Po pierwsze genialny wręcz przypadek medyczny - ujęcia kamery przez pierwsze 20 minut zdobyły moje serce i jak dla mnie cały epizod mogli by kręcić w ten deseń :twisted:
Po drugie 11 minuta- czyli jedyna (ale za to jaka) scena z Cuddy - Lisa wyglądała olśniewająco- piękna fryzura, świetny strój no i ten blask :shock: Troska z jaką dotykała rany na policzku Hałsa :houselove: *awrrr* - potem się odwróciła na domiar szczęścia - moje Huddy potrzeby zaspokoili w ciągu kilku sekund :P
Po trzecie - stary dobry Hilson -wszelkie próby odgadnięcia motywu wyjazdu diagnosty do NY - jak dla mnie bomba :house19: I na koniec szok totalny, jakoś nie widzę House'a na kozetce (ale skoro mogło mieć to związek z Cuddy - akceptuję :D ) - najbardziej jednak pasowała mi tutaj "Narkotykowa teoria Wilsona" :house02: Taka dygresja - James ma nowy fryz, wyraźnie schudł i teraz przypomina mi tego onkologa z I sezonu :hahaha:
Po czwarte - Fenomenalna (jak dla mnie) scena kiedy House stoi i zadaje pytania , a Mos odpowiada tylko " Yes" or "No" i są zajebiaszcze ujęcia - najpierw na tle domu, potem przy samochodzie, przy domu przyjaciela- to i Huddy - the best'y tego epizodu :twisted: Po tym odcinku doceniłem pracę kamerzystów *pokłon w stronę chłopaków*
Po piąte - scena z Cameron i krzyk Hałsa - świetna :lol:
Po szóste- lepsza jakość i jaśniejsze wersje - nie wiem czy to zasługa producentów, czy piraci się lepiej postarali i wrzucają porządne epizody - tak czy siak - jestem zadowolony
Po siódme - zrozumiałem jakieś 87 % i nie muszę z niecierpliwością czekać na napisy :D
Po ósme - kozacki koniec, czyli czy House cierpi na syndrom zamknięcia ? ;)
A teraz żeby nie słodzić, napiszę co mi się nie podobało:
Po pierwsze "szczurzasta diagnoza" postawiona przez Kutnera :house19:
Po drugie - 14 i bezsensowna jak dla mnie wymiana zdań na temat bransoletki + Forman zwierzający się pacjentowi - jakież to dziwne :house25:
Po trzecie- Zamieszanie związane z genialną kreacją Mos'a - czym się zachwycać? Nie był zły, ale czy rewelacyjny? Większość roli przeleżał jak kłoda :shock: A w scenach na plaży mamrotał na maksa - może specjalnie - nie wiem, ale to bulgotanie nie podobało mi się :(
_________________ Bash in my brain And make me scream with pain Then kick me once again,
And say we'll never part...
I know too well I'm underneath your spell,
So, darling, if you smell Something burning, it's my heart. Wysłany:
Wto 21:57, 31 Mar 2009
No to teraz ja, od razu mówię że nie wszystko dokładnie zrozumiałam więc w razie czego po obejrzeniu z napisami coś dopiszę, ale na razie :
+początek odcinka oczami pacjenta, ciekawa odmiana :D
+House w tej bluzie *ślini się* :serducho:
+bardzo krótka ale cudna scena huddy, ta troska Cuddy :housecuddy:
+świetna scena House- Cameron
+Hilson- domysły Wilsona :ok: :D
+każda postać miała swoje przysłowiowe ,,5 minut"
A na minus to w sumie tylko, albo aż
- MAŁO CUDDY i tym samym mało HUDDY,
Spojler:
a co z zapowiadanymi kissami i hot hus'em ??
:? :evil:
_________________
Moje siostrzyczki Nemezis i Sevir i nasza mamuta Maagda Mój prywatny, jedyny i niezastąpiony kaloryferek Alan Moja prywatna pisarka zÓych dobranocek, po których nikt nie zaśnie - Guśka Wysłany:
Wto 22:38, 31 Mar 2009
No to i ja się wypowiem - na gorąco:
* Bardzo, ale to bardzo podobała mi sie konwencja odcinka. Nie wiem, czy chciałabym takich więcej, bo pewnie w końcu by się znudziło, ale tym razem rewelacyjnie.
* House to House - trochę ciepła, by za chwilę zimny prysznic. Gnębienie Tauba, podchody z Wilsonem, rozmowy z pacjentem - świetne.
* Pacjent bełkoczący - ok, ale w scenach "rozmów niby-rzeczywistych" mogłby mówic wyraźniej. Rozumiem, że cały czas jest pacjentem w takim, a nie innym stanie i ten bełkot miał to podkreślić, jednak mnie to mocno irytowało.
* Przypadek - może sam w sobie zadna rewelacja, ale doprowadził pacjenta do stanu, gdzie tylko cud (lub House) mógł go uratować. Więc ok.
* Huddy mało, ale w sumie tak bardzo mi tego nie brakowało - jeden akcent. Chyba samo kombinowanie o przypadku tak mnie wciągnęło, że Huddy zeszło na drugi plan.
* Ku uciesze nieHuudzinków - scena z Cam, świetnnie napisana.
* 14 - no cóż. Prawdę mówiąc trochę mnie nudzi, Foreman przynudza, coś na siłę wciśnięte o biżuterii - no wiem, że po to, by rozwiązać zagadakę, ale jakos tak sztucznie mi to wyglądało.
Ogólnie - świetny odcinek :spoko:
_________________
Codziennie budzę się piękniejsza, ale dziś to już chyba
przesadziłam... Wysłany:
Czw 0:13, 02 Kwi 2009
też nie sądzę, że to akurat syndrom zamknięcia, ale coś czuje że House może być poważnie chory... a ślepnięcie to pierwszy objaw i to mógł być powód jego wypadku...
----
a teraz odnośnie odcinka...
1. nie przepadam za ruchomą kamerą.. ale tutaj zostałą dobrze wykorzystana i można posłuchać co pacjenci myślą ogólnie i o lekarzach i co zauważają ("jak się odwróci to też na niego leci", "i oni są przyjaciółmi?" etc.)
2. przypadek na dobrym poziomie...
3. pierwszy raz można się było poczuć jak pacjent House'a
4. Mos Def może i aktorem dobrym jest, ale tutaj miał dziwną rolę... (racja, że mógł nie bełkotać na plaży)
5. "szczęśliwe" miejsce gdzie miał się relaksować.. a tam House...
ale rozmowa pacjenta z Housem była fajna i kolejna możliwość starcia dwóch wiar.. choć tutaj raczej dwóch wersji jednej wiary...
6. scena Hameron była świetna...
i to mniejwięcej tyle.. odcinek mi się podobał, ale nie sądzę bym był uradowany jak jeszcze kiedyś urzyją ruchomą kamerę...
_________________ FUS forever
sis - Sevir :**
... i dopiero wtedy stało się światło
"you are still terribly afraid to be hurt, your imaginary sadism shows that. so afraid to be hurt that you want to take the lead and hurt first." "Only with you, eternity wouldn't be boring." Wysłany:
Czw 2:36, 02 Kwi 2009
Tak jak oczekiwałam - ujęcia kamerki "z oka" robiły wrażenie!
No może było to delikatnie męczące, ale ogólnie świetny pomysł. Włącznie ze wstawkami z plaży.
Przypadek ciekawy, tym bardziej że zaczęłam sie zastanawić ilu takich delikwentów poszło na przeszczepy :?
Zarówno scena Huddy i "kuku" Housa jak i scenka Hameronkowa i ścieranie rany były naprawdę rewelacyjne :D
Mos Def już tak poprostu mówi. Aktorem został nie koniecznie z powodu wspaniałej dykcji.
Scena z przesłuchaniem na tle obracającej sie scenerii świetna ale mam wrażenie że juz gdziec coś takiego widziałam :hmmm:
Bardzo dobra intryga Hilsonowa włącznie z ostatnią sceną, która metaforycznie pokazuje Housa locked in! Na moje oko on na nic nie choruje - to była ewidentnie przenośnia zwłaszcza wobec rozmowy z Wilsonem tuż przed wejściem do windy... :]
Ogólnie jestem zadowolona;)
Spojler:
Powiem tylko tyle, że w spojlerach obstawałam przy samobójstwie Kutnera... a w dzisiejszym odcinku Kutner jest pewny siebie, usmiechnięty, świetnie radzi sobie z robotą... no nie wiem, nie wiem.... :?
Po dwutygodniowym braku dostępu do neta, w końcu udało mi się obejrzeć ten odcinek i jestem pozytywnie zaskoczony.
Ujęcia kamery z perspektywy pacjenta są świetne, chociaż co chwilę rozmazujący sie obraz nieco denerwuje, ale skutecznie rekompensowały mi to sceny na plaży.
Majstersztykiem jest scena, w której House zadaje pytanie pacjentowi, a ten odpowiada na nie "tak" i "nie", a w tle przewijają się ujęcia domu, parkingu i piwnicy.
Scen z Huddy bardzo mało, ale jakże piękna :)
Za to bardzo dużo Wilsona.
I to zakończenie - czemu, gdy zobaczyłem ten rozmazany obraz Wilsona, serce niebezpiecznie ścisnęło mi się w piersi, a potem przez pięć minut zbierałem szczękę z podłogi? Czyżby House'owi miało się coś stać w świetle tych wszystkich spoilerów? :shock:
Athreas jakby House umarł to by nie był ten sam serial... zresztą w spoilerach jest, że
Spojler:
to nie będzie najmniej prawdopodobna osoba
_________________ FUS forever
sis - Sevir :**
... i dopiero wtedy stało się światło
"you are still terribly afraid to be hurt, your imaginary sadism shows that. so afraid to be hurt that you want to take the lead and hurt first." "Only with you, eternity wouldn't be boring." Wysłany:
Czw 13:30, 02 Kwi 2009
Właśnie obejrzałem i mam takie odczucia:
1. Genialna pomysł, zupełnie orginalny i dobrze wykonany. Sam przypadek też bardzo ciekawy.
2. Cała ta Hilsonowa potyczka o cel wizyty Housa była świetna a to co się okazało na koniec jak dla mnie całkiem zaskakujące.
3. 14 nic nowego, tylko ta bransoletka. Dla mnie też dosyć sztuczne.
4. U mnie Taub po tym odcinku dostaje duży plus. Pokazał, że zależy mu na tej robocie i będzie o to walczył. Po ostatnim odcinku myślałem, iż odpuści. A sam początek sugerował mi nawet jego zwolnienie przez diagnostę.
5. Scena hameronkowa bardzo fajna. Było zabawnie i miło.
Ogólnie w mojej ocenie to 10/10 za tą ciekawą koncepcje i wykonanie.
_________________
Banner pożyczony od Jeanne Zamałżowiony kochanej Pauli :* Wysłany:
Czw 14:46, 02 Kwi 2009
Od kilku dni zastanawiam sie dlaczego właściwie ten odcinke mnie nie ruszył. Dopiero 3 godzinna wczorajsza podroż pociągiem przyniosła odpowiedź. Czegos mi brakuje. Od kilku epów. Na poczatku sezony był problem Wilsona. Pogodzą sie czy nie, jak to sie stanie, jak to wpłynie na relacje Hilson. Emocje rosły z odcinka na odcinek. Potem był HUK. I znowu olbrzymie emocje. Przepychanki Huddy, oczekiwanie, zwroty akcji itd. A teraz? w Zasadzie nie ma nic. Nie ma żadnego przewodniego motywu. O ile strona medyczna -nie mam nic do zarzucenia -jest wrecz bardzo dobrze, o tyle własnie brakuje mi tego głównego watku prywatnego, który wzbudza emocje i sprawia, że na kolejny odcinke czeka sie z wypiekami na twarzy.
Nie jest to Huddy, bo od dawna nic znacznego sie nie stało -drepcze w miejscu. Nie jest to Hilson, bo tu równiez nic sie nie dzieje. 14 obchodzi mnie tyle co zeszłoroczny śnieg. Cameron z Chasem pojawiający sie na kilka minut jeszcze mniej. Taub? Kutner? nieeee...
Dlatego czekam aż w końcu coś sie stanie. Bo dla mnie jednak House to cos więcej niz ciekawe przypadki medyczne. Oczekuje czegoś więcej. Wiec błagam... niech wbije mnie w fotel, niech wyje ze złości, niech rzucam klawiatura o ścianę... ale niech w końcu COŚ sie stanie!
podobało mi się ujęcie kamery.Fajna była scena Huddy chodz bardzo krótka.Oczekiwałam ,że pokażą coś jeszcze ,ale niestety tak się nie stało :( Scena Hameronkowa zabójcza :).Minusy to za mało Huddy no i ogólnie odcinek 7/10.Nie powalił mnie za bardzo.
_________________ Aby coś docenić trzeba to stracić...
Ten odcinek miał jeden DUUUUŻY plus. Ba! OGROMNY plus, a mianowicie: pokazanie wydarzeń z perspektywy pacjenta! Muszę przyznać, że z wypiekami na twarzy oczekiwałam, aż pojawi się Cuddy i Wilson, i ten "uwięziony we własnym ciele" człowiek dokona analizy ich relacji z Housem :mrgreen: W ogóle... te dwie scenki (autentycznie!) powaliły mnie taką dziwną lekkością, świeżością, naturalnością! Nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy ostatnio - oglądając House'a - odniosłam podobne wrażenie.
Co do reszty odcinka, nie będę się powtarzać - odwaliliście kawał dobrej roboty;)
T., wg mnie właśnie o to chodziło, żeby dać odetchnąć, odpocząć od tych wątków osobistych i zrobić jeden odcinek skupiony a) na medycznej stronie serialu, b) na spojrzeniu na te relacje między bohaterami okiem obiektywnym, obserwatora z zewnątrz.
Rozwaliły mnie ujęcia "z wnętrza" pacjenta. No i kilka uwag House'a. Ogólnie dużo lepszy od poprzedniego, zmiany zdecydowanie na plus.
Z tym Hameronem IMHO przesadzacie ;) Za to ujęcia 13 oczami pacjenta... bezcenne :D
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach