serca podtrzymywały maszyny, a ekipa Housa miała mało czasu by przywrócić je do samodzielności.
- Podajmy jej sterydy – rzucił Taub.
- Zwariowałeś, to nie jakiś tam pacjent, tylko moja żona!
- Wszystkim podajemy i zawsze działają.
- Nigdy nie działają – dodała chłodno Trzynastka. – Ale po nich przynajmniej coś jej wysiądzie i będziemy wiedzieli, gdzie leży problem.
- Wiemy, gdzie leży problem.
- Chase ma rację - wtrącił się House – musimy znaleźć sposób, jak rozruszać serce. Na pewno nie stanęło z powodu wirusa, co przeanalizowaliśmy już na tej tablicy – wskazał ścianę, na której ktoś namalował markerami mnóstwo wykresów – więc w celu dalszych badań trzeba ją wskrzesić.
- Wskrzesić? - wtrącił się wreszcie Foreman, który dotąd trzymał chusteczki dla Chase’a – Jak chcesz to zrobić? To już przesądzone.
W tym momencie chirurg popadł w jeszcze większy płacz.
- Człowieku małej wiary! – krzyknął House – Chyba nie zostawisz tak swojej koleżanki w potrzebie? Poza tym, nie chcę słuchać jego płaczu do końca życia – dodał, wskazując na porozrzucane na stole, osmarkane chusteczki.
- To co proponujesz? - westchnął Foreman.
- Oglądaliście kiedyś Frankensteina?
Łóżko pędziło korytarzem na salę operacyjną. Na nim leżał Lucas, a obok biegła Cuddy, desperacko próbując ratować swojego chłopaka. Przy drzwiach czekał już House.
- To umowa? – zwrócił się do zmachanej dziekan.
- Tak, House. Jak dowiesz się, co jest Lucasowi, to będziesz mógł zrobić ten swój „eksperyment meteorologiczny”.
- Super – odparł, przekraczając próg sali.
- Zostawcie mnie samego z pacjentem – zwrócił się do zebranych.
Gdy wszyscy opuścili salę, złapał Lucasa za ramiona i zaczął nim potrząsać. Lucas odzyskał przytomność i natychmiast krzyknął:
- A! House! Co się stało?
- Cicho, pajacu. Słuchaj, bo nie będę dwa razy powtarzał.
- Ale co mi się stało? Pamiętam tylko, że zobaczyłem Cuddy i…
- Wylała na ciebie kawę – przyspieszył jego wywody zniecierpliwiony Greg.
- Ale od kawy się nie umiera! Co ja robię w tej sali?
House uśmiechnął się obłąkańczym uśmiechem, pełnym stuprocentowego zadowolenia z siebie. Podniósł nakładkę wibrującą zalaną kawą.
- Dałeś mi najwspanialszą okazję do szantażu. Rób co mówię, a może nie powiem Cuddy dlaczego poraził cię prąd…
Kaczuchy w tym czasie zbierały dane. Foreman właśnie przedstawiał wyniki swojej pracy.
- Dzwoniłem do mojego wujka, górala z Zakopanego, i zapewniał, że nie będzie nawet przelotnego deszczyku przez następny tydzień.
- Masz wujka w Zakopanem? - dodała głupkowato zbita z tropu Trzynastka.
- No jasne. Przecież jestem na wpół Polakiem – dodał po chwili z ironią Foreman - Zaśpiewać ci „Płoną góry, płoną lasy”?
- Cicho! – wtrącił Chase, ze zmutowanym australijskim akcentem, bo w jego nosie tkwiły dwa kawałki zwiniętych w rulony chusteczek – Ja sprawdziłem pogodę i też nie zapowiada się na burzę.
- Jedyne wyjście to samemu wywołać burzę – dało się słyszeć głos House’a, który we wspaniałym humorze wrócił do podwładnych.
- Gdzie ty byłeś?
- Zrobiłem szefowej pewną przysługę i teraz jest mi winna stację meteorologiczną na dachu szpitala. No i musi kupić nowe biurko… No, co się gapicie, do roboty!
Tymczasem na korytarzu stał Wilson, trzymając z rozdziawioną buzią karteczkę, która wypadła z kieszeni jego przyjaciela, gdy przemykał korytarzem:
„Chcesz udowodnić coś światu, a przy okazji nieźle zarobić? Jesteś atrakcyjną, wysportowaną kobietą? Zadzwoń pod podany numer”.
Lokaje House’a podążali za nim w nieznanym im jeszcze kierunku, słuchając szalonego planu reanimowania Cameron za pomocą sztucznie wywołanego wyładowania elektrycznego w atmosferze, powszechnie znanego jako błyskawica. Kaczuchy przysłuchiwały się z niedowierzaniem, mimo nabytej już dawno, niezbędnej do pracy z Housem odporności na natężenie dziwnych pomysłów i nawiedzonych zadań jakimi byli obarczani.
- House, czy ty znowu ćpasz? – zapytał niezbyt troskliwym tonem Foreman.
Diagnosta zignorował go, po czym wskoczył do windy która właśnie nadjechała i przez zamykające się drzwi, rzucił tylko:
- Spotkamy się na dachu!
Gdy lekarzom udało się już pokonać wszystkie schody i dotrzeć na ostatnie piętro, by wejść na dach, ich szef już czekał.
- Co tak długo?
Zdyszany Taub podparł się barierki schodów i łapiąc powietrze zaczął tłumaczyć:
- To się nie uda. Tym razem to Cuddy ciebie wykiwała. Na dachu jest ochrona. Tam też nie można wchodzić z powodu epidemii.
Rzeczywiście, po otwarciu drzwi na dach lekarze ujrzeli tylko żółto-czarną taśmę policyjną i dwóch funkcjonariuszy jedzących pączki. House zrobił wkurzona minę, bardziej ze względu na to, że dał się wrobić szefowej jak dziecko niż że znów nie mają pomysłu na uratowanie Cameron. Bez słowa odwrócił się i zaczął iść do windy, zostawiając lekarzy samych.
- Co robimy? – podsumowała ciszę Trzynastka.
- Jak to co? – oburzył się Chase – ratujemy ją sami!
Lekarka przyglądała mu się przez chwilkę po czym powiedziała:
- Co to za dziwna niebieska wysypka na twojej twarzy?
(Chase patrzy na swoje odbicie. Robi przestraszoną minę. Kamera się oddala. Obraz się ściemnia. Koniec odcinka 4325 ;P)
Warunki dla odcinka czwartego: muszą pojawić się - piżama, karma dla psów i kura.
|
|
_________________ Wyznaję Chaseronizm totalny :D
Każda Hambarr chaseronowa na pizzę zawsze gotowa
Ależ owszem, zgadza się ona w schowku kryje się! - by Chasper:*
Sinaj - my sweet soulmate :*:*
Moja zÓa maagdaa umilająca mi chwile w schowku :twisted: złota lista
Johnny, johnny, john--> http://johnnydepp.blox.pl/html
Wysłany:
Sro 16:59, 21 Kwi 2010 |
|
Hambarr
Psychiatra
Dołączył: 30 Lip 2009
Pochwał: 30
Posty: 3852
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
Powtórzę się częściowo, ale co mi tam - scena z Lucasem i kawą przyprawiła mnie o dorodny KWIK :D
Naprawdę szkoda, że nie udało się jednak przepchnąć tańca deszczu na dachu szpitala... Wersja groteskowa była bardzo pociągająca, niemniej jednak przysporzyłaby sporo problemów kolejnym użyszkodnikom. Może kiedyś ktoś się pokusi o alternatywną wersję z Cameron jako Frankensteinem! :D
Ciekawa jestem co się teraz wydarzy, bo mamy parę wątków do pociągnięcia:
- Cameron nam umiera
- Lucas ma duży dług u House'a, co sprawia, że wyobraźnia już pracuje, żeby wymyślić sytuację do jego spłaty ;)
- mamy jeszcze pacjenta, któremu coś dolega, próbował skoczyć z dachu, ale na szczęściej żyje
- Wilsonowi chyba się zdaje, że House dorabia po godzinach jako striptizerka
- Chase ma coś niebieskiego na twarzy. to mogą być oczy, ale nie byłabym taka optymistyczna...
To wszystko można sobie bardzo fajnie zinterpretować teraz. (:
Ale jako że podobno żywię skryte i głębokie uczucie do Jiga, a nawet nawiązuję i zawiązuje z nim namiętny romans, czuję się w obowiązku zawołać: więcej seksu! :mrgreen:
|
|
_________________
In 30 years, kids as young as 6 or 7 will be sitting in classrooms hearing that women didn’t always have the rights to their own bodies and how boys couldn’t marry boys and girls couldn’t marry girls and they’re going to be as confused and disturbed as when we first learned about slavery and Black Codes.
Wysłany:
Sro 17:10, 21 Kwi 2010 |
|
Shitzune
Katalizator Zbereźności
Dołączył: 07 Kwi 2009
Pochwał: 47
Posty: 10576
Miasto: Graffignano
|
Powrót do góry |
|
|
|
Hambarr napisał: | miał na sobie nakładkę wibrującą i dość obcisłe spodnie. |
do momentu oblania kawą i porażenia prądem dręczyło mnie pytanie czy szedł do Cuddy z właczoną już nakładką. :mrgreen:
Twój odcinek jest bardzo tajemniczy. Nie rozwiązujesz poprzednich wątków, tylko je pogłebiasz, choć z drugiej strony dowiadujemy się, że Foreman jest pół-Polakiem:)
połówka kokosa - :hahaha: :hahaha: :hahaha: - mam nadzieję, że kamery przemysłowe go nagrały.
Jestem mile zaskoczona pomysłowością kolejnych twórców. Z niecierpliwością oczekuję następnej części.
|
|
_________________ ikonka od woźnego rocket queen
FUS - Frakcja Uaktywnionych Seksoholików
Wysłany:
Sro 22:03, 21 Kwi 2010 |
|
Lupus
Kot Domowy
Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 5
Posty: 3179
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nemezis
The Woman
Dołączył: 08 Kwi 2009
Pochwał: 19
Posty: 4520
Miasto: 221B Baker Street
|
Powrót do góry |
|
|
|
BOskie. :mrgreen:
Eh naprawdę świetne, świetne...No cóż mogę napisać więcej?
Wątki..Wątki są super! :D Dialogi też.
Najbardziej rozbawiły mnie Polskie korzenie Formana. :lol:
Hambarr napisał: | - A L E C Z A D! Wygląda jak ofiara z „The Ring”! |
:hahaha: :hahaha: To tez dobre. No cóż przed Chancex3 dużo pracy...:)
|
|
_________________
maagdaa - mój prywatny rozczoch z Octoberem w ręce!
Agawa & Nigide- Mhroczne i (nie)zÓe rodzeństwo!, Nuttie Kuzynka 65 stopnia &
Wujek JigSaw.
'Nie idź za mną, bo nie umiem prowadzić. Nie idź przede mną, bo mogę za tobą nie nadążyć. Idź po prostu obok mnie i bądź moim przyjacielem.'
Wysłany:
Sob 10:19, 24 Kwi 2010 |
|
maybe_55
Dziekan Medycyny
Dołączył: 18 Paź 2009
Pochwał: 39
Posty: 7635
|
Powrót do góry |
|
|
|
Całe to opowiadanie to genialny pomysł i super wykonanie. Chlera już zaczynam rymować :shock:
|
|
_________________ ,,Żyje tak, by schodząc po czerwonym dywanie do czeluści piekieł powiedzieć sobie: BYŁO WARTO!!"
,,Everybody lies!!!"
Wysłany:
Nie 17:08, 25 Kwi 2010 |
|
emilaKwa
Student medycyny
Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 3
|
Powrót do góry |
|
|
|
Odcinek IV
(zbetowane przez Shitzune, której bardzo za to dziękuję :*) Nie wiem czy mi się udało, ale nie bądźcie srodzy :)
Chase wylądował w szpitalnym łóżku. Przyglądali mu się wszyscy oprócz House’a, którego nie było w pomieszczeniu. Zadziwiającym widokiem była nie tylko kobaltowa wysypka, ale także… piżama w kolorze zepsutego mięsa.
- Co to za piżama? Nie widziałam jeszcze takiej w naszym szpitalu – szepnęła Trzynaście do Tauba.
- Mężczyzn nie obchodzą takie sprawy jak ubiór czy wygląd – uciął Taub.
- Doprawdy? – powiedziała ironicznie Remy, po czym podeszła bliżej Chase’a i przyjrzała mu się uważniej.
W tym czasie na salę wszedł House, który czuł się jakoś dziwnie spokojny. W myślach nucił sobie kawałek AC/DC, a wzrokiem analizował otaczający go świat. Starał się zapamiętać wszystko, aby łatwiej mu było rozwiązać zagadkę.
- Co robiłeś dwa dni temu? – zapytał Chase’a.
- A co ja jestem? Nie pamiętam, boli mnie głowa – odpowiedział, zmęczony.
- Sawantem nie jesteś, a co do tej wysypki… to coś wymyślimy. Trzynaście, zrób mu podstawowe badania. Taub pomóż Trzynaście. Ja natomiast was przeproszę i udam się do swojego gabinetu – wypowiedział ostatnie zdanie tak ironicznie, że Chase aż się zagotował. House o tym wiedział, ale skąd? Sam się zastanawiał.
– Co za dzień? I czyżby kos się zbliżał w moją stronę? – pomyślał i odwrócił się, a za nim stała Cuddy w ciemnych okularach – Bawisz się w a) agentkę, b) w modelkę, c) nie wiem w co?
- Daj sobie spokój! Musimy porozmawiać, chodź wyjdźmy najlepiej ze szpitala – nakazała mu jego ulubiona administratorka.
Po dwudziestu minutach znaleźli się w parku, którego House nie pamiętał.
- Gdzie my jesteśmy? – zapytał jak zwykle pewny siebie House, choć w środku czuł się troszeczkę przerażony.
- Ty mi powiedz… wiem, że się boisz.
- Wcale nie! Bo w odróżnieniu od ciebie jestem facetem no i… nie noszę za dużych bluzek – powiedział z ironią House.
- Ale w głębi serca zazdrościsz komuś – powiedziała i nim House zdążył się jej odszczekać jakiś mężczyzna przerwał im rozmowę.
- Ludzie! Ludzie! Ludzie! Chce ktoś kupić kurę? Ja mieć dużo kur i małe Hänchen. Ty panie brać kurę, taką grubą i dwa Hänchen. Ty pan wyrwać tę laskę obok. Ty wyrwać laskę na Hänchen. – powiedział mężczyzna wciskając House’owi grubą, śmierdzącą kurę.
- Po jakiemu on to mówi? I co to jest Hänchen? – zapytał trochę zdezorientowany House.
- A skąd mam to wiedzieć? – zapytała rozbawiona Cuddy.
- Ja dorzucać panu tę Hundefutter – powiedział tajemniczy mężczyzna, wciskając House’owi wielką torbę z psim żarciem.
- Dobra dosyć tego! Masz pan swoją He coś tam i masz pan swoje żarcie dla psów. Frajerom w Ameryce mówimy nie! – Po czym wyrzucił całą torbę karmy na głowę obcokrajowca i wcisnął mu jego kurę. I wtedy rozległ się donośny płacz.
- Ty zabić moją kurę. Ty zabić moją Klarę. Ty przez to zabić małe Hänchen. Ty! Moje Hänchen. Moja Klara! – płakał obcokrajowiec, a House dostrzegł, że Cuddy gdzieś zniknęła. Wtedy House zaczął kojarzyć fakty.
- To mi się wszystko śni! – i nagle spostrzegł, że siedzi w swoim gabinecie – Musiałem zasnąć – stwierdził i wyszedł, aby lepiej przyjrzeć się Chase’owi.
Stan zdrowia Cameron na tyle się polepszył, że lekarze powiedzieli jej, co się dzieje z Chase’em. Gdy się o tym dowiedziała, zrobiła wielką awanturę o to by, być bliżej Chase’a. House wraz ze swoim zespołem zgodził się położyć ich w jednej sali.
- Cameron muszę zadać ci pytanie – powiedział House, wchodząc do ich sali – jesteś w ciąży?
- A co to ma do rzeczy? – zapytała lekko oburzona Cameron.
- Odpowiedz! – naciskał House.
- Trzeci miesiąc.
- A wiec nasz mister mokrego podkoszulka, złocisty, tleniony blondas przestraszył się, że może się z tobą coś stać. Wysypka powinna zniknąć.
- Co? Czyli on jest zdrowy?! – powiedziała szczęśliwa Cameron.
- On tak, ty nie! Zostajesz w szpitalu! – powiedział z udawaną powagą House, a w tym czasie Chase dostał ataku duszności – Skąd ja wiedziałem, że jest uczulony na psią karmę – powiedział, śmiejąc się bezczelnie.
- Ty idioto, co ty wyprawiasz! – krzyknęła wściekła Cameron.
- Siostro, mister się nam dusi! – zawołał diagnosta, po czym wyszedł z sali.
House szedł dumnie przez korytarz, ciesząc się ze swojej diagnozy, która była niecodzienna. Dotarł do przychodni, a w niej czekała na niego Cuddy.
- Greg, mam pacjenta, który koniecznie chciał do ciebie przyjść. Mam nadzieję, że się dogadacie. Pan Schutz jest Niemcem, więc jak u ciebie House z niemieckim?
- Tak jak z tobą i Lucasem, niedobrze! Dawaj go tutaj – rozkazał House. Cuddy przewróciła oczami i wprowadziła na salę mężczyznę. House zaśmiał się niby ze strachu, niby z rozbawienia – To są jakieś żarty?! – zapytał i ugryzł się w język, ponieważ nikt nie wiedział o jego śnie.
- Guten Tag! Ja się heiBe Tomas Schutz i ja geht do pana w sprawie zdrowia – House zrozumiał piąte przez dziesiąte.
- Ja nie rozumieć pana – powiedział ironicznie.
- Czy pani Cuddy już pójść sobie?
- Tak ,Niemcu, o co chodzi?
- Bo ja tak naprawdę to ja chcieć dać panu wielką, dorodną kurę. Bo pan uratować moją siostrę dwa lata temu. I ja hodować dla pana wielką, tłustą Klarę. I ja dać panu jeszcze jej Hänchen.
- Chwila, co to jest to Hänchen? – zapytał House, Tomas widząc, że lekarz nie wie o co mu chodzi, wyjął coś z kieszeni. Okazało się, że to był mały, słodki kurczaczek – Co ty, chcesz mi dać kurę i kurczaki? Co jeszcze?
- Ja mogę dać panu Biber. Ja mieć drei Biber! – powiedział, wskazując na plakat, który przedstawiał bobra z pięknymi, lśniącymi zębami.
- Chcesz mi dać bobra?!
- Jak pan nie chcieć to nie, ale Klarę i jej Hänchen proszę wziąć, bo siostra będzie smutna.
House z litości, której nigdy nie miał wziął kurę i kurczaki. Pożegnał się z Tomasem i poszedł do gabinetu Cuddy.
- Masz gotowy rosół i mikro rosół – powiedział kładąc kurę i jej młode na stertę papierów leżącą na biurku jego szefowej.
- House? Co ty wyprawiasz?! – powiedziała wściekła.
- Daję ci mój prezent od tego Niemca. Poczekaj! Jak chcesz, mogę załatwić ci bobra. Chcesz? To ja zaraz dogonię tego Niemca.
- Bobra? Wiesz, dobra jest zupa z bobra, ale lepsza jest z wieprza.
- Zjadłabyś bobra?! Ty morderczyni zwierząt! – powiedział żartobliwie House.
- Idź już, House, trzeba będzie coś zrobić z tą kurą.
- Dobrze myślisz! Powodzenia! – powiedział i szybko wyszedł z jej gabinetu.
- House! – krzyknęła, chcąc go zatrzymać, ale stwierdziła, że to i tak bezcelowe – No i co ja mam z tobą zrobić? – zapytała kurę, po czym wyszła z nią i z kurczakiem.
Wieczorem Greg zastanawiał się nad swoim snem. Jak to możliwe, że śnił mu się mężczyzna, który nagle przychodzi do niego, choć widzi go pierwszy raz w życiu. Stwierdził, iż wyobraźnia ludzka ma swoje tajemnice. Znużony przysnął na chwilę i już nagle był w innym świecie. Wiedział o tym, choć otoczenie wyglądało jak najnormalniej. W drzwiach stał pan Tomas z bobrem na rękach.
- Ja z wdzięczności dać panu Biber. Pan brać Biber.
- Dość! – krzyknął, budząc się – To tylko sen – Po tych słowach do gabinetu weszła Cuddy.
- Chciałam zająć się kurą i dałam ją Lucasowi. Okazało się, że kurazaraziła się tym wirusem. Musisz się zbadać! – House przerażony starał się pozbierać, lecz jego myśli krążyły nieustannie każda w inną stronę.
- Dobrze, że szpital jest pod kwarantanną, a zbadam się jak będę chciał – powiedział obojętnie.
Warunki dla odcinka piątego : muszą pojawić się - różowy iPod, słownik polsko-niemiecki, płyta Depeche Mode
|
|
_________________
"- Tęskniłem naleśniczku!
- Ja też tęskniłam, jajeczko z ziemniaczkami!" <33
Wysłany:
Sro 19:00, 28 Kwi 2010 |
|
Chancex3
Okulista
Dołączył: 24 Gru 2009
Pochwał: 6
Posty: 2161
Miasto: Stalowa Wola
|
Powrót do góry |
|
|
|
dobre to z tą kurą... usmiałam sie, tylko czegoś mi brakowało ale nie wiem czego... w każdym badz razie było ok. czekam na nastepne czesci :lol:
|
|
_________________ If you're happy I'm
Wysłany:
Sro 19:15, 28 Kwi 2010 |
|
mikahouse
Student medycyny
Dołączył: 23 Lut 2010
Posty: 30
|
Powrót do góry |
|
|
|
Chancex3 napisał: | Siostro, mister się nam dusi! |
Piękne. :mrgreen:
Za wiele akcji nam to nie wprowadziło, oprócz tego, że Chase jednak nie jest chory, no i Cameron...
Pozwolę sobie zebrać wszystkie zaczęte wątki:
- napięcie między House'm i Cuddy na moment opadło, ale czy na długo?
- pacjent na moment odszedł na drugi plan, ale nie zapominajmy, że jest
- Cuddy wie coś o kwarantannie i obwinia się za nią. Plus - nosi w torebce ciekawą karteluszkę
- Cameron była umierająca, ale trochę jej się polepszyło, czyli terapia działa. Ale doszedł nowy czynnik - ciąża. Na razie Cam trzyma się dobrze, ale czy choroba nie wpłynie na dziecko?
- Lucasowa nakładka miała zwarcie, co teraz zrobi biedny detektyw? I jak się odwdzięczy House'owi za przysługę?
- Wilson znalazł karteczkę Cuddy, ale myśli, ze ona należy do House'a
- Chase zniebieszczał, bo będzie ojcem, ale miejmy nadzieję, że stres przejdzie i już wszystko będzie dobrze
- pojawiła się nowa postać - Cholernie Irytujący Niemiec
- kura zachorowała. :D czyli wirus przenosi się na zwierzęta
Duuużo tego! Im dalej, tym trudniej. Zobaczymy, co z tego wyniknie...
|
|
_________________
In 30 years, kids as young as 6 or 7 will be sitting in classrooms hearing that women didn’t always have the rights to their own bodies and how boys couldn’t marry boys and girls couldn’t marry girls and they’re going to be as confused and disturbed as when we first learned about slavery and Black Codes.
Wysłany:
Sro 19:15, 28 Kwi 2010 |
|
Shitzune
Katalizator Zbereźności
Dołączył: 07 Kwi 2009
Pochwał: 47
Posty: 10576
Miasto: Graffignano
|
Powrót do góry |
|
|
|
Szansko,skarbie jesteś wielka! Kocham tą akcję z kurą. I udało ci się też przemycić bobra i niemieckie słówka... :hahaha:
|
|
_________________
Wysłany:
Sro 19:26, 28 Kwi 2010 |
|
Nutty Nettie
Dziekan Medycyny
Dołączył: 27 Sty 2010
Pochwał: 14
Posty: 6086
Miasto: Kalisz
|
Powrót do góry |
|
|
|
Rewelacyje, nie mogę się doczekać co wymyślą inni.
Chancex3 napisał: | - Dobrze, że szpital jest pod kwarantanną, a zbadam się jak będę chciał – powiedział obojętnie. |
To doprowadziło mnie do... wielkiego wybuchu śmiechu,
i nie tylko ten fragment.
|
|
Wysłany:
Czw 9:05, 29 Kwi 2010 |
|
basiag95
Student medycyny
Dołączył: 01 Lut 2010
Posty: 97
|
Powrót do góry |
|
|
|
Hah! Chancex3! Super Ci to wyszło. :mrgreen:
Rewelacja! :D Śmiałam się praktycznie cały czas...
A akcja z kurą i młodymi...:hahaha: Dobitka...
Ogólnie rzecz biorąc: Świetne! :ok:
Czekam na kolejną część oczywiście. :]
|
|
_________________
maagdaa - mój prywatny rozczoch z Octoberem w ręce!
Agawa & Nigide- Mhroczne i (nie)zÓe rodzeństwo!, Nuttie Kuzynka 65 stopnia &
Wujek JigSaw.
'Nie idź za mną, bo nie umiem prowadzić. Nie idź przede mną, bo mogę za tobą nie nadążyć. Idź po prostu obok mnie i bądź moim przyjacielem.'
Wysłany:
Czw 14:21, 29 Kwi 2010 |
|
maybe_55
Dziekan Medycyny
Dołączył: 18 Paź 2009
Pochwał: 39
Posty: 7635
|
Powrót do góry |
|
|
|
o boże .. to musiało głupio wyglądać, ja śmiejaca sie jak glupia do monitora XD ta czesc jest swieta, to z kurą ... jejki XD :mrgreen:
zobaczymy co przyniesie cd. ; )
|
|
Wysłany:
Pią 18:27, 07 Maj 2010 |
|
Housetka
Lekarz rodzinny
Dołączył: 23 Lut 2010
Pochwał: 1
Posty: 332
Miasto: Gdańsk
|
Powrót do góry |
|
|
|
ekheeem... kiedy nowa część? :lanie:
|
|
_________________ Ubrana u Mireli : )
Wysłany:
Sob 19:18, 22 Maj 2010 |
|
Chasper
Onkolog
Dołączył: 26 Kwi 2009
Pochwał: 6
Posty: 3096
Miasto: Wrocław
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Shitzune
Katalizator Zbereźności
Dołączył: 07 Kwi 2009
Pochwał: 47
Posty: 10576
Miasto: Graffignano
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|