|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat
|
Wiadomość |
Autor |
|
|
5 sezon - podsumowanie
Ostatni odcinek za nami. Czas na podsumowanie i zrobienie rachunku z całego sezonu. Oto kilka moich przemyśleń.
1. Relacje interpersonalne
Po emocjonującej końcówce sezonu czwartego, który skupiał sie na medycynie, ciężar serialu przeniósł sie na relacje międzyludzkie. To one stanowiły motor napędowy kolejnych odcinków. I w ten sposób, na początku trzymaliśmy kciuki za pogodzenie Hilsona, potem krokiem milowym był 5x6 i pocałunek Huddy, których to perypetie sercowe trzymały w napięciu do końca, następnie śledziliśmy romans 14, a na końcu chaserona. Zadziwiający jest fakt, że póki co, tylko huddy nie doczekało sie prawdziwie szczęśliwego związku, byc moze dlatego, że to ten ship aktualnie wzbudza najwięcej emocji i ciagłe rozbudzanie i studzenie emocji widzów, przekładało sie wprost proporcjonalnie na wyniki oglądalności...
2. Relacje intrapersonalne.
Ale sezon V to także głęboka introspekcja wewnątrz niemal każdego z bohaterów. Prowadzona zdecydowanie na większą skalę niz w innych sezonach. Kazdy z nich został postawiony wobec trudnych wyborów i sytuacji-Wilson, który zmagał sie ze smiercia ukochanej, 13, uciekająca przed chorobą w narkotyki i seks, aby w koncu odnaleźć spokój u boku statecznego Foreman, Taub i jego żona, Cuddy i jej pragnienie macierzyństwa, Kutner, który zupełnie niespodziewanie odbiera sobie zycie... A przede wszystkim House, którego po cześci wszystkie te wydarzenie prowadza na skraj szaleństwa. Każda z tych postaci pokazał nam sie z zupełnie nowej strony. jedni sie zmienili, inni po prostu dali nam sie poznać.
3. Logika
Z perpsktywy całego sezonu widać wyraźnie jak wielu widzów dostało po nosie. jedni zarzucali brak logiki i spójności -teraz widac jak wszystko ułożyło sie niczym puzzle. Twórcy zostawili nam wiele tropów, sladów, które przy właściwej interpretacji mogły naprowadzić na własciwe rozwiązanie sezonu. Widz jednak rządzi sie swoimi prawami. Az do końca odrzuca możliwości, które mu nie pasują. Po nosie dostali, Ci którzy wyżywali sie na scenarzystach za przyspieszony detoks, huddzinki, wieszczące długie i szczęśliwe Huddy, hameronki, oczekujące cudu i rozpadu chaserona. Scenarzyści zrobili swoje. czy nam sie podoba czy nie, a przeciez nigdy wszyscy nie edą zadowolenia, to czytsa złośliwościa było by zarzucanie Houseowi braku logiki, i cech telenoweli.
4. Zaskoczenia.
To był sezon zaskoczeń. HUK, pojawienie sie Rachel, smierć Kutnera, az w końcu koncówka. Zwrotów było nadzwyczaj duzo, ale z każdego z nich scenarzyści wyszli obronna reką.
5. Dokąd to wszystko zmierza?
Tak jak napisałam w innym watku, nie sadzę żeby House stracił licencje. W końcu to serial medyczny. Takie zakończenie sezonu pozostawia wiele możliwości i rozbudza oczekiwania na 6 sezon. jestem przekonana, że House wróci i że sie zmieni. Ciekawa jestem tylko jak bardzo. Zagadka pozostają również relacje House Cuddy, które jednak powoli, ale wyraźnie stają sie coraz bardziej klarowne emocjonalnie. Bo to, że obydwoje darzą sie gorącym uczuciem, to nie pozostawia wątpliwości.
6. Sum up.
To, że zamiast siedzieć i uczyć sie KPC siedzę i piszę recenzję tego sezonu, powinno wystarczyć jako moja opinia. Powiem krótko. House czasem złości, czasem cieszy, daje radośc, czasem masz ochotę zabić DS i spółke. Ale nigdy, przenigdy nie nudzi. I choc po ostatnim odcinku ze wstydem ocierałam łzy z policzków, jak ostatnia beksa, to za nic w swiecie nie odebrałabym sobie przyjemności czekania na 6 sezon.
|
Autor postu otrzymał pochwałę.
|
_________________
Wysłany:
Wto 17:25, 12 Maj 2009 |
|
T.
Mecenas Timon
Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 37
Posty: 2458
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
Zauważyliście, że w sezonie 5 rozgrzebali bardzo dużo różnych wątków... m.in. brat Wilsona czy dziecko Cuddy i tak potraktowali je strasznie po macoszemu?
|
|
_________________ Toaroraptorus vel Szpon Sprawiedliwości
Bywają rozstania niezależne od dwojga.Bolesne bo żadne go nie chce.
Wysłany:
Sro 17:18, 13 Maj 2009 |
|
ToAr
(prze)Biegły Rewident
Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 63
Posty: 11254
|
Powrót do góry |
|
|
|
"Dr House": bez happy endu dla frajerów
Producenci "Dr House" mają nasze fantazje za nic, w związku z czym wylali kubeł zimnej wody na nasze ckliwe, frajerskie serca.
Na YouTube znalazłam siedem stron filmików nagranych przez fanów serialu telewizji Fox "Dr House" pod wspólnym tytułem "Huddy". Ten zlepek imion miał symbolizować napięte relacje pomiędzy bohaterami serii - doktorami Cuddy i Housem. Jeden z filmików odrzuca wszelki tandetny sentymentalizm, wzgardzony także przez serial, który w poniedziałek zakończył swój piąty sezon na ekranach amerykańskich telewizorów. Film, nawiązujący do uzależnienia House'a od środków przeciwbólowych, jest we francuskiej wersji językowej, a jego tytuł brzmi: "Je Me Sens Si Seul (Sans Ma Vicodine)", czyli "czuję się taki samotny (bez mojego vicodinu)".
Autorzy niektórych filmów spoza Europy całkowicie odrzucają rzeczywistość i bazując na przypadkowo dobranych scenach pomiędzy Housem a Cuddy fabrykują nowe wątki. Zwróćcie uwagę na "House/Cuddy -- Kissing You", autorstwa kogoś, kto nazywa się Duchesscloverly. Autorka wyobraża sobie, że Cuddy zachodzi w ciążę z Housem, a następnie przeżywa poronienie, które – jak mamy uwierzyć – dodatkowo ich do siebie zbliża.
To nie tylko nieustająca przekora scenariusza serialu, ale też "chemia" pomiędzy aktorami Hugh Lauriem (House) i Lisą Edelstein (Cuddy) sprawiają, że na co dzień rozsądne kobiety zanurzają się w dziwacznych, czasochłonnych fantazjach. Przez "na co dzień rozsądne kobiety" rozumiem nie gromady Duchesscloverly i jej podobnych, lecz dziewczyny pokroju tej, która właśnie pisze te słowa na moim laptopie.
Wstyd przyznać, że nie posiadałabym się z radości, gdyby na koniec sezonu House i Cuddy postanowili wspólnie spędzić lato na Korsyce. W ten sposób złamana zostałaby zasada serialu (że House musi być nieszczęśliwy), a jego spójność ległaby w gruzach. A jednak nie przejęłabym się tym i zastanawiałabym się jedynie, czy House i Cuddy zrobią sobie przerwę na odwiedzenie Sardynii.
Oczywiście producenci "Dr House" mają nasze fantazje za nic, w związku z czym wylali kubeł zimnej wody na nasze ckliwe, frajerskie serca. "Dr House" traktuje oglądające go kobiety, tak jak House traktuje kobiety w ogóle – drwi z każdego przejawu szczerego emocjonalnego zaangażowania.
Przewrotny urok serialu polega na tym, że udaje on operę mydlaną, gdy tymczasem zupełnie nią nie jest. Pod koniec sezonu House cierpi z powodu polekowych halucynacji, które ujawniły jego poczucie winy z powodu śmierci dwójki kolegów – jeden z nich popełnił samobójstwo bez jasnego powodu (w rzeczywistości był pewien powód: Kal Penn, który grał dr. Kutnera opuścił serial, żeby przyjąć posadę zastępcy dyrektora Ministerstwa Kontaktów Publicznych w Białym Domu). W przedostatnim odcinku sezonu House, którego stan ciągle się pogarsza, idzie do Cuddy, by prosić ją o pomoc. Obserwujemy jego rekonwalescencję, która nie obejmuje 12 etapów, lecz odbywa się w ciągu 12 niezwykle wydajnych godzin.
...ciąg dalszy
Cuddy zabiera House'a do swego domu na detoks. Po ciężkiej nocy, w czasie której walczy, żeby nie wziąć leku, House budzi się w świetnej kondycji – nie oblewają go już zimne poty i jest gotów na rundkę seksu w podzięce. Był to chytry wybieg, który zaspokoił nasze pragnienie, by tę dwójkę ujrzeć razem, w miłosnym uścisku. Jednak finał odbiera całą wcześniejszą radość, bo okazuje się, że Cuddy wcale nie zabrała House'a do domu i z nim nie spała. To była tylko kolejna halucynacja House'a, która doprowadziła do jego ostatecznego załamania. Następnego ranka House obraca w rękach szminkę, którą – jak sądzi – Cuddy u niego zostawiła, lecz wkrótce zdaje sobie sprawę, że w istocie jest to butelka Vicodinu, od którego nie udało mu się jednak uwolnić.
"Dr House" odrzuca mit, że dobra kobieta może ocalić wrednego dupka, a finał serialu jasno pokazał, jakimi jesteśmy frajerkami, że uwierzyłyśmy w taką bajeczkę. Serial nie zadowoli serca kobiety chcącej ukoić swoją harlequinową duszę, lecz zadowoli każdego, kto wkurza się widząc w romantycznej komedii, jak atrakcyjna kobieta sukcesu porzuca wszystko dla bezrobotnego, zapyziałego idioty.
Relacja House'a i Cuddy nie polega na przyciąganiu się przeciwieństw. To relacja pomiędzy dwójką niezwykle inteligentnych pracoholików, dwójką ludzi zbyt ciekawych dla kogokolwiek innego, lecz niezdolnych żyć razem – niezależnie od tego, jak desperacko pragnęłybyśmy, by było inaczej...
stąd: http://film.onet.pl/seriale/0,1557246,1,artykul.html
|
|
_________________
Wysłany:
Pon 8:14, 18 Maj 2009 |
|
T.
Mecenas Timon
Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 37
Posty: 2458
|
Powrót do góry |
|
|
|
Podczas trzeciego sezonu zaczęłam nieco tracić zapał dla serialu. Z jednej strony - nadal byłam "uzależniona" i "pochłaniałam" odcinki w szaleńczym tempie, z drugiej - zaczęłam być nieco znużona schematem, w jaki zaczął wpadać. Skupienie na wątkach medycznych z wyraźnym odsunięciem tych osobistych na drugi plan zaczęło mnie nieco nużyć. W końcu było wiadomo, jak dany odcinek będzie przebiegał (pacjent, kilka błędnych diagnoz, pogorszenie stanu zdrowia) - i jak się skończy (genialny pomysł dra House'a). Siłą rzeczy wątki osobiste (Hameron, Chaseron) zyskały moją większą uwagę.
Jestem pełna podziwu, że scenarzystom udało się wyjść z tej pułapki, w którą - jak mogło się wydawać - ostatecznie już wpadli. Z pułapki schematu.
Sezon 4. przez większą swoją część przypominał mi reality show (kto zostanie, kto odpadnie). Gdy jednak ostatecznie uformował się zespół House'a, zaczełam mieć wątpliwości, czy schemat nie dopadnie scenarzystów ponownie.
Z punktu widzenia ilości zwrotów akcji, mnogości wątków i psychologizmu postaci - sezon 5. to według mnie najlepszy dotychczas sezon House'a. Scenarzyści balansowali na linie, starając się wyważyć ilość wątków medycznych i osobistych - mam wrażenie,że zdecydowali się na zasadę "w jednym odcinku więcej tych, w następnym - tamtych" - i że była to słuszna decyzja. Nie uważam,aby serial ucierpiał pod względem wątków medycznych, na pewno jednak zyskał, dzięki wyeksponowaniu psychiki bohaterów.
Każdą z postaci poznaliśmy w tym sezonie lepiej, na każdą rzucono nowe światło, na każdą zyskaliśmy nowy punkt widzenia. Postaci niejako wyszły z szufladek, które zdążyliśmy im przypisać podczas poprzednich sezonów. To "odszufladkowanie" pozwoliło rozwinąć skrzydła aktorom - a oni wykorzystali tę możliwość. Dlatego sezon 5. może się, według mnie, poszczycić najlepszym aktorstwem, w historii serialu. Dzięki temu każdy odcinek oglądało się jak mini-film, nie jak odcinek serialu.
Mieszanka śmiechu (jak podczas wieczoru kawalerskiego Chase'a), wzruszenia (HuK), zaskoczenia i smutku (koniec sezonu!) to największy atut tego sezonu.
Czy niektóre wątki - jak zasugerował ToAr - zostały potraktowane po macoszemu? Według mnie jest to efekt balansowania pomiędzy wątkami osobistymi i medycznymi, o którym już pisałam. Gdyby scenarzyści chcieli rozwinąć każdy osobisty wątek, jaki rozpoczęli, nie starczyłoby już miejsca dla medycyny. Dlatego jasne dla mnie było,że Cuddy bardzo szybko wróci do pracy, a Wilson zajmie swoje miejsce u boku House'a - jak Watson i boku Holmesa - i to nadal będą ich główne i najważniejsze wcielenia. Podoba mi się jednak, że tak wiele "nadgryzionych" wątków tworzy zbiór, z którego scenarzyści będą mogli zaczerpnąć, podczas pisania 6.sezonu.
|
Autor postu otrzymał pochwałę.
|
_________________ Zapytaj mnie (anonimowo) o cokolwiek:
www.formspring.me/Miztlikatia
Wysłany:
Pon 12:11, 18 Maj 2009 |
|
Katia
Patomorfolog
Dołączył: 01 Kwi 2009
Pochwał: 12
Posty: 840
Miasto: Warszawa
|
Powrót do góry |
|
|
|
Moje obserwacje dotyczące 5. sezonu są sprzeczne. Z jednej strony cieszę się, że mieliśmy okazję obserwować związki osobiste lekarzy(uczyniło ich to bardziej ludzkimi?). Z drugiej jednak spostrzegłam, że w końcówce sezonu zbyt wiele spraw personalnych zostało rozwiązanych. Na szczęście relacje Huddy nie zostały w jakiś sposób rozstrzygnięte i tu wielka pochwała dla scenarzystów. Jak pisali moi przedmówcy jest to serial medyczny i psucie jego konwencji dla zachcianek Huddystów byłoby nie na miejscu(piszę tak, chociaż sama, wstyd przyznać, kibicuję House'owi i Cuddy). Moim zdaniem zbliżenie,między House'm a Cuddy do którego miałoby ewentualnie dojść powinno być bardziej stopniowe. Nie wierzę, by ta para po jednym pocałunku nagle poszła ze sobą pójść do łóżka. Emocje i bariery, które ich łączą trochę uniemożliwiłyby takie przedmiotowe traktowanie, chociaż wszystko jest możliwe, zważywszy na House'owe halucynacje pod koniec 4. sezonu.
|
|
_________________ "Prawda zaczyna się w kłamstwie. Pomyśl o tym."
dr. Gregory House
Wysłany:
Sro 11:27, 20 Maj 2009 |
|
Pauliszon13
Student medycyny
Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 22
Miasto: Poznań
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
lizbona
Diabetolog
Dołączył: 21 Gru 2008
Pochwał: 8
Posty: 1682
|
Powrót do góry |
|
|
|
Finał 5 sezonu bardzo mnie zaskoczył, szczególnie akcja promocyjna prowadzona przez stację Fox dotyczącą romansu pomiędzy Housem a Cuddy. Wypuszczone specjalnie dla Huddy Fanów promo, oraz zero jakichkolwiek naprowadzeń, że to może być halucynacja/fantazja/sen/whatever, sprawiły, że poczułam się nieco oszukana ;)
Generalnie jeśli chodzi o 5 sezon, był chyba najmniej spójny w wątkach osobistych. Scenarzyści sporo namieszali: huśtawka emocjonalna w przypadku związku Cameron i Chase'a, wprowadzona do serialu Rachel (wątek córki Cuddy zniknął, by pojawić się na chwilę w finale), niezrozumiałe samobójstwo Kutnera (i choć znamy powody opuszczenia serialu przez aktora, to moim zdaniem scenarzyści mogli lepiej pociągnąć ten wątek), ciężka atmosfera na granicy romansu pomiędzy Housem a Cuddy, wracający do pracy w PPTH Wilson, który mimo wszystko nie potrafi dostrzec, że z Housem jest coś nie tak, 13, która szaleje, by za moment prawie umrzeć, aż po całkiem ustatkowane, spokojne (żeby nie napisać: sielankowe) życie z Foremanem u boku...
Przypadki medyczne - i tutaj nie obyło się bez wahań: były odcinki, gdzie przypadki w ogóle nie były w stanie mnie zainteresować, by w kolejnym epizodzie pojawiła się prawdziwa zagadka, jak za dobrych czasów ;)
Finał i zapowiedzi sezonu 6: mam nadzieję, że jeśli House sam sobie przyznał się do uczuć jakie żywi wobec Cuddy, wątek ten urośnie w siłę - nie oczekuję czegoś lukrowego w relacji Huddy, ale nie chciałabym, aby sprawa została pominięta. No i sama postać genialnego doktorka - nie chcę, by jego geniusz przerodził się w szaleństwo, takie prawdziwe - z zakładem zamkniętym do końca życia.
To tak pobieżnie o wszystkim, co mi przyszło do głowy;)
|
|
_________________ Jak sobie pościelisz, to mnie zawołaj. ;)
Wysłany:
Wto 16:59, 26 Maj 2009 |
|
Ewel
Neskwikowa BiolKuleczka
Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 72
Posty: 10183
Miasto: G.||Gdynia
|
Powrót do góry |
|
|
|
fanka Huddy o nicku Aniar dokonała mrówczej roboty i zebrała ze wszystkich pięciu sezonów wszystkie Huddy sceny.
Wklejam link do 5.
Season Five (661 MB, .wmv files, zipped) - http://www.megaupload.com/?d=B4S63QLA
|
|
_________________ ikonka od woźnego rocket queen
FUS - Frakcja Uaktywnionych Seksoholików
Wysłany:
Sob 22:56, 06 Cze 2009 |
|
Lupus
Kot Domowy
Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 5
Posty: 3179
|
Powrót do góry |
|
|
|
A ja ze łazami w oczach skończyłam oglądać 5 sezon, nie takiego końca chciałam, cóż przynajmniej film nie ściemniał, że życie jest piękne. Sama byłam bardzo bliska skończenia w psychiatryku i wiem jak boli dusza. Jak dziecko płakałam przy dwóch ostatnich odcienkach. Jak dla mnie masa emocji i niestety bólu w oczach Housa.
|
|
Wysłany:
Pon 14:19, 19 Paź 2009 |
|
lora85
Student medycyny
Dołączył: 25 Lip 2009
Posty: 3
|
Powrót do góry |
|
|
|
Jak dla mnie sezon 5 był najlepszym. Po pierwsze przez sceny z Hilsonem. Bardzo fajne np. House i Wilson razem w samochodzie, czy ostatnia, ale bardzo piekna scena rozstania. :( Huddy scen było również dużo...I chociaż Hudzinką nie jestem wciagnęły mnie Huddy-wątki :] W sumie 5 sezon na duży + !
|
|
_________________
maagdaa - mój prywatny rozczoch z Octoberem w ręce!
Agawa & Nigide- Mhroczne i (nie)zÓe rodzeństwo!, Nuttie Kuzynka 65 stopnia &
Wujek JigSaw.
'Nie idź za mną, bo nie umiem prowadzić. Nie idź przede mną, bo mogę za tobą nie nadążyć. Idź po prostu obok mnie i bądź moim przyjacielem.'
Wysłany:
Pią 19:37, 22 Sty 2010 |
|
maybe_55
Dziekan Medycyny
Dołączył: 18 Paź 2009
Pochwał: 39
Posty: 7635
|
Powrót do góry |
|
|
|
Zakończyłem dziś sezon 5...jak było?
Poczatek zaczał mnie zniechęcać do serialu i zaczałem popadac w stagnacje. Oglądałem bez takiego zainteresowania jakie serial wzbudzał na początku. Burze wywołała samobójcza smierc Kutnera i ostatnie odcinki serii.
Połaczony sezon w jedną całośc oraz watki z poprzednich układają sie w logiczną calość. Przedawkowujący Vicodin, skrywający uczucia, okalający się gruba skorupą House dochodzi do skrajni, poza którą wykroczenie może doprowadzić do utraty wszystkiego na czym mu zależy. Broni się, gdyż zwyczajowo nie chce przyznać że są rzeczy poza medycyną i ludzie poza nim samym, którzy go obchodzą. niestety garda jest za słaba i musi sie poddać, rozumiejąc że opór i dalsze udawanie twardziela sa bez sensu :) Tyle ze połowa serii nie zapowaida aż takiego mocnego akcentu na koniec i mam wrażenie, ze scenarzyści na początku nie bardzo mieli pomysł w którą strone to wszystko pociagnąć. Ostatecznie jednak udało się wyjść obronną ręką, choć miejscami psuli konwent scenkami niemal ckliwymi...na szczęscie część z nich okazała sie urojeniami House'a :D
Zaczynam sezon 6 bo czuję ze będzie ciekawie.
|
|
_________________ www.speedup.cal24.pl
Wysłany:
Sob 14:31, 13 Lut 2010 |
|
Thombike
Lekarz rodzinny
Dołączył: 01 Lut 2010
Pochwał: 2 Ostrzeżeń: 2
Posty: 365
|
Powrót do góry |
|
|
|
Cytat: | Zaczynam sezon 6 bo czuję ze będzie ciekawie. |
nie zawiedziesz się ^^
Thombike napisał: | Tyle ze połowa serii nie zapowaida aż takiego mocnego akcentu na koniec i mam wrażenie, ze scenarzyści na początku nie bardzo mieli pomysł w którą strone to wszystko pociagnąć. |
zgadzam się, w połowie sezonu wszystko było takie nijakie, jakby się zatrzymali w martwym punkcie, a serial znów miał być jednoodcinkowym rozwiązywaniem powoli powtarzajacych się zagadek związanych z chorobami.
Thombike napisał: | choć miejscami psuli konwent scenkami niemal ckliwymi...na szczęscie część z nich okazała sie urojeniami House'a |
widać nie jesteś fanem Huddy ^^
|
|
_________________
Podpis by maybe_55 -> :)
Wysłany:
Nie 13:28, 14 Lut 2010 |
|
ola_baca
Patomorfolog
Dołączył: 27 Sty 2010
Ostrzeżeń: 1
Posty: 880
Miasto: Chrzanów
|
Powrót do góry |
|
|
|
Sporządzono listę 50 najlepszych Epizodów roku 2009 (The 50 greatest individual episodes of television from 2009.)
#1 Locked In
#47 House Divided
Wygrał House czego można było się spodziewać (chociaż akurat Locked In jakoś specjalnie mnie nie zachwycił- owszem był inny- ale nie aż tak porywający) :D
Podsumowując sezon V zaliczyłbym na dużego "+"
Sama końcówka fenomenalna... Były drobne zawieszenia i momentami naprawdę nic nie wnoszące epizody, ale ta seria miała w sobie to "coś" co sprawiało, że szary przeciętny zjadacz chleba nie mógł doczekać się daty emisji.
|
|
_________________ Bash in my brain And make me scream with pain Then kick me once again,
And say we'll never part...
I know too well I'm underneath your spell,
So, darling, if you smell Something burning, it's my heart.
Wysłany:
Sro 9:22, 17 Lut 2010 |
|
JigSaw
Diabetolog
Dołączył: 24 Sty 2009
Pochwał: 30
Posty: 1655
Miasto: Miasto Grzechu
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|